23.04.2013

ROZDZIAŁ 30



Uśmiecham się szeroko pod nosem. Patrzę na rudowłosą dziewczynę z Piątego Dystryktu z rosnącym podekscytowaniem. Nie potrafię powstrzymać triumfalnego chichotu. Cato spogląda na mnie pytająco. W tym momencie dostrzega Rudą.

- Teraz się zabawimy – mruczy groźnie, obracając w dłoniach jeden z noży.

- Oj zabawimy się, zabawimy – szepczę, nie kryjąc swej radości.

Biorę kilka noży i wkładam je za pas. Cofam się do linii drzew. Staram się iść najciszej jak się da. Kątem oka dostrzegam, że Cato kroczy za mną. Kiedy słyszę za plecami trzask łamanej gałęzi, odwracam się, a moje oczy ciskają błyskawice.
- Ciszej! – syczę wściekle. Nie chcę żeby Ruda nas usłyszała. Mamy ją zaatakować, wszystko ma wyglądać widowiskowo. Głupio by było gdyby dziewczyna nas przed czasem usłyszała i zwiała.

Po chwili między drzewami dostrzegam drobną kobiecą postać. Dziewczyna jest odwrócona do nas tyłem. Uśmiecham się i wychodzę na otwartą przestrzeń. Cato staje obok mnie.

- I kogo my tu mamy? – mówi głośno. Ruda natychmiast się odwraca. W jej zielonych oczach dostrzegam przerażenie. Dziewczyna odruchowo się cofa, nie spuszczając z nas wzroku. Śmieję się cicho. Zbliżam się do trybutki. W tym momencie Ruda rzuca się do ucieczki. Wyjmuje nóż i trafiam ją w nogę. Dziewczyna wywala się i wpada twarzą do wody. Wskakuję do rzeki i doganiam ją kilkoma susami. Łapię ją za bluzkę i zaczynam ciągnąć do brzegu. Cato czeka tam na mnie. Opiera się o jedno z drzew i uśmiecha szelmowsko. Już na sam ten widok moje serce zaczyna szybciej bić. Clove! Upominam samą siebie. To nie czas na myślenie o takich rzeczach. Masz pewną sprawę do załatwienia.

Rzucam dziewczynę na ziemię, używając całej mojej siły. Ruda wali głową o ziemię i wydaje z siebie głośny jęk bólu. Uśmiecham się tylko pod nosem.

- Dawno się nie widziałyśmy – mówię ze spokojem. Dziewczyna tylko kiwa nerwowo głową. Cały czas rozgląda się na boki.

- Chyba nie zamierzasz uciec – Cato robi krok w przód. – Przecież dopiero co na siebie wpadliśmy.

Spoglądam na chłopaka. Już słyszę ciche śmiechy Kapitolińczyków. Ci ludzie mają dziwne poczucie humoru.

- N… nie zza.. zabijajc…cie mnie – odzywa się rudowłosa. Jej głos drży ze strachu. – P… proszę.

Patrzy na nas błagalnie. Kucam obok niej i wyjmuję nóż zza pasa. Dziewczyna odruchowo cofa się lekko. Patrzę na nią. Jest ładna. Ma oryginalną urodę. Płomiennorude włosy opadają na jej ramiona delikatnymi falami. Jaskrawozielone oczy skaczą ode mnie do Catona. widać w nich strach, ale mimo to są niezaprzeczalnie piękne. Hipnotyzujące spojrzenie to nie wszystko. Jej twarz zdobi kilka samotnych piegów, co dodaje jej uroku. Mały zgrabny nosek i pełne, malinowe usta. Ta dziewczyna została obdarzona niezwykłą urodą, której nie zniszczył pobyt na arenie. Mogłabym nawet powiedzieć, że jest ładniejsza od Glimmer. Ale po raz pierwszy w życiu zdaję sobie sprawę, że wolę być brzydka, ale za to umieć przetrwać, zabijać. Bo na arenie uroda się nie przydaje, nie odgrywa żadnej roli. Tutaj liczą się tylko umiejętności. Ja je posiadam, rudowłosa piękność nie.

Uśmiecham się do dziewczyny.

