Przepraszam za tą długą przerwę, ale wena mnie opóściła, a dzisiaj cudownie powróciła. Jeszcze raz przepraszam i zapraszam do czytania.
____________________________
Cato patrzy na mnie smutno, w milczeniu. Doskonale rozumie co może oznaczać takie wspomnienie. Przynajmniej zdaje sobie sprawę, że to nic dobrego.
Opuszczam
głowę i patrzę na czubki swoich butów. Jednym z nich wykopuję grudkę ziemi.
Myślę o całym moim życiu. Nigdy nie byłam szczęśliwa. Nie okazywałam swoich
uczuć, nikomu nie zdradzałam swoich słabości. Nie mogłam pękać. Byłam z Dwójki,
dystryktu wojowników, a nie mazgai.
Powiedzenie komuś o tym co sprawia ci ból, równało się ze zdradzeniem
wszystkich swoich słabych punktów własnemu wrogowi. Zawsze była możliwość, że
dana osoba wykorzysta tę wiedzę przeciwko tobie.
Nigdy nie
byłam szczęśliwa. Nie czułam się potrzebna komukolwiek. Byłam, bo byłam,
istniałam, bo istniałam. Moje życie nie miało sensu. Wszystko ograniczało się
do pójścia do szkoły i na trening. Codziennie to samo, codziennie ta sama
męczarnia. Gdybym chociaż wiedziała, że moim rodzicom zależy na mnie, że mnie
kochają. Możliwe, że by to coś zmieniło
Kiedy dłużej się nad tym wszystkim zastanowię, to coraz bardziej rozumiem dlaczego zgłosiłam się na Głodowe Igrzyska. Życie albo śmierć. Wygrywasz albo przegrywasz. Gdy się zgłaszałam, nie miał dla mnie zbytniego znaczenia fakt, że mogę odnieść śmierć. Byłam pewna wygranej. Tym samym chciałam pokazać rodzicom, że jestem lepsza niż myślą, że jestem warta uwagi. Dopiero teraz rozumiem, że to nie ma znaczenia. Jeśli wygram rodzice pokochają mnie właśnie za ten wyczyn, a nie widząc jaka jestem. Dla nich będzie się liczyła tylko wygrana. Dzięki mnie staliby się bardziej rozpoznawalni. Gdybym przegrała… nie sądzę by długo rozpaczali po mojej śmierci. Skoro nie zwracali na mnie uwagi za życia, to czemu mieliby to robić kiedy już będę martwa? Zresztą śmierć oznacza jedynie początek. Wierzę, że kiedyś trafię do lepszego miejsca, gdzie wszystko będzie prostsze.
Kiedy dłużej się nad tym wszystkim zastanowię, to coraz bardziej rozumiem dlaczego zgłosiłam się na Głodowe Igrzyska. Życie albo śmierć. Wygrywasz albo przegrywasz. Gdy się zgłaszałam, nie miał dla mnie zbytniego znaczenia fakt, że mogę odnieść śmierć. Byłam pewna wygranej. Tym samym chciałam pokazać rodzicom, że jestem lepsza niż myślą, że jestem warta uwagi. Dopiero teraz rozumiem, że to nie ma znaczenia. Jeśli wygram rodzice pokochają mnie właśnie za ten wyczyn, a nie widząc jaka jestem. Dla nich będzie się liczyła tylko wygrana. Dzięki mnie staliby się bardziej rozpoznawalni. Gdybym przegrała… nie sądzę by długo rozpaczali po mojej śmierci. Skoro nie zwracali na mnie uwagi za życia, to czemu mieliby to robić kiedy już będę martwa? Zresztą śmierć oznacza jedynie początek. Wierzę, że kiedyś trafię do lepszego miejsca, gdzie wszystko będzie prostsze.
Unoszę głowę
i spoglądam na niebo. Powoli robi się ciemno. Strasznie szybko, to zapewne
sprawka organizatorów. Na pewno uważają, że tak będziemy rozpalać ogniska i
wtedy damy znaleźć się innym. W końcu muszą zrobić coś, żebyśmy zaczęli ze sobą
walczyć.
-To –zaczyna
Cato nieśmiało –co tak dokładnie ci się przypomniało?
Patrzę na
niego smutno i przygryzam wargę. Nie mam ochoty mówić na oczach Kapitolu za
kogo uważa mnie własny ojciec. Obracam szybko głowę.
-Przepraszam
–mówi szybko chłopak. Siada obok mnie i obejmuje ramieniem. Czuję jak serce
zaczyna mi bić szybciej. –Nie mów, jak nie chcesz.
Uśmiecham
się słabo. Siedzimy tak jeszcze przez chwilę. Nagle Cato wstaje.
-Pójdę
znaleźć coś do jedzenia. Zostań tu i pilnuj plecaków –dodaje, gdy widzi, że już
się podnoszę. Wydymam usta i krzyżuję ręce na piersiach jak mała, obrażona
dziewczynka. Blondyn tylko chichocze cicho. Odchodzi, kręcąc z rozbawieniem
głową.
