-To nasz nowy sojusznik –mówi Cato. Patrzę na niego ze
zdziwienie. Sojusznik? Czy oni postradali zmysły? Trzeba go zabić. Jak
najszybciej.
Patrzę na chłopaka uważnie.
Patrzę na chłopaka uważnie.
-Chodźmy już –mówię i wchodzę do lasu. Za mną podąża reszta.
Mogliby mnie teraz zabić, ale się nie boję. Na razie trzeba wykończyć
słabszych, dopiero później siebie nawzajem. Idę przez las. W nocy wygląda
naprawdę strasznie. Zachowuję zimną krew. Muszę być twarda. W końcu tego mnie
uczyli. Nie wolno mi się bać, ani zwracać uwagę na ból. Kiedy skrzywiłeś się
albo nie mogłeś dalej biec, nazywano cię słabeuszem. Tak właśnie to wyglądało.
Kiedy wrócę nie będę już musiała trenować. Całe Panem będzie leżało u mych stóp. Nagle uświadamiam sobie straszną rzecz. Będę musiała wszystkich zabić.
-Clove? O co chodzi?
Kiedy wrócę nie będę już musiała trenować. Całe Panem będzie leżało u mych stóp. Nagle uświadamiam sobie straszną rzecz. Będę musiała wszystkich zabić.
-Clove? O co chodzi?
Podnoszę głowę. Cato przypatruje mi się. Faktycznie, cały
czas stoję.
-Nie, nic się nie stało. Zdawało mi się tylko, że coś
słyszę.
Cato patrzy na mnie uważnie. Dobrze, że umiem kłamać. Teraz
to on idzie przodem. Podążam tuż za nim. Wiem, że powinnam się skupić. Każdą
chwilę nieuwagi mogę przypłacić życiem. Jednak pewna myśl nie daje mi spokoju.
Przed chwilą patrzyłam na człowieka, którego kocham i którego będę musiała
zabić.
Idziemy dalej w ciszy. Nie podoba mi się tu nocą. Ogromne drzewa wyglądają jakby mogły się poruszyć i cię zmiażdżyć. Nagle Cato staje. Wpadam na niego. Zaskoczył mnie.
Idziemy dalej w ciszy. Nie podoba mi się tu nocą. Ogromne drzewa wyglądają jakby mogły się poruszyć i cię zmiażdżyć. Nagle Cato staje. Wpadam na niego. Zaskoczył mnie.
-Dla… -zaczynam, ale chłopak mi przerywa. Wskazuje na coś
przed sobą. W ciemności dostrzegam małe światełko. Ktoś rozpalił ognisko.
Uśmiecham się do siebie. Właśnie jesteśmy kilkaset metrów od największego
idioty Igrzysk.
Bezszelestnie idziemy w jego kierunku. Dochodzimy na miejsce. Przy ognisku siedzi dziewczyna. Grzeje sobie ręce. Chyba nas usłyszała, bo gwałtownie się odwraca. Widzę przerażenie w jej oczach. Cato podaje miecz Glimmer, która podchodzi do dziewczyny. Tamta cofa się ze strachem.
Bezszelestnie idziemy w jego kierunku. Dochodzimy na miejsce. Przy ognisku siedzi dziewczyna. Grzeje sobie ręce. Chyba nas usłyszała, bo gwałtownie się odwraca. Widzę przerażenie w jej oczach. Cato podaje miecz Glimmer, która podchodzi do dziewczyny. Tamta cofa się ze strachem.
-Proszę, nie zabijajcie mnie...
Patrzy na nas błagalnie. Wybucham przeraźliwym śmiechem.
-Żartujesz sobie? –pytam, nie wierząc w to co słyszę.
-Błagam…
Wie, że ją zabijemy. Próbuje tylko odwlec tą chwilę.
Cato nie wytrzymuje. Podchodzi do dziewczyny i wbija jej miecz w serce. W lesie rozlega się jej przeraźliwy krzyk. Następnie pada martwa na ziemię. Zabieramy jej to co cenne.
Cato nie wytrzymuje. Podchodzi do dziewczyny i wbija jej miecz w serce. W lesie rozlega się jej przeraźliwy krzyk. Następnie pada martwa na ziemię. Zabieramy jej to co cenne.
-Dwunastu w piachu, jedenastu w kolejce –mówi Cato ze
śmiechem. Uśmiecham się.
-Lepiej się stąd wynośmy, aby mogli zabrać ciało, zanim
zacznie cuchnąć –dodaje chłopak. Odchodzimy na tyle daleko, aby mógł przylecieć
poduszkowiec. Zatrzymujemy się na małej polance. Nie wiem dokładnie jak
wygląda, jest za ciemno.
-Dlaczego jeszcze nie strzelili z armaty? –pytam ze
zdziwieniem.
-Właśni, to dziwne –mówi Glimmer. –Powinni to zrobić od
razu, nic ich nie powstrzymuje.
-Chyba, że dziewczyna jeszcze żyje –odpowiadam.
Moja odpowiedź zdenerwowała Catona.
-Gdzie tam, zimny trup. Sam ją załatwiłem.
-Więc co z tą armatą? –pytam. Nie daję za wygraną. –Ktoś
powinien wrócić i sprawdzić, czy na pewno nie spapraliśmy roboty –dodaję.
-Racja –mówi Glimmer. –Nie ma sensu drugi raz jej tropić.
-Przecież mówię, że to zimny trup! –krzyczy Cato. Zaczynam się
denerwować.
-Jeśli tak to czemu nie było wystrzału? –pytam ze złością. Wkurzył
mnie i to bardzo. Przerywa nam Peeta.
-Tracimy czas! Pójdę ją wykończyć i ruszajmy w drogę.
Wszyscy patrzymy na niego. Mrużę oczy. Chcę już cos
powiedzieć, ale słyszę jakiś hałas na pobliskim drzewie.
-No to ruszaj, kochasiu –mówi Cato. –Sam sprawdź.
Chłopak odchodzi. Kiedy Peeta znika z zasięgu wzroku,
zwracam się do Catona.
-Dlaczego po prostu go nie zabijemy? Miejmy to już za sobą.
Chłopak kręci głową.
-Niech się z nami włóczy. Przeszkadza ci? –pyta. Mam ochotę odpowiedzieć
tak. –Dobrze sobie radzi z nożem.
Nadal nie jestem przekonana.
-Poza tym dzięki niemu łatwiej będzie nam ja znaleźć.
Mimo, że nie wypowiada imienia, wiem o kogo chodzi.
-Co ty? Twoim zdaniem łyknęła te mdława historyjkę o
miłości?
Nie wierzę, że tak się stało.
-Czemu nie? Jak na mój gust to zwykła kretynka. Rzygać mi
się chce na myśl o tym, jak kręciła się w tej sukni.
Kiwam głowa. Podzielam jego zdanie.
-Ciekawe tylko, jak się jej udało zdobyć jedenastkę –mówię. Zastanawia
mnie to odkąd tylko zobaczyłam wyniki.
-Dam głowę, że kochaś wie –odpowiada i milknie, bo słychać odgłos
kroków Peety.
-Żyła? –pyta Cato.
-Tak, ale już po niej –wyjaśnia. Na potwierdzenie jego słów,
rozlega się głośny wystrzał armatni. –Ruszamy?
Już mnie ciekawi co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, wszyscy znają historię jak złapią Katniss ale co przedtym
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńhttp://igrzyskasmiercipowrot.blogspot.com