Uśmiecham się szeroko pod nosem. Patrzę na rudowłosą
dziewczynę z Piątego Dystryktu z rosnącym podekscytowaniem. Nie potrafię
powstrzymać triumfalnego chichotu. Cato spogląda na mnie pytająco. W tym
momencie dostrzega Rudą.
- Teraz się zabawimy – mruczy groźnie, obracając w
dłoniach jeden z noży.
- Oj zabawimy się, zabawimy – szepczę, nie kryjąc
swej radości.
Biorę kilka noży i wkładam je za pas. Cofam się do
linii drzew. Staram się iść najciszej jak się da. Kątem oka dostrzegam, że Cato
kroczy za mną. Kiedy słyszę za plecami trzask łamanej gałęzi, odwracam się, a
moje oczy ciskają błyskawice.
- Ciszej! – syczę wściekle. Nie chcę żeby Ruda nas usłyszała. Mamy ją zaatakować, wszystko ma wyglądać widowiskowo. Głupio by było gdyby dziewczyna nas przed czasem usłyszała i zwiała.
- Ciszej! – syczę wściekle. Nie chcę żeby Ruda nas usłyszała. Mamy ją zaatakować, wszystko ma wyglądać widowiskowo. Głupio by było gdyby dziewczyna nas przed czasem usłyszała i zwiała.
Po chwili między drzewami dostrzegam drobną kobiecą
postać. Dziewczyna jest odwrócona do nas tyłem. Uśmiecham się i wychodzę na
otwartą przestrzeń. Cato staje obok mnie.
- I kogo my tu mamy? – mówi głośno. Ruda natychmiast
się odwraca. W jej zielonych oczach dostrzegam przerażenie. Dziewczyna
odruchowo się cofa, nie spuszczając z nas wzroku. Śmieję się cicho. Zbliżam się
do trybutki. W tym momencie Ruda rzuca się do ucieczki. Wyjmuje nóż i trafiam
ją w nogę. Dziewczyna wywala się i wpada twarzą do wody. Wskakuję do rzeki i
doganiam ją kilkoma susami. Łapię ją za bluzkę i zaczynam ciągnąć do brzegu. Cato
czeka tam na mnie. Opiera się o jedno z drzew i uśmiecha szelmowsko. Już na sam
ten widok moje serce zaczyna szybciej bić. Clove! Upominam samą siebie. To nie
czas na myślenie o takich rzeczach. Masz pewną sprawę do załatwienia.
Rzucam dziewczynę na ziemię, używając całej mojej
siły. Ruda wali głową o ziemię i wydaje z siebie głośny jęk bólu. Uśmiecham się
tylko pod nosem.
- Dawno się nie widziałyśmy – mówię ze spokojem.
Dziewczyna tylko kiwa nerwowo głową. Cały czas rozgląda się na boki.
- Chyba nie zamierzasz uciec – Cato robi krok w
przód. – Przecież dopiero co na siebie wpadliśmy.
Spoglądam na chłopaka. Już słyszę ciche śmiechy
Kapitolińczyków. Ci ludzie mają dziwne poczucie humoru.
- N… nie zza.. zabijajc…cie mnie – odzywa się
rudowłosa. Jej głos drży ze strachu. – P… proszę.
Patrzy na nas błagalnie. Kucam obok niej i wyjmuję
nóż zza pasa. Dziewczyna odruchowo cofa się lekko. Patrzę na nią. Jest ładna.
Ma oryginalną urodę. Płomiennorude włosy opadają na jej ramiona delikatnymi
falami. Jaskrawozielone oczy skaczą ode mnie do Catona. widać w nich strach,
ale mimo to są niezaprzeczalnie piękne. Hipnotyzujące spojrzenie to nie
wszystko. Jej twarz zdobi kilka samotnych piegów, co dodaje jej uroku. Mały
zgrabny nosek i pełne, malinowe usta. Ta dziewczyna została obdarzona niezwykłą
urodą, której nie zniszczył pobyt na arenie. Mogłabym nawet powiedzieć, że jest
ładniejsza od Glimmer. Ale po raz pierwszy w życiu zdaję sobie sprawę, że wolę
być brzydka, ale za to umieć przetrwać, zabijać. Bo na arenie uroda się nie
przydaje, nie odgrywa żadnej roli. Tutaj liczą się tylko umiejętności. Ja je
posiadam, rudowłosa piękność nie.
Uśmiecham się do dziewczyny.
- Jak się nazywasz? – pytam ją. W jej oczach widzę,
że zaskoczyłam ją tym pytaniem.
- Ellie – mówi niepewnie.
- A więc… Ellie – zwracam się do niej – wytłumacz mi
czemu mielibyśmy cię nie zabijać?
Cisza.
-Czemu? – nie daję za wygraną. Ale dziewczyna nie ma
zamiaru odpowiedzieć. Jej milczenie mówi samo za siebie. – No właśnie. Nie
istnieje żaden sensowny powód, dla którego nie mielibyśmy cię zabijać. Bo
widzisz – pochylam się nad nią – my też mamy zamiar wrócić do domu. A ty jesteś
jedną z przeszkód jakie stoją nam na drodze.
Ellie wzdryga się. Próbuje wstać, ale ją
przytrzymuję.
- Chcesz ją zabić? – pytam Catona, który ochoczo
kiwa głową. Wyjmuje swój miecz.
- A ty? – zwraca się do mnie. Uśmiecham się
złowieszczo.
- Ja się zabawię podczas wielkiego finału.
Catonowi to wystarcza. Po chwili powietrze rozdziera
mrożący krew w żyłach wrzask Rudej. Jest on tak głośny, że odruchowo zasłaniam
uszy. Czy one nie może być ciszej? – myślę z furią. Jednak nic nie robię. Bez
krzyków nie byłoby widowiska. Mimo to bębenki nadal mi pękają. W tej chwili
jedyne czego żałuję to fakt, że nie zabrałam na arenę zatyczek do uszu.
Kiedy tylko krzyk ustaje, odwracam się w stronę
Catona. Chłopak uśmiecha się szeroko. Stoi nad czymś, co kiedyś było ciałem
pewnej rudowłosej dziewczyny. Teraz zostały z niej jedynie zakrwawione kawałki
mięsa. Nawet nie potrafię rozróżnić poszczególnych części ciała. Tylko własną
siłą woli powstrzymuję odruch wymiotny. Napada mnie jedna myśl. Jak oni
zamierzają umyć to coś i ładnie to ubrać? Bo przecież zawsze tak robią.
Wysyłają umyte i przebrane ciało w skrzyni do danego dystryktu. Tym razem chyba
adresaci nie będą zadowoleni z wysyłki.
Chłopak w rzece opłukuje ręce z krwi i staje obok
mnie.
- Gotowa na miłe spotkanie z Kochasiem i jego
dziewczyną? – pyta. Uśmiecham się szeroko.
- Oczywiście – odpowiadam tylko.
***
Została nas czwórka. Ja, Cato, Kochaś i Dwunastka.
Cztery różne osoby, z dwóch różnych dystryktów. Cztery tak różniący się od
siebie trybuci. Ale tylko dwóch wygra. Ja i Caton.
Takie myśli nękają mnie gdy zbliżamy się do Rogu
Obfitości. Od zabicia rudej minął tylko jeden dzień, a raczej jedna noc, a woda
we wszystkich rzekach wyschła. Bez wody, nie ma życia. Zwłaszcza tutaj, na
arenie. Z tego właśnie powodu, wraz z Cato, kieruję się w stronę Rogu
Obfitości. Tam znajduje się wielkie jezioro, pełne krystalicznej wody.
Organizatorzy całkiem sprytnie to sobie wymyślili. Zamiast kusić nas ucztami,
po prostu zabrali nam to co niezbędne. I zmusili do spotkania się i walki.
Mijamy kolejne drzewa, a wszystkie są takie same.
Tak samo wysokie, i tak samo pozbawione wody jak reszta. Głupota, prawda? Na
szczęście rozłożyste korony drzew dają mnóstwo cienia, dzięki czemu się bardzo
nie pocę mimo gorąca.
- Czy oni zwariowali? – słyszę głos Catona, tuż za
moimi plecami. – Przecież jest ze czterdzieści stopni! Jeszcze trochę i się
rozpłynę!
Chichoczę cicho.
- Nie narzekaj – mówię – zaraz zabijesz sobie kogoś
i ci się humor poprawi. A jak nie, to sobie pomyśl, że zawsze mogą podwyższyć
temperaturę do pięćdziesięciu stopni.
To, tak jak myślałam, skutecznie ucisza chłopaka.
Idziemy i idziemy, a ja rozmyślam o domu. Mam
wspaniałą wizję, dotyczącą mnie.
Blask
reflektorów oślepia mnie na chwilę. Trwa to zaledwie sekundę, potem wzrok
przyzwyczaja się do jasności. Rozglądam się wokoło. Loże wypełnione są po
brzegi ludźmi w kolorowych strojach. Wszyscy uśmiechają się szeroko, wskazują
na mnie palcami i krzyczą coś w euforii. Przez chwilę nie potrafię zrozumieć
co, ale w końcu dociera to do mnie. Wykrzykują moje imię. Raz po raz słychać
je. Uśmiecham się szeroko. Hałas przecina głos Caesara.
-
Panie i panowie. Oto i oni! Zwycięzcy Siedemdziesiątych czwartych Głodowych
Igrzyska! Clove i Cato!!!
Owacje
mnie ogłuszają. Mam ochotę zatkać sobie uszy, ale ktoś łapie mnie za rękę.
Odwracam głowę i widzę uśmiechniętego Catona. jest on ubrany w elegancki
garnitur, czarny z dodatkami srebra. Chłopak wygląda w nim jeszcze bardziej
przystojnie niż zwykle. A wydawało mi się to niemożliwe…
Spoglądam
na swój strój. Mam na sobie krótką sukienkę, odsłaniającą prawie całe nogi.
Jest ona zrobiona z jakiegoś prześwitującego, czarnego materiału, przez który
widać zarys mojego ciała. Tuż nad talią obwiązana jestem krwistoczerwonym
paskiem. Wtedy dostrzegam siebie na wielkich ekranach. Mimo swojej prostoty,
strój idealnie jest do mnie dobrany. Ktoś spiął mi włosy w wysokiego, luźnego
koka, podtrzymywanego przez czerwone wsuwki. Usta mam pomalowane również na
czerwono, rzęsy poprawione zostały tuszem, ktoś narysował mi czarną kreskę na
powiekach…
W
tej chwili wiem, że nie jestem piękna, tylko olśniewająca i mordercza zarazem.
Cato
ciągnie mnie delikatnie za rękę. Ruszam za nim, wchodzimy na scenę. Chwieję
się, idąc w wysokich, matowo czarnych szpilkach. Mocniej ściskam dłoń Catona,
aby utrzymać równowagę. Na szczęście nie cofa on reki, tylko niezauważalnie mi
pomaga.
Na
środku sceny czeka na nas kanapa z iście królewskimi zdobieniami. Obita jest
czerwonym aksamitem. Siadam na niej, a Cato zajmuje miejsce tuż obok mnie.
Nagle zapada cisza. Wiem co zaraz nastąpi. Będziemy oglądać relację z Igrzysk i
zostaniemy ukoronowani, jako zwycięzcy. Rozlega się hymn. Podrywam się z
miejsca, gdy na scenie pojawia się prezydent Snow. Zbliża się do nas, obok
niego kroczy jakaś dziewczyna z jedwabną poduszeczką i złożonymi na niej
koronami. Czuję lekkie mrowienie w palcach, podekscytowanie rośnie z każdą
chwilą.
Prezydent
Snow wygłasza krótkie przemówienie, przedstawia nas jako zwycięzców. Następnie
podchodzi do mnie i bierze jedną z koron.
-
Gratulacje, panno Allison. Dobrze się spisałaś – mówi cicho, tak żebym tylko ja
go usłyszała. Uśmiecham się promiennie w odpowiedzi.
-
Dziękuję – mówię równie cicho.
Kiedy
prezydent odchodzi, znów siadam na kanapie. Na ekranie pojawia się Róg
Obfitości. Dźwięk gongu znów się rozlega, przypomina mi wszystko co się
wydarzyło…
Widzę
siebie. Walczę z Threshem. Odnoszę rany, ale się nie poddaję. Biorę kolejny
zamach i… Trybut z Jedenastki pada trupem.
Widzę
kolejne ofiary. Niewiele już ich było. Z triumfalnym uśmiechem patrzę jak torturuję
Katniss i ją zabijam. Cieszę się ze śmierci Kochasia, czerpię radość z jego
krzyków pełnych agonii. Potem nagranie się kończy.
-
Jeszcze raz pogratulujmy naszym nowym Tryumfatorom! – krzyczy głośno Caesar.
Wstaję. Cato ponownie łapie mnie za rękę. Ramię w ramię schodzimy ze sceny.
Kidey już nikt nas nie widzi, Cato odwraca się w moją stronę.
-
Pięknie wyglądasz, Clovie – mówi, patrząc na mnie z zachwytem. Uśmiecham się
radośnie.
-
Ty też – odpowiadam. Blondyn śmieje się cicho. Przyciąga mnie do siebie i
zbliża swoją twarz do mojej. Nasze usta łączą się w długim pocałunku…
- Clove! – głos Catona wyrywa mnie z rozmyślań. Siłą
woli się powstrzymuję przed warknięciem na niego: Co? Zamiast tego tylko patrzę
na niego ze zdziwieniem.
- Już jesteśmy – wyjaśnia Cato, wskazując na złotą
konstrukcję. Promienie słoneczne odbijają się od gładkiej powierzchni Rogu
Obfitości. Mimo woli się uśmiecham. Już niedługo rozegra się ostatni pojedynek.
Decydująca walka… Już niedługo wrócę do domu.
__________________________________________Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia.
Przepraszam, że nie miałam weny i nic nie pisałam.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że was zawiodłam!
Mam tylko nadzieję, że mój wielki powrót się wam spodoba.
I mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że ta historia dobiega końca...
Niestety tak, chociaż wolałabym żeby potrwała jeszcze trochę ;<
OdpowiedzUsuńWyłapałam parę powtórzeń, ale poza tym wszystko świetnie
Pięknie Ci wyszła scena zabójstwa, chociaż była trochę przerażająca xp
Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak poradzisz sobie z zakończeniem. Przeżyją oboje? Czy żadne z nich?
Mam nadzieję, że kolejny rozdział dodasz szybciej ;>
Mnóstwa weny i serdeczne pozdrowienia ^_^
Lily
super rozdział :D Świetnie piszesz .
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję, że jak skończysz pisać tą historię, to napiszesz oczami kogoś innego :P
OdpowiedzUsuńSuper. Pisz jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńno niestety już się kończy, ale wtedy zacznę czytać pozostałe blogi i piszesz jeszcze Gilmmer, więc nie będzie mi Ciebie brakowało. <3 świetnie opisana scena zabójstwa, choć trochę przerażająca. ;o tylko szybciutko dodaj kolejny rozdział, bo nie mogę się doczekać. weny. <3
OdpowiedzUsuńświetne
OdpowiedzUsuńŚwietny styl i pomysły. Połknęłam wszystkie rozdziały w jeden wieczór ;)
OdpowiedzUsuńNo proszę a ja juz chciałam sobie odpuścić tego bloga. Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńDzięki że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga :*
Świetny rozdział ! Niestety wiem, że ta cudowna historia niedługo się skończy ;( Ech... Ale i tak ten blog jest Boski ! <3 Mam nadzieję, że niedługo kolejny rozdział ! ;D
OdpowiedzUsuńW imieniu wszystkich fanów tego bloga pragnę podziękować Ci za poświęcony przez Ciebie czas na przygotowanie tak wspaniałego bloga o Clove. Jest naprawdę rewelacyjny . BARDZO CI DZIĘKUJEMY!!!!
OdpowiedzUsuń-w imieniu wszystkich czytelników-karjoka888
a teraz prywatnie XD
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle super! moge spokojnie wyznać że ten blog jest najciekawszy ze wszystkich blogów o Clove ( <3 )
MAM PROŚBĘ!!!!!!!!!!!!!! Napisz mi proszę dlaczego zainteresowała Cię postać Clove ??? Szczerzę ja też ją uwielbiam ale nie wiem dlaczego. Po prosto uwielbiam i koniec kropka. Cieszę się , że powstał taki blog o niej <3 pozdro
-karjoka888
Genialne uwielbiam twojego bloge
OdpowiedzUsuńaj pisz dalej dalej juz nie mohe sie doczekac @@@@@
OdpowiedzUsuńNO NARESZCIE!! teskniłam :C
OdpowiedzUsuńniesamowity zwrot akcji O.o nie spodziewałam się, że Clove zabije Cato!! nieźle Ci to wyszło ;)
OdpowiedzUsuń