Miłej lektury
_______________________________
-Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś cię zobaczę –mówi do mnie Cato. Uśmiecham się lekko. Siedzę na zielonej trawie tuż przy Rogu Obfitości. W ręce trzymam nóż i kręcę nim w dłoniach. Obok mnie na ziemi leży Cato. Wpatruje się w niebo. W lewej ręce trzyma miecz, jest gotowy zaatakować naszych przeciwników, o ile by się tu zjawili.
-Ja też
–odpowiadam. –Ale skoro zasady się zmieniły, to trzeba połączyć siły i wspólnie
zapolować na resztę.
Mówię
resztę, ale najbardziej chodzi mi o Katniss Everdeen. Moja normalna natura
powróciła, wraz ze spotkaniem z Catonem.
-Pewnie szuka Kochasia –oznajmia blondyn.
-Pewnie szuka Kochasia –oznajmia blondyn.
-Pewnie masz
rację. Ciekawe jak mu się udało przeżyć przez ten cały czas?
-Nie mam
pojęcia –burczy Cato ze złością. –Połowa mięśni w jego udzie jest rozcięta,
myślałem, że wykrwawi się na śmierć.
Chłopak ze
złością wbija swój miecz w wysuszoną ziemię. Spoglądam na niego z ciekawością.
Zastanawia mnie dlaczego nie zabił Peety, kiedy miał na to okazję. Wolę jednak
go o to nie pytać, widząc jaki ma humor na samo wspomnienie chłopaka.
-Co robiłeś
po moim odejściu? –pytam tylko. Cato podnosi się i opiera na łokciach.
-Zostałem w
obozie z Marvelem i Sherwinem. Potem ktoś wysadził nasze wszystkie zapasy.
Zostało tylko kilka rzeczy, wydobyłem je spod innych. Reszta –odwraca głowę w
stronę sterty czarnych, brudnych szczątków czegoś co kiedyś było całym naszym
jedzeniem oraz bronią. –Sama widzisz co z tego zostało.
-Wiesz kto
to zrobił? –pytam go, chociaż domyślam się jaka jest odpowiedź. Blondyn tylko
patrzy na mnie z uśmiechem.
-Jak to kto?
Oczywiście, że Katniss Everdeen.
Uśmiecham
się pod nosem. Łapię nóż za trzonek i rzucam w złotą konstrukcję. Ostrze z
łatwością wbija się w połyskujący metal, rozgrzany od promieni słońca.
-Musimy stąd
iść –mówię nagle. –Jutro rano musimy się stąd wynosić.
Cato podnosi
głowę i patrzy na mnie ze zdziwieniem.
-A to
dlaczego? –pyta tylko.
-Bo wszyscy
wiedzą gdzie jesteśmy.
-Chyba nie
pękasz?
Spoglądam na
niego, posyłam Catonowi najbardziej mordercze z moich spojrzeń. Już bardziej
obrazić mnie nie mógł.
-Oczywiście,
że nie –oznajmiam stanowczo. –Nie boje się przeciwników. Tylko, że musimy ich
znaleźć –mówię odwracam głowę w stronę chłopaka. –Chyba, że chcesz żeby
znaleźli ciebie –dodaję. Cato tylko przewraca oczami, ale nic nie odpowiada.
-Wiesz co
się stało z Marvelem? –pyta nagle. Nie spodziewałam się tego pytania.
-On nie żyje
–mówię tylko szybko.
-Nie żyje?
-Tak, NIE
ŻYJE –powtarzam z naciskiem na ostatnie dwa słowa.
-Jak to się
stało? –w głosie Catona słychać było obojętność. Czuję, że pyta o to tylko
dlatego, że chce wiedzieć kto to zrobił.
-Zabiła go
Katniss Everdeen- oznajmiam ze złością. To ja chciałam to zrobić, zemścić się
za śmierć Rue. Oczywiście Cato nie mógł tego wiedzieć.
Na dźwięk
imienia Dwunastki, podnosi się i spogląda na mnie uważnie.
-Skąd to
wiesz? –pyta podejrzliwie. Odpowiadam szybko.
-Widziałam
ją, jak strzeliła do Marvela z łuku. Szybka jest, była zbyt daleko żeby ją
zabić.