Siadam na
kamieniu i biorę jeden plecak. Przez chwilę grzebię w środku ręką. Wyjmuję
noktowizory i wkładam je. W kilka minut słoneczny i upalny dzień zmienił się w
czarną, chłodną noc. Pocieram dłonie o siebie, powietrze, wydobywające się z
moich ust, zamienia się w biały obłoczek. Chcę żeby Cato już tu siedział. Na
szczęście nie musze długo na niego czekać. Po chwili wyłania się z drzew. W
ręce ma dwa króliki. Uśmiecham się pod nosem.
-Szybko ci
to poszło –mówię i wskazuję na zwierzęta.
-Pamiętaj
kto przed tobą stoi –odpowiada. Parskam śmiechem.
-Skromny jesteś
–szepczę, kiedy koło mnie siada. Wyrywam mu króliki.
-Jutro je
upieczemy –oznajmiam. –Ja mogę stać dzisiaj na warcie –dodaję.
-Nie jesteś
śpiąca? –pyta Caton.
-Wyspałam
się, kiedy byłam nieprzytomna.
Wyjmuję kilka noży, a blondyn tylko wywraca oczami.
-Niech ci
będzie –mruczy cicho i kładzie się. –Ale
jak zginę, to będę obwiniać ciebie –grozi jeszcze. Tylko uśmiecham się w
ciemności. Po kilku minutach Cato śpi jak zabity.
Rozglądam
się dookoła. Wszędzie panuje grobowa cisza, której nie przerywa nawet najmniejszy
podmuch wiatru. Wśród ciemności, drzew i krzewów nie widać żadnej żywej duszy.
Żadnych zwierząt. Nawet małej myszy. Wszystko jakby wstrzymało oddech w
strachu, że zostanie zauważone. Nie działa to dobrze na moją wyobraźnię.
Gałęzie drzew wyglądają jak długie ramiona, a ich odgałęzienia jak zwinne palce
gotowe zacisnąć się na mojej szyi. Jasny księżyc oświetla wszystko bladą,
tajemniczą poświatą, aż włosy jeżą mi się na głowie, a po plecach przechodzi
dreszcz. Po raz pierwszy odkąd znalazłam się na arenie czuję strach. Nie licząc
uczty pod Rogiem. W pewnym momencie pomiędzy krzewami dostrzegam błyszczące
ślepia. Zrywam się na równe nogi, ale oczy w tym momencie znikają. Z trudem
powstrzymuję drgania nóg. Nie mogę być słaba, nie na oczach Kapitolu, Panem,
rodziców. Jestem silna, wcale się nie boję.
Wśród ciszy
słyszę dudniące bicie swojego serca. Przyspiesza ono gwałtownie, gdy pomiędzy
drzewami znowu ukazują się te oczy. Zaciskam dłoń na nożu i cofam się trochę.
-Cato
–szepczę prawie niedosłyszalnie. Głos uwiązł mi w gardle. Po chwili z krzaków
wynurza się… coś. Nie mam pojęcia co to jest. Zwierzę, bo tak nazywam je w
myślach, ma smukłą sylwetkę. Błyszczące ślepia są doskonale widoczne w mroku,
nawet bez użycia noktowizorów. Szpiczaste uszy muszą być bardzo czułe na
dźwięki. Pysk wygląda trochę jak mieszanka tygrysa i pumy. Gładką, żółtą sierść
pokrywają czarne plamy. Miękkie, duże łapy delikatnie stąpają po ziemi, nie
łamiąc żadnej, nawet najmniejszej gałązki, a ostre pazury bielą się w świetle
księżyca. Ogon zwierzęcia drga nerwowo, a jego oczy, zapewne doskonale widzące
w ciemności, patrzą dokładnie na mnie. Zastygam w miejscu. Nie wiem czy
uciekać, czy walczyć. Myśl logicznie! –nakazuję sobie. Nie mogę uciec. Wtedy
zwierzą na pewno ruszy w pogoń za mną. Jestem ofiarą. Pozostaje mi się tylko
bronić.
Nie
spuszczam tego czegoś z oczu. Nigdy nie widziałam podobnej istoty. To zapewne
zmiech. Nie ma innej opcji. Zwierzę robi jeszcze kilka kroków w moją stronę.
Staje mniej więcej w odległości jakiś pięciu metrów ode mnie. Zastanawiam się
ile zajmie mu przebycie ich. Może udałoby mi się wdrapać na drzewo. Nie, nie
mogę tak zostawić Catona. Możemy wygrać we dwoje. Ja mu w tym pomogę.
Patrzę
jeszcze przez chwile na zwierzę. Nim zdążę choćby drgnąć, zmiech rzuca się na
mnie z ogłuszającym rykiem.
