2.11.2012

ROZDZIAŁ 19

Jest wcześnie rano, długi weekend, a ja piszę dla was nową notkę. Chyba oszalałam, ale cóż, takie jest życie. Po prostu nie potrafię znieść tych pytań "kiedy nowa notka?". Najpierw miałam zamiar wstawić na każdym blogu po jednym rozdziale jednocześnie, ale cóż, Śpiew Kosogłosa musi poczekać.
______________________________

Zaczyna się robić coraz ciemniej. Nie zwalniam. Chcę jak najszybciej znaleźć się przy rzece. Skończyła mi się woda. Wiele razy powtarzałam sobie, że za dużo piję. Nie wniosło to żadnych zmian do mojego życia. W takich chwilach jak ta bardzo tego żałuję.
Robi się całkiem ciemno. Teraz ledwo widzę czubek własnego nosa. Wyjmuję z plecaka noktowizory i zakładam je. Od razu czuję się lepiej, że ten z moich zmysłów działa bez zarzutu nawet w całkowitej ciemności. Staję i rozglądam się wokół. Do rzeki najwidoczniej jeszcze kawałek drogi. Wchodzę do jakiejś jaskini, którą zauważam tuż przy wielkim krzaku. Ostrożnie wchodzę do niej, a wejście zakrywam liśćmi i gałęziami. Miejsca w środku nie ma zbyt wiele, ale na szczęście nie jestem wysoka. Wyjmuję z plecaka śpiwór i kładę się na kamienistej ziemi. Próbuję zasnąć.
Mijają kolejne minuty, a ja wciąż nie śpię. Nie potrafię znaleźć wygodnej pozycji. Jakkolwiek bym się nie położyła, kamienie wbijają mi się w plecy. Cały czas się wiercę, przewracam z boku na bok. Durni organizatorzy. Na pewno zrobili to specjalnie.
Kładę się na plecach i patrzę ze złością w sufit jaskini. Mam nadzieję, że widać to na kamerach. Nie wiedząc co robić, zaczynam myśleć o moich przeciwnikach. Oprócz mnie na arenie znajdują się jeszcze Cato i Marvel. Sherwin na pewno pilnuje zapasów. Katniss Everdeen pewnie ukrywa się na jakimś drzewie i strzela z łuku do małych zwierząt, którymi się żywi. Może dołączy łado niej ta mała dziewczynka z Jedenastki, która uczepiła się jej na szkoleniu. Ta Rue czy jakoś tak… oprócz nich jest jeszcze rudowłosa dziewczyna z Piątki. Sprytna i tajemnicza. Na pewno ma jakiś sponsorów. Dochodzi jeszcze Kochaś. Na pewno umiera gdzieś powoli. Czyli osiem osób. A, jest jeszcze Thresh z Jedenastki. Od czasu bitwy przy Rogu Obfitości go nie widziałam. Ukrył się gdzieś w wysokich trawach. Tam nikt nie chciał się zapuścić. Szkoda, że ten chłopak nie chciał się do nas przyłączyć. To byłby wspaniały sojusznik. Ale to nie ma znaczenia. I tak odłączyłam się od Catona i Marvela. On na pewno zostałby z nimi.
Moje rozmyślania przerywają głośne dźwięki hymnu. Świat jaśnieje. Wychodzę ze śpiwora i wyglądam na zewnątrz. Patrzę na niebo, na którym ukazuje się twarz chłopaka z Dziesiątki, którego zabiłam dziś rano. Z kamiennym wyrazem twarzy przyglądam się zdjęciu. Moja mina nie ukazuje żadnych uczuć. Wcale nie czuję się źle z myślą, że większość osób, które zginęły na arenie, zabiłam ja. Od urodzenia była przyzwyczajana do tego, że to nic złego. To normalne. Na Igrzyskach wszyscy zabijają. Każdy chce przeżyć.
Wracam do jaskini i wchodzę do śpiwora. Powoli zasypiam.
