8.09.2012

ROZDZIAŁ 13

Idziemy dalej. Jeszcze przez chwile stoję i się rozglądam.
-Clove? Idziesz?
To Cato. Patrzy na mnie. Kiwam głową i wraz z nim dołączam do reszty.
Idziemy powoli, ale po kilkunastu metrach się zatrzymujemy. Zauważam, że Kochaś się czemuś przygląda. Podchodzę do niego. Staje w odległości kilku metrów.
-O co chodzi? –pytam opryskliwie. Przenosi wzrok na mnie.
-To jej sidła.
Patrzę na niego uważnie.
-Jesteś pewien?
Wstaje. Opiera się o drzewo.
-Nie na sto procent, ale…
Denerwuję się. Rzucam w niego nożem. Nie do końca w niego, nie chcę go na razie zabijać. Narzędzie wbija się w drzewo tuż przed jego nosem.
-Nie ma żadnych ale! –krzyczę ze złością. Chcę do niego podejść, ale Cato łapie mnie za rękę.
-Chodźmy dalej.
Wyszarpuję się. Wszyscy ruszają. Podchodzę do kochasia i przykładam mu nóż do gardła.
-Albo mi odpowiesz czy to jej sidła, albo cie zabiję. Tu i teraz!
Reszta się odwraca. Podchodzą do mnie. Chcą mnie odciągnąć, ale ich kopię. Peeta nadal nic nie mówi. Patrzę mu prosto w oczy.
-Tak czy nie?!
Kochaś patrzy na mnie. Widzę w jego oczach przerażenie.
-To jej –mówi szybko. –Na pewno.
Puszczam go.
-Masz szczęście.
Odchodzę. Idę szybko. Idziemy jakieś pół godziny i trafiamy na brzeg lasu. Nikt niczego nie zabrał. Wszystko jest tam gdzie to zostawiliśmy. Biorę jabłko i zaczynam jeść. Nadal jestem zła. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nigdy nie sądziłam, że arena może tak cię zmienić.
Siadam na ziemi przy jeziorze. Po co się zgłosiłam? To pytanie zaczęło mnie męczyć od czasu wywiadów. Co tak naprawdę chciałam osiągnąć? Po chwili już wiem.
-Pokażę wam co potrafię –mówię szeptem. Zwracam się do rodziców.
Podchodzi Cato. Siada obok mnie.
-Co się z tobą dzieje? –pyta.
-Ale o co ci chodzi?
Nic nie rozumiem. Co miał na myśli? Czy naprawdę przez cały dzień zachowywałam się dziwnie? Najwidoczniej tak. Inaczej by nie pytał.
-Przez cały dzień byłaś taka rozdrażniona.
-Trochę się denerwowałam rozpoczęciem Igrzysk. Ale już mi minęło.
Odchodzi. Cały czas myślę o tym co pokazać, żeby rodzice uwierzyli, że jestem silna. Wrócę, a jak znów będę w domu, będę znana w całym Panem. Pożałują, że we mnie nie wierzyli.
Siedzę i obserwuję taflę wody. Odbija się w niej księżyc. Ciekawe czy oglądają Igrzyska? Biorę kilka kamieni i rzucam nimi jak najdalej. Nie mogę znieść bezczynności. Wstaję, biorę kilka noży. Staję piętnaście metrów przed granicą lasu. Biorę jeden nóż i rzucam. Muszę poćwiczyć.
-Mało ci?
Odwracam się. Za mną stoi Cato.
-Zawsze trafiasz. Co chcesz jeszcze wyćwiczyć?
Uśmiecham się.
-Sama nie wiem. Muszę poćwiczyć nad dalszym rzucaniem.
Biorę kolejny nóż. Rzucam. Za każdym razem wychodzi mi lepiej. Podchodzę do drzewa i wyjmuję nóż.
-Nie masz czasem nagłej potrzeby wyładowania energii? –pytam go.
-Może czasem.
Patrzy na mnie pytająco.
-Dlatego rzucasz? Musisz wyładować energię?
-A co, przeszkadza ci to? –pytam ze śmiechem. –Nadal jestem na niego zła.
Cato otwiera usta, ale mu przerywam.
-Nie pytaj na kogo, bo dobrze wiesz. Dlaczego nie możemy go zabić?
-Wiesz dlaczego –odpowiada. No oczywiście, że wiem. Ale musiałam to powiedzieć.
Chłopak odchodzi. Wyjmuje wszystkie noże z pni drzew. Podchodzę do rogu. Koło niego rozłożyliśmy wszystko co mamy. Biorę część drewna i rozpalam ognisko. Jest zimno. To pewnie robota organizatorów.
-Marvel, ty pierwszy stajesz na warcie.
Chłopak się zgadza. Widać, że ma jeszcze dużo energii. Kładę się przy ognisku. Myślę o całym dniu. Zabiłam mnóstwo ludzi. Staram się o tym nie myśleć, ale i tak zasypiam dopiero po godzinie. W nocy męczą mnie koszmary.

7 komentarzy:

  1. Podoba mi się. W sumie szkoda, że umarła :C

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy będzie dalsza część?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twojego bloga! : D

    OdpowiedzUsuń
  4. ok! to jest genialne!!!!!!!!!1

    OdpowiedzUsuń
  5. Super każdy rozdział jest jeszcze lepszy

    OdpowiedzUsuń
  6. Normalnie z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej :)

    OdpowiedzUsuń