____________________________________Zapraszam również do przeczytania bloga o Catonie <tutaj> Mnie się on bardzo spodobał. Pozdrawiam wszystkich :D
Rozdział jak wszystkie świetny :D Zrobiłaś napięcie zmiechem i delikatnie dodałaś ,,różu" jak ja to nazywam. Me gusta :P
OdpowiedzUsuńCiekawe jak ta walka ze zmiechem się skończy... A może nagle pojawi się Katniss i kochaś? Mam sporo domysłów, ale to od CIEBIE zależy co stanie się dalej :)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
Pozdrawiam :P
Hej :) Niedawno znalazłam Twojego bloga i powiem szczerze - jest genialny. Widziałam od początku, jak Twój styl się rozwija i powiem szczerze, że jestem zaskoczona. Oczywiście, od początku Twój styl był dobry, ale teraz jest wręcz genialny. Potrafisz budować dość dynamiczną atmosferę, np. kiedy walczyli przy rogu. Ale przejdźmy do notki.
OdpowiedzUsuńLubię ją. Co prawda, trochę krótka, ale jednak mi się podoba. Zaczynając od początku:
Uwielbiam ten paring. Cato i Clove. Według mnie, idealnie do siebie pasują. Po prostu są dla siebie stworzeni. Podoba mis się to, że nie opisujesz jedynie akcji, a wplatasz też wspomnienia. Kocham, kiedy bohaterowie mają tajemniczą przeszłość.
"Tym samym chciałam pokazać rodzicom, że jestem lepsza niż myślą, że jestem warta uwagi" - Ten cytat mnie strasznie poruszył. Jest taki...prawdziwy. Nie jak te wymuszone zdania, żeby zapełnić miejsce, z jakimi można się spotkać przy innych opowiadaniach.
Uwielbiam ten moment, w którym Clove droczy się z Catonem. Po prostu jest świetny! Potem warta. Zaskoczyłaś mnie, myślałam, że to będzie jakiś trybut, atu zmiech. o.o
W każdym razie wszystko mi się strasznie podoba.
Weny!
Mistic
PS Weszłabyś? Dopiero zaczynam, a myślę, że tematyka podobna...http://piesni-kosoglosa.blogspot.com Z góry dzięki.
Dziękuję za tak miłe słowa. Bałam się, że te przemyślenia Clove wyjdą takie wymuszone zapchajdziury. Od dawna chciałam je napisać i cieszę się, że jakoś mi to wyszło.
UsuńNa twojego bloga już wchodzę (albo dopiero)
Igrzyska Śmierci - Śmierć Clove wktórym rozdziale następuje
UsuńTak czytam, czytam, doczytuję do końca. Patrzę, polecasz blog o Catonie. No to poczytam jak ktoś opisuje Cato inaczej niż ja. Klikam na link, a tu mój FanFick :D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny, czekam na kolejne ;)
Super!!! Cieszę się,że nareszcie dodałaś nowy rozdział :) Uwielbiam twój blog i jestem bardzo ciekawa jak się zakończy...(Mam tylko nadzieję, że Clove ani Cato nie umrą ;D) Ja też uwielbiam tą parę i czekam zniecierpliwiona już na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńWeny życzę! :D
Wreszcie :p. Za szybko skończyłam. Lubie. Lubię. Lubię. Kocham. A tylko mi ich uśmierć to zabiję! Żart =D. Mignęło mi tylko kilka przecinków przed "co". Ale szkopuł. Och, już czekam na nowy rozdział... :>
OdpowiedzUsuńszacunek, 28 rozdziałów to naprawdę sporo. : )
OdpowiedzUsuńNajbardziej mnie ciekawi jak to się skończy. Kto przeżyje ? Czy Clove przeżyje ? Miło się czyta. Podoba mi twój styl pisania. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. : 3
Ja już mam wszystko zaplanowane do samego końca. Będzie się działo hehe
OdpowiedzUsuńSuper,jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńZ każdym kolejnym rozdziałem ta historia coraz bardziej mi się podoba. Muszę przyznać, że dzięki tobie polubiłam Clove, choć podczas czytania IŚ, szczerze jej nienawidziłam. Życzę weny. ;D
OdpowiedzUsuńNaprawdę piszesz coraz lepiej, świetny rozdział. Jak zawsze życzę weny. :)
OdpowiedzUsuń-Lena
Mój blog: http://change-your-life-take-all.blogspot.com/?view=classic . Chętnie poznałabym twoją opinie na temat prologu.
Piszesz jak zwykle super!! Dzięki Tobie zmieniłam ulubioną bohaterkę :P Weny.
OdpowiedzUsuńWow. Po prostu wow. Dziś przypadkiem natknęłam się na Twojego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały :D. Czekam na kolejną notkę :)
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham. Chcę następny. JUŻ ZARAZ TERAZ. Pisz szybko.
OdpowiedzUsuńWeny
Zostawiłaś komentarz na OL, w którym pytałaś, czy możesz zmienić szablon. Odpowiedź brzmi: tak. Zabrałam się za ten punkt, ale mogę go w każdej chwili edytować. :)
OdpowiedzUsuńinna
Przeczytałam całość w 2 dni. Po prostu GENIALNE. Kocham Clato i tego bloga...pisz dalej ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńIgrzyska Śmierci - Śmierć Clove w którym rozdziale...
OdpowiedzUsuń