***
Budzę się o świcie. Kilka pierwszych, słonecznych promieni oświetla moją twarz. Wygrzebuję się ze śpiwora i wpycham go do plecaka. Wyłażę z jaskini. Wdycham świeże powietrze. Dzień jest piękny. Jaskrawe słońce przyjemnie grzeje. Ptaki śpiewają, po drzewach biegają wiewiórki. Zauważam, że odkąd znalazłam się na arenie bardziej zwracam uwagę na piękno otaczającego mnie świata. Kompletnie nie pasuje to do mnie. Jestem bezlitosnym zabójcą, nie jakimś artystą.
Zakładam plecak na plecy i idę przed siebie. Muszę dojść do tej rzeki. Inaczej umrę z pragnienia. Nigdy mi nie brakowało jedzenia czy wody, więc mocno odczuwam brak czegoś do picia. Przez to mam gorzej od dzieciaków z biedniejszych Dystryktów. One są przyzwyczajone do głodu.
Idę wytrwale przed siebie. Przechodzę przez jakieś krzaki i prawie wpadam do wody. Jej powierzchnia lekko faluje. Zanurzam ręce w chłodnej cieczy. Ściągam plecak i wyjmuję dwie butelki, które napełniam po brzegi krystalicznie czystą wodą. Dodaję do niej kilka kropel jodyny, aby zabić bakterie. Zakręcam butelki i wkładam do plecaka. Postanawiam skorzystać z okazji i się umyć. Ściągam bluzę, koszulkę i spodnie. Ubranie odkładam na bok, wraz z butami. Zanurzam się w chłodnej wodzie. Opłukuję się z brudu z całego mojego pobytu na arenie. Rozwiązuję włosy i wkładam głowę pod powierzchnię.
Po jakiś piętnastu minutach wychodzę z wody. Zarzucam kurtkę na ramiona, a resztę ubrań płuczę z brudu, krwi i potu. Rozkładam je na kamieniu, aby wyschły. Następnie biorę noże i czyszczę je. Muszę coś robić, nienawidzę bezczynności. Po upływie pół godziny wkładam na siebie suchą koszulkę i czyste spodnie. Zakładam buty. Bluzę i kurtkę wkładam do plecaka, broń wkładam za pas. Wstaję z ziemi. Postanawiam znaleźć jakieś miejsce do spania.
Niedaleko od miejsca w którym się zatrzymałam zauważam mnóstwo małych jaskiń, tuż przy rzece. W jednej z nich zamierzam przenocować. Podnoszę głowę. Słońce jest wysoko, chyba zbliża się południe. Siadam na jakiejś skale. Ciekawe od ilu dni jestem na arenie? Nie potrafię tego policzyć. Za każdym razem nie jestem pewna czy dzień o którym myślę to były tylko dwadzieścia cztery godziny czy więcej. Kręcę z rezygnacją głowę. Otwieram plecak i wyjmuję kawałek chleba, jabłko i trochę suszonego mięsa. Powoli jem mój mały obiad. Popijam wszystko wodą.
Patrzę przed siebie, na wysokie drzewa i błękitne niebo. Ciekawe czy rodzice mnie oglądają? Może pomyśleli, że nie chcą widzieć mojej śmierci? W końcu uważają, że jestem słaba i nie dam sobie rady. Zdziwią się jak wrócę do domu. Mama będzie mnie błagać na kolanach bym jej przebaczyła. Wyobrażam sobie jak siedzę na wspaniałym fotelu przeznaczonym dla zwycięzcy, z koroną na głowie. Uśmiecham się na myśl, że Glimmer pewnie też myślała, że tam usiądzie. A teraz nie żyje. Umarła po użądleniu przez osy gończe. Jedyne czego żałuję to właśnie to, że nie ja ją zabiłam. Nie wiem czemu wciąż o tym myślę. Tak samo jak o mojej wygranej. Powinnam się skupić na odnalezieniu innych trybutów i zabiciu ich, a nie na takich bzdurach.
Patrzę na bielutką chmurę przypominającą koronę. Uśmiecham się pod nosem. Wygram to.
______________________________

Rozdział nie jest zbyt długi. Zapewne liczyliście na coś większego, bo tyle czasu mnie nie było. Niestety, w tamtym tygodniu nie wyrobiłam. Czasem tak już jest jak się prowdzi cztery blogi.
Postanowiłam odpowiedzieć na zadane mi pytanie, a mianowicie jak skończę bloga. Tak naprawdę sama tego nie wiem. Na samym początku chciałam nie naginać wersji Collins, ale potem miałam wątpliwości. W końcu w opowiadaniach FF chodzi o to, aby tworzyć własne wersje różnych książek, zmieniać je. Zapewne będę wiedziała jaki będzie koniec kilka dni przed napisaniem rozdziału z ucztą przy Rogu Obfitości.
Chciałam również zaprosić do czytania moich dwóch innych FF Igrzysk Śmierci: Śpiewu Kosogłosa i 25 Głodowych Igrzysk.
Pozdrawiam serdecznie.
Clove

7 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo mi się podoba, miło, że dodajesz przemyślenia Clove, to bardzo pogłębia charakter jej postaci. Dziękuję za odpowiedź na pytanie, nie mogę się doczekać, jak dalej potoczą się losy dziewczyny. Mimo, że w książce Collins przedstawiała ją mało sympatycznie, ja lubiłam zarówno ją, jak i Catona. Lecę czytać notki na reszcie blogów.
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!! Od początku lubiłam Clove, ale dzięki Twojemu FF stała się moją ulubioną postacią. Kocham Cię za to:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, z tej strony Alucardyna. Igrzysk nie znam, nie czytałam, nie widziałam filmu i kompletnie nie wiem, o co w tym chodzi. Ocenić mogę, przynajmniej spróbować, ale nie wiem, co mi z tego wyjdzie, bo nigdy nie oceniałam fanfiction przy którym nie miałam pojęcia o oryginale...
    nie wiem, to Ty najlepiej znasz swoją fabułę i wiesz, czy mogę ją oceniać bez znajomości książki.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo zainteresowała mnie twoja twórczość, na razie czytam 2 twoje blogi i mam zamiar zabrać się do następnych. Świetnie piszesz, miło się to czyta. Ten rozdział jest fajny, zresztą jak każdy. Życzę bardzo dużo weny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, kobieto, dobrze piszesz! Nie użalaj mi się tu (mimo, że sama to robię, ale co tam xd). A rozdział podoba mi się jak zawsze. Nic dodać, nic ująć ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie powiem, lubię Twojego bloga.
    Obserwuje go już od jakiegoś czasu, czytam wszystkie notki, i bardzo polubiłam twój styl pisania. Na początku było trochę błędów, ale teraz jest naprawdę dobrze. Nie piszę tego z punktu widzenia znawcy, ale... Podoba mi się :)
    Czytałam inne Twoje blogi, ale ten jest najlepszy :) Dobrze się wczuwasz w postać, jest lekko cyniczna, bezwzględna (czyt. gdy Glimmer zginęła, a Clove cieszyła się, jakby prezent dostała :)) taka jaka powinna być.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby Katniss nie zgłosiła się na trybuta? Gdyby Peeta nie przetrwał masakry przy Rogu Obfitości? Albo gdyby żadne z nich nigdy nie trafiło na arenę? A może chcielibyście, żeby 74. Głodowe Igrzyska wygrała Liszka, Rue lub ktoś całkiem inny?
    Wyobraźcie sobie forum rpg, którego fabuła toczy się wokół Igrzysk, ale nic nie jest z góry ustalone, a losami bohaterów sterujecie Wy. I to do Was należy decyzja o tym, jak potoczą się wydarzenia. Kuszące? To nie wszystko.
    Jeśli chcecie, możecie stanąć po drugiej stronie barykady i wcielić się w stylistę, mentora, Strażnika Pokoju, czy po prostu zwyczajnego mieszkańca Kapitolu. Wynająć apartament w supernowoczesnym mieście i być kim tylko zapragniecie.
    Tutaj wszystko jest możliwe.

    Zapraszam na www.panem.aaf.pl :)

    OdpowiedzUsuń