2.09.2012

ROZDZIAŁ 10

Idę szkolnym korytarzem. Właśnie skończyły się lekcje. Szkoła pustoszeje, wszyscy idą na trening. Ale nie ja. Nie mogę iść, mam kontuzję. Kiedy przyszłam do domu z naderwanym mięśniem, moja mama bardzo się tym przejęła. Jeszcze kilka dni i będę znów trenować. To dobrze, bo za miesiąc są moje pierwsze dożynki. Mam już wychodzić, ale drogę zastępuje mi jakiś chłopak. Jest o wiele większy ode mnie. Próbuję go wyminąć, ale on nie chce mnie przepuścić.
-To ty jesteś Clove Allison? Córka Evy Allison?
Kiwam szybko głową.
-Przez twoją mamuśkę mój ojciec stracił pracę. Postanowiłem się zemścić. Kiedy wejdziesz do domu ona nawet cię nie rozpozna.
Uderza mnie prosto w twarz. Bierze kolejny zamach.
-Zostaw ją –mówi ktoś inny. To syn przyjaciółki mojej mamy. Widać, że jest silniejszy od tego chłopaka. Słyszę jeszcze jego głos.
-To jeszcze nie koniec.
Idę szybko do domu. Wchodzę i …
Gwałtownie się budzę.
Przypominam sobie sen. Tak dokładnie to wspomnienie z czasów kiedy miałam kontuzję. To był najgorszy moment mojego życia. 
Wstaję z łóżka i idę do łazienki. Myję się i ubieram. Wychodzę z pokoju. Berro już na mnie czeka. Idę za nim na lotnisko. Czeka tam na nas poduszkowiec. Kiedy łapię się drabinki, płynący przez nią prąd mnie unieruchamia. Drabinka wraz ze mną zostaje wciągnięta na pokład, ale ja nadal nie mogę się ruszyć. Podchodzi do mnie kobieta ze strzykawką w dłoni.
-Clove, teraz umieszczę lokalizator twoim ramieniu. Nie ruszaj się.
Po co to mówi? Przecież wie, że nie mogę. Kiedy lokalizator jest na swoim miejscu, odzyskuję zdolność ruchu. Stylista prowadzi mnie do sąsiedniego pomieszczenia. Jest tam stół zastawiony jedzeniem. Jem dużo. Przed wyjściem na arenę chcę się najeść.
Po upływie pół godziny drogi szyby ciemnieją. Dojeżdżamy na miejsce.
***
Idę długim korytarzem mieszczącym się pod areną. Strażnicy Pokoju prowadzą mnie do mojej komory przygotowawczej. Tam dostanę swój strój na arenę. Stamtąd też na nią trafię. Wchodzę do małego pomieszczenia. Jako pierwsza go używam. Zresztą, również jako ostatnia. Każda arena używana jest tylko raz. Potem można ją zwiedzać. To rozrywka dla Kapitlińczyków. Niektórzy spędzają na nich wakacje. Można wziąć udział w rekonstrukcji Igrzysk. Oczywiście nikt nie ginie.
Na małym stoliku leży pakunek. Wyjmuję ze środka koszulkę krótkimi rękawami, bluzę i kurtkę oraz spodnie. Na ziemi stoją skórzane buty do kompletu. Berro pomaga mi wszystko włożyć. Ogląda materiał.
-Spodziewaj się zimnych nocy –mówi. Kiwam głową.
-Sprawdź czy wszystko psuje.
Kręcę rękami, biegam.
-Idealnie –mówię cicho. Biorę szklankę wody. Popijam ją małymi łyczkami. Po minucie kobiecy głos oznajmia, że już czas. Odkładam szklankę i podchodzę do metalowej tarczy. Wchodzę na nią. Patrzę na stylistę.
-Dziękuję –mówię. –Za wszystko.
-Miło mi się z tobą pracowało. Powodzenia Clove. Wierzę, że się jeszcze zobaczymy.
Szklany cylinder oddziela mnie od stylisty. Nic nie słyszę. Jeszcze przez chwilę nic się nie dzieje, ale czuję jak unoszę się na metalowej tarczy. Odczuwam lekki strach. A co jeśli już za chwilę będę martwa?
Oślepia mnie jaskrawe światło. Jednak mój wzrok szybko przyzwyczaja się do niego. Słyszę głos Claudiusa.
-Panie i panowie, siedemdziesiąte czwarte Głodowe Igrzyska uważam za otwarte!
Sześćdziesiąt sekund. Tyle musimy stać na metalowych tarczach. Ten kto zejdzie szybciej uruchomi bomby i wyleci w powietrze. Czekamy na gong. Rozglądam się dookoła. Za mną jest wielkie jezioro i wysokie trawy. Przede mną, za rogiem obfitości, rozciąga się wielki las. Igrzyska rozpoczęły się.
Słyszę dźwięk gongu.

5 komentarzy:

  1. No dobra. Clove się zakochała w Catonie, ale dlaczego tego nie okazuje?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo miłość to słabość. Ona nie chce okazywać słabości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano racja :)
    Clove to prawdziwa zabójczyni !

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest super
    Wiem że to nie w tym rozdziale, ale Clove naprawdę nienawidzi Katnis

    OdpowiedzUsuń