Kłamię z
łatwością, wiem, że Cato nie może się dowiedzieć o tym co się stało. Pewnie ludzie
z Kapitolu, słysząc to, myślą, że stchórzyłam, ale tak nie jest. Po prostu nie
chcę stracić sojusznika. Nie teraz.
-Musimy się
jej pozbyć. Jak najszybciej –szepczę groźnie.
-Ej, ej, ej,
spokojnie. Jeśli już ktoś ją zabije to tylko ja –mówi Cato z uśmiechem.
-Chyba sobie
żartujesz! –wykrzykuję ze śmiechem. –Kto ją pierwszy znajdzie, ten zabije –dodaję.
-W takim
razie nie masz żadnych szans, złotko.
Na jego
słowa lekko się rumienię. Cieszę się, że jest ciemno i, że tego nie widać. Po chwili
niebo rozświetla jasne godło Kapitolu. Potem ukazuje się twarz Marvela, a
następnie Rue. Potem znowu zapada ciemność.
-Dobra, mogę
stanąć na warcie –mówi Cato po chwili. Kiwam tylko głową na zgodę i kładę się
na twardej ziemi. Szybko zasypiam.
***
Budzę się wczesnym rankiem.
-Miałeś mnie
obudzić –mówię do Catona. –Mieliśmy się zmienić na warcie.
-Jakoś nie
byłem śpiący.
Patrzę na
chłopaka ze zdziwieniem. Wzruszam tylko ramionami. Blondyn wstaje i pakuje
wszystko, co nam został, do wielkiego plecaka i zarzuca go na plecy.
-Lepiej już stąd
idźmy.
Kiwam głową
i również się podnoszę. Podążam za Catonem. Wchodzimy do lasu. Zmierzamy w
kierunku rzeki.
-Masz zamiar
kogoś znaleźć? –pytam, przerywając ciszę. Cato przytakuje.
-Tak. Mam nadzieję,
że będzie z Kochasiem. Wtedy nie mają szans.
Uśmiecham się
na samą myśl co zrobię Dwunastce jak ją znajdę.
Po jakiś dwóch
godzinach marszu, staję.
-Może
odpoczniemy trochę? –pytam Catona. Ten bez słowa kiwa głową i siada na dużej
skale.
-Mamy coś do
jedzenia?
-Nie –odpowiadam
i marszczę brwi. Biorę jeden z noży. –Zaraz wracam –mówię i odchodzę. Idę między
krzakami. Po kilkuset metrach staję. Rozglądam się uważnie. Między gałęziami
dostrzegam rudą wiewiórkę. Zabijam ją bez wahania. Życia pozbywam również dwa
dorodne króliki. Z zadowoleniem wracam do Catona. Rzucam mu pod nogi zwierzęta
i mówię z uśmiechem:
-Teraz już
mamy coś do jedzenia.
Cato tylko
unosi brwi.
-Że ci się
chciało.
Podchodzę do
jednego z drzew i odcinam kilka gałęzi. Potem za pomocą zapałek rozpalam piękne
ognisko.
-Może pomóc?
–pyta Caton, stając obok mnie.
-Możesz
obedrzeć mięso ze skóry i wypatroszyć zwierzęta –odpowiadam szybko. Nienawidzę tych
czynności.
-CO?!
Blondyn
patrzy na mnie ze zdziwieniem.
-Sam się
pytałeś –mówię z uśmiechem triumfu.
Kiedy ognisko
huczy i grzeje, spoglądam na Catona. Patrzy na mięso z obrzydzeniem.
-Nigdy
więcej –szepce, myśląc, że go nie słyszę. –Jakoś straciłem ochotę na jedzenie –dodaje
głośniej. Uśmiecham się pod nosem.
Piekę mięso
długo, aby mieć pewność, że nie jest surowe. Potem owijam je folią i wkładam do
plecaka. Będzie na później, sama nie jestem głodna.
Siedzimy tak
przez jakąś godzinę, w ciszy, którą przerywa głos Claudiusa Templesmitha.
-Uwaga
trybuci! Chcę zaprosić was wszystkich na wielką ucztę przy Rogu Obfitości!