- Jak się nazywasz? – pytam ją. W jej oczach widzę, że zaskoczyłam ją tym pytaniem.

- Ellie – mówi niepewnie.

- A więc… Ellie – zwracam się do niej – wytłumacz mi czemu mielibyśmy cię nie zabijać?

Cisza.

-Czemu? – nie daję za wygraną. Ale dziewczyna nie ma zamiaru odpowiedzieć. Jej milczenie mówi samo za siebie. – No właśnie. Nie istnieje żaden sensowny powód, dla którego nie mielibyśmy cię zabijać. Bo widzisz – pochylam się nad nią – my też mamy zamiar wrócić do domu. A ty jesteś jedną z przeszkód jakie stoją nam na drodze.

Ellie wzdryga się. Próbuje wstać, ale ją przytrzymuję.

- Chcesz ją zabić? – pytam Catona, który ochoczo kiwa głową. Wyjmuje swój miecz.

- A ty? – zwraca się do mnie. Uśmiecham się złowieszczo.

- Ja się zabawię podczas wielkiego finału.

Catonowi to wystarcza. Po chwili powietrze rozdziera mrożący krew w żyłach wrzask Rudej. Jest on tak głośny, że odruchowo zasłaniam uszy. Czy one nie może być ciszej? – myślę z furią. Jednak nic nie robię. Bez krzyków nie byłoby widowiska. Mimo to bębenki nadal mi pękają. W tej chwili jedyne czego żałuję to fakt, że nie zabrałam na arenę zatyczek do uszu.

Kiedy tylko krzyk ustaje, odwracam się w stronę Catona. Chłopak uśmiecha się szeroko. Stoi nad czymś, co kiedyś było ciałem pewnej rudowłosej dziewczyny. Teraz zostały z niej jedynie zakrwawione kawałki mięsa. Nawet nie potrafię rozróżnić poszczególnych części ciała. Tylko własną siłą woli powstrzymuję odruch wymiotny. Napada mnie jedna myśl. Jak oni zamierzają umyć to coś i ładnie to ubrać? Bo przecież zawsze tak robią. Wysyłają umyte i przebrane ciało w skrzyni do danego dystryktu. Tym razem chyba adresaci nie będą zadowoleni z wysyłki.

Chłopak w rzece opłukuje ręce z krwi i staje obok mnie.

- Gotowa na miłe spotkanie z Kochasiem i jego dziewczyną? – pyta. Uśmiecham się szeroko.

- Oczywiście – odpowiadam tylko.

***

Została nas czwórka. Ja, Cato, Kochaś i Dwunastka. Cztery różne osoby, z dwóch różnych dystryktów. Cztery tak różniący się od siebie trybuci. Ale tylko dwóch wygra. Ja i Caton.

Takie myśli nękają mnie gdy zbliżamy się do Rogu Obfitości. Od zabicia rudej minął tylko jeden dzień, a raczej jedna noc, a woda we wszystkich rzekach wyschła. Bez wody, nie ma życia. Zwłaszcza tutaj, na arenie. Z tego właśnie powodu, wraz z Cato, kieruję się w stronę Rogu Obfitości. Tam znajduje się wielkie jezioro, pełne krystalicznej wody. Organizatorzy całkiem sprytnie to sobie wymyślili. Zamiast kusić nas ucztami, po prostu zabrali nam to co niezbędne. I zmusili do spotkania się i walki.

Mijamy kolejne drzewa, a wszystkie są takie same. Tak samo wysokie, i tak samo pozbawione wody jak reszta. Głupota, prawda? Na szczęście rozłożyste korony drzew dają mnóstwo cienia, dzięki czemu się bardzo nie pocę mimo gorąca.

- Czy oni zwariowali? – słyszę głos Catona, tuż za moimi plecami. – Przecież jest ze czterdzieści stopni! Jeszcze trochę i się rozpłynę!

Chichoczę cicho.

- Nie narzekaj – mówię – zaraz zabijesz sobie kogoś i ci się humor poprawi. A jak nie, to sobie pomyśl, że zawsze mogą podwyższyć temperaturę do pięćdziesięciu stopni.

To, tak jak myślałam, skutecznie ucisza chłopaka.

Idziemy i idziemy, a ja rozmyślam o domu. Mam wspaniałą wizję, dotyczącą mnie.

Blask reflektorów oślepia mnie na chwilę. Trwa to zaledwie sekundę, potem wzrok przyzwyczaja się do jasności. Rozglądam się wokoło. Loże wypełnione są po brzegi ludźmi w kolorowych strojach. Wszyscy uśmiechają się szeroko, wskazują na mnie palcami i krzyczą coś w euforii. Przez chwilę nie potrafię zrozumieć co, ale w końcu dociera to do mnie. Wykrzykują moje imię. Raz po raz słychać je. Uśmiecham się szeroko. Hałas przecina głos Caesara.

- Panie i panowie. Oto i oni! Zwycięzcy Siedemdziesiątych czwartych Głodowych Igrzyska! Clove i Cato!!!

Owacje mnie ogłuszają. Mam ochotę zatkać sobie uszy, ale ktoś łapie mnie za rękę. Odwracam głowę i widzę uśmiechniętego Catona. jest on ubrany w elegancki garnitur, czarny z dodatkami srebra. Chłopak wygląda w nim jeszcze bardziej przystojnie niż zwykle. A wydawało mi się to niemożliwe…

Spoglądam na swój strój. Mam na sobie krótką sukienkę, odsłaniającą prawie całe nogi. Jest ona zrobiona z jakiegoś prześwitującego, czarnego materiału, przez który widać zarys mojego ciała. Tuż nad talią obwiązana jestem krwistoczerwonym paskiem. Wtedy dostrzegam siebie na wielkich ekranach. Mimo swojej prostoty, strój idealnie jest do mnie dobrany. Ktoś spiął mi włosy w wysokiego, luźnego koka, podtrzymywanego przez czerwone wsuwki. Usta mam pomalowane również na czerwono, rzęsy poprawione zostały tuszem, ktoś narysował mi czarną kreskę na powiekach…

W tej chwili wiem, że nie jestem piękna, tylko olśniewająca i mordercza zarazem.

Cato ciągnie mnie delikatnie za rękę. Ruszam za nim, wchodzimy na scenę. Chwieję się, idąc w wysokich, matowo czarnych szpilkach. Mocniej ściskam dłoń Catona, aby utrzymać równowagę. Na szczęście nie cofa on reki, tylko niezauważalnie mi pomaga.

Na środku sceny czeka na nas kanapa z iście królewskimi zdobieniami. Obita jest czerwonym aksamitem. Siadam na niej, a Cato zajmuje miejsce tuż obok mnie. Nagle zapada cisza. Wiem co zaraz nastąpi. Będziemy oglądać relację z Igrzysk i zostaniemy ukoronowani, jako zwycięzcy. Rozlega się hymn. Podrywam się z miejsca, gdy na scenie pojawia się prezydent Snow. Zbliża się do nas, obok niego kroczy jakaś dziewczyna z jedwabną poduszeczką i złożonymi na niej koronami. Czuję lekkie mrowienie w palcach, podekscytowanie rośnie z każdą chwilą.

Prezydent Snow wygłasza krótkie przemówienie, przedstawia nas jako zwycięzców. Następnie podchodzi do mnie i bierze jedną z koron.

- Gratulacje, panno Allison. Dobrze się spisałaś – mówi cicho, tak żebym tylko ja go usłyszała. Uśmiecham się promiennie w odpowiedzi.

- Dziękuję – mówię równie cicho.

Kiedy prezydent odchodzi, znów siadam na kanapie. Na ekranie pojawia się Róg Obfitości. Dźwięk gongu znów się rozlega, przypomina mi wszystko co się wydarzyło…

Widzę siebie. Walczę z Threshem. Odnoszę rany, ale się nie poddaję. Biorę kolejny zamach i… Trybut z Jedenastki pada trupem.

Widzę kolejne ofiary. Niewiele już ich było. Z triumfalnym uśmiechem patrzę jak torturuję Katniss i ją zabijam. Cieszę się ze śmierci Kochasia, czerpię radość z jego krzyków pełnych agonii. Potem nagranie się kończy.

- Jeszcze raz pogratulujmy naszym nowym Tryumfatorom! – krzyczy głośno Caesar. Wstaję. Cato ponownie łapie mnie za rękę. Ramię w ramię schodzimy ze sceny. Kidey już nikt nas nie widzi, Cato odwraca się w moją stronę.

- Pięknie wyglądasz, Clovie – mówi, patrząc na mnie z zachwytem. Uśmiecham się radośnie.

- Ty też – odpowiadam. Blondyn śmieje się cicho. Przyciąga mnie do siebie i zbliża swoją twarz do mojej. Nasze usta łączą się w długim pocałunku…

- Clove! – głos Catona wyrywa mnie z rozmyślań. Siłą woli się powstrzymuję przed warknięciem na niego: Co? Zamiast tego tylko patrzę na niego ze zdziwieniem.

- Już jesteśmy – wyjaśnia Cato, wskazując na złotą konstrukcję. Promienie słoneczne odbijają się od gładkiej powierzchni Rogu Obfitości. Mimo woli się uśmiecham. Już niedługo rozegra się ostatni pojedynek. Decydująca walka… Już niedługo wrócę do domu.
__________________________________________


Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia.
Przepraszam, że nie miałam weny i nic nie pisałam.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że was zawiodłam!
Mam tylko nadzieję, że mój wielki powrót się wam spodoba.
I mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że ta historia dobiega końca...

16 komentarzy:

  1. Niestety tak, chociaż wolałabym żeby potrwała jeszcze trochę ;<
    Wyłapałam parę powtórzeń, ale poza tym wszystko świetnie
    Pięknie Ci wyszła scena zabójstwa, chociaż była trochę przerażająca xp
    Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak poradzisz sobie z zakończeniem. Przeżyją oboje? Czy żadne z nich?
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział dodasz szybciej ;>
    Mnóstwa weny i serdeczne pozdrowienia ^_^
    Lily

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział :D Świetnie piszesz .

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamy nadzieję, że jak skończysz pisać tą historię, to napiszesz oczami kogoś innego :P

    OdpowiedzUsuń
  4. no niestety już się kończy, ale wtedy zacznę czytać pozostałe blogi i piszesz jeszcze Gilmmer, więc nie będzie mi Ciebie brakowało. <3 świetnie opisana scena zabójstwa, choć trochę przerażająca. ;o tylko szybciutko dodaj kolejny rozdział, bo nie mogę się doczekać. weny. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny styl i pomysły. Połknęłam wszystkie rozdziały w jeden wieczór ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę a ja juz chciałam sobie odpuścić tego bloga. Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki że wróciłaś.
    Kocham twojego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ! Niestety wiem, że ta cudowna historia niedługo się skończy ;( Ech... Ale i tak ten blog jest Boski ! <3 Mam nadzieję, że niedługo kolejny rozdział ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. W imieniu wszystkich fanów tego bloga pragnę podziękować Ci za poświęcony przez Ciebie czas na przygotowanie tak wspaniałego bloga o Clove. Jest naprawdę rewelacyjny . BARDZO CI DZIĘKUJEMY!!!!
    -w imieniu wszystkich czytelników-karjoka888

    OdpowiedzUsuń
  10. a teraz prywatnie XD
    rozdział jak zwykle super! moge spokojnie wyznać że ten blog jest najciekawszy ze wszystkich blogów o Clove ( <3 )
    MAM PROŚBĘ!!!!!!!!!!!!!! Napisz mi proszę dlaczego zainteresowała Cię postać Clove ??? Szczerzę ja też ją uwielbiam ale nie wiem dlaczego. Po prosto uwielbiam i koniec kropka. Cieszę się , że powstał taki blog o niej <3 pozdro
    -karjoka888

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne uwielbiam twojego bloge

    OdpowiedzUsuń
  12. aj pisz dalej dalej juz nie mohe sie doczekac @@@@@

    OdpowiedzUsuń
  13. NO NARESZCIE!! teskniłam :C

    OdpowiedzUsuń
  14. niesamowity zwrot akcji O.o nie spodziewałam się, że Clove zabije Cato!! nieźle Ci to wyszło ;)

    OdpowiedzUsuń