2.09.2012

ROZDZIAŁ 9

Budzi mnie pukanie do drzwi. To Keri. Myję się i ubieram. Idę na śniadanie. Wszyscy już tam są. Nakładam sobie trochę kurczaka i jagnięcinę z suszonymi śliwkami. Potrawa jest bardzo dobra. Zjadam cały talerz. Na razie nikt nic nie mówi. Jednak po chwili odzywa się Lyme.
-Powiedzcie jak wam poszło podczas testów.
Patrzę na Catona. Chłopak odzywa się pierwszy.
-Świetnie. Organizatorzy byli pod wrażeniem.
Przenoszą wzrok na mnie.
-U mnie tak samo. Rzucałam nożami, za każdym razem trafiłam w cel.
-Czyli jednym słowem sukces. Chodźmy, za chwilę pokazują wyniki.
Idziemy do salonu. Siadam na kanapie. Keri włącza telewizor. Na ekranie ukazuje się Caesar Flickerman. Ogłasza, że odczyta wyniki zdobyte przez trybutów podczas testów. Najpierw podają wynik chłopaka następnie dziewczyny. Pierwszy pojawia się Marvel. Zdobył dziewięć punktów. Glimmer zdobyła ich osiem. Cato dostał dziesiątkę. Wszyscy są z niego zadowoleni. Na ekranie pojawia się moja twarz. Następnie widzę migającą cyfrę dziesięć. Tak!! Zdobyłam dziesięć punktów. Wszyscy się ogromnie cieszą. Ariadne dostaje dziewięć punktów, a Dom dziesięć. Reszta trybutów ma średnio pięć punktów. Chłopak z Jedenastki dostał ich aż dziesięć. Zaskoczenie budzi również wynik dwunastolatki z Jedenastego dystryktu. Zdobyła aż siedem punktów. Chłopak z Dwunastki dostał ósemkę, a dziewczyna…. Jedenastkę! Czuję jak mi się zaciskają ręce. Nienawidzę jej.
-Dobrze się spisaliście –mówi Lyme z zadowoleniem w głosie. –Dzisiaj każde z was spędzi cztery godziny z Keri. Będzie was uczyć prezentacji. Drugie tyle spędzicie ze mną. Nauczę was co należy mówić. Clove, najpierw idziesz z Keri.
Kiwam głową i idę za opiekunką. Poszłyśmy do mojego pokoju. Najpierw musiałam założyć suknię sięgającą ziemi oraz buty na co najmniej piętnastocentymetrowym obcasie. Sukienka plącze mi się wokół butów, strasznie się chwieję. Nie wiem jak można chodzić w szpilkach. Na prezentację dostanę inne ubranie, ale w tym mam ćwiczyć.
W końcu umiem chodzić. Oprócz tego uczę się jak się uśmiechać, gestykulować, siadać, nawiązywać kontakt wzrokowy. Cały czas musze się uśmiechać. Kiedy nadchodzi pora lunchu idę do jadalni na boso i podciągam wysoko sukienkę. Od ciągłego uśmiechania się bolą mnie mięśnie na policzkach. Mam nadzieję, że kolejne godziny nie będą taką męczarnią. Po lunchu wraz z Lyme idę do salonu. Siadam obok mentorki. Kobieta patrzy na mnie uważnie.
-Na wywiadach musisz pokazać, że jesteś groźna i pewna siebie. Musisz być zabójcą.
Lyme wciela się w dziennikarza i zadaje mi mnóstwo pytań. Nieustannie mnie poprawia.
-Wczuj się w swoją rolę. Masz być groźnym mordercą.
Przez kolejne godziny próbuję odpowiadać jak zabójca. Na początku marnie mi idzie, ale w końcu mi się to udaje.
Idę na kolację. Szybko kończę jeść. Idę do pokoju i biorę gorący prysznic. Od razu idę spać. Po całym dniu ćwiczeń, jestem tak zmęczona, że zasypiam po kilku minutach.
***
Rano budzi mnie ekipa przygotowawcza. Zabierają mnie do Centrum Odnowy. Teraz wczorajszy dzień to przeszłość. Dzięki Berrowi będę wyglądała spektakularnie. Ekipa zajmuje się mną do późnego popołudnia. Teraz mam skórę jak aksamit, duże niebieskie oczy. Na paznokciach mam pomarańczowy lakier. Fryzurą zajmuje się Elsia. Farbuje mi kilka pasemek włosów na pomarańczowo. Część z nich zaplata w kitkę prawie na samym czubku głowy. Inna część jest zapleciona w malutkie warkoczyki dochodzące na tył głowy. Następnie włosy jedwabistą kaskadą spływają mi na ramiona. Eudokia robi mi makijaż. Daje trochę różu na policzka. Maluje mi oczy na jasnopomarańczowo. Dodaje jeszcze kreskę na oczach. Robi ją jakimś przezroczystym płynem. Dzięki temu moje powieki się błyszczą.
Kiedy kończą, Gardius idzie po Berra. Stylista niesie moją sukienkę. pomagają mi się ubrać. Zakładam pomarańczowe buty na wysokim obcasie. Podchodzę do lustra. Wyglądam pięknie. Suknia jaką mam na sobie sięga ziemi. Jest ściągnięta w żebrach za pomocą pomarańczowego paska. Góra zrobiona jest z jaskrawo pomarańczowej siateczki. Od paska w dół sukienka jest jasnopomarańczowa. Ten kolor do mnie pasuje.
-Dziękuję. Ta sukienka jest piękna.
Wraz ze stylistą idę do wind i jadę na sam dół. Wywiady odbędą się na scenie przed Ośrodkiem Szkoleniowym. Już za parę minut znajdę się przed publicznością, przed kamerami. Całe Panem będzie mnie oglądać. W windzie spotykamy Catona i jego ekipę przygotowawczą. Szczerze mówiąc chłopak świetnie wygląda w srebrnym garniturze.
Podchodzimy do