Patrzę z
uśmiechem szaleńca na Catona. Będziemy mogli wyeliminować kolejne osoby z gry.
-Wiem, że
część z was nie jest zainteresowana tą propozycję, ale każde z was czegoś
bardzo potrzebuje. Znajdziecie to o świcie, na ziemi przy Rogu. Powodzenia, i
niech los zawsze wam sprzyja!
Wszystko milknie.
Przez chwilę patrzę w niebo, czując obezwładniającą chęć mordu. Odwracam się w
stronę Catona i widzę, że on czuje dokładnie to samo. Z ekscytacją w głosie
wypowiadam zaledwie dwa słowa, które wystarczają.
-Katniss
Everdeen.
Świetny, nie mogę doczekać się niedzieli. I jak już mówiłam wcześniej mam nadzieje że nie szykujesz nam takiego końca jak w książce.
OdpowiedzUsuń-Lena
Dzięki <3
UsuńCzemu nudny? Jest świetny, niesamowity. Już czekam na niedziele. Mam nadzieje, że nie napiszesz tego tak jak w książce bo to by był już koniec :(
OdpowiedzUsuńAle w pewnym sensie Clove ♥ rozpaczała po śmierci Rue w podobny sposób jak Katniss więc nie będzie mówić takich rzeczy co w książce. Jakby np Wykończyliśmy twoją małą sojuszniczką jak jej tam było ... Rue, czuła obrzydzenie do Marvela który zabił Rue, nie chciała jej śmierci przy Rogu Obfitości uratowała jej życie więc nie czeka jej taki koniec :)
Kto wie co będzie mówić :D
UsuńDziękuję, że ci się podoba ^^
Jak mówiłam wcześniej, żaden z twoich rozdziałów nie jest ani beznadziejny, ani nudny. Wszystkie są świetne.. Cieszę się, że coraz częściej dodajesz i nie mogę się doczekać niedzieli. Coś mi się wydaje, że szykujesz dla nas coś zaskakującego. Czekam z niecierpliwością i życzę duużo weny. ♥
OdpowiedzUsuńUuu, fajnie się zapowiada. : 3
OdpowiedzUsuńi przyznam, że to najlepszy i najbardziej starannie wykonany blog o Clove i Cato. ; )
Życzę Wesołych Świąt. I słodkie są te płatki *.* .
Pochłonęłam cały twój blog w jeden dzień i nie żałuję żadnej poświęconej na to chwili.
OdpowiedzUsuńRozdział nie jest nudny, nic z tych rzeczy. Cieszę się, że Cato bezproblemowo ją "przyjął do siebie". Jestem ciekawa co dasz w następnym rozdziale, bo przecież podczas uczy, w oryginale, Clove ginie.
Czekam na kolejny i w między czasie zapraszam do siebie :
http://echo-twoich-slow.blogspot.com/
Na początku muszę przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Mam nadzieję, że tym komentarzem nadrobię straty.
OdpowiedzUsuńNo cóż, podobnie jak jego poprzednik, ten rozdział był dosyć krótki. Przeczytałam go za szybko, stanowczo za szybko. Nie będę się rozpisywać, rozdział bardzo dobry i fajnie, że nareszcie pojawił się Cato. Gdy po raz pierwszy natrafiłam na twojego bloga i dotarłam do rozdziału, gdzie Clove orientuje się w swoich uczuciach, to pomyślałam, że to będzie kolejne Clato, lecz jak na razie nigdzie nie widzę tej przesłodzonej miłości, której tak nie lubię :)
Pozdrawiam, i życzę wesołych świąt :)
Każdy rozdział, pisany Twoją ręką jest świetny! Codziennie sprawdzam, czy może czegoś nie dodałaś ; ). Uwielbiam Twoje FF i z każdym nowym rozdziałem czuję, że zbliża się koniec, co mnie zasmuca. Ale na razie piszesz i jest wspaniale! Gratuluję i zazdroszczę talentu, bo moje opowiadania w porównaniu z Twoimi to nic. Weny życzę ! ; )
OdpowiedzUsuńK.
Bez przesady. Nie jestem znowu taka świetna. Miło, że twierdzisz, że ładnie piszę, to dodaje mi weny i chęci do daleszego pisania :)
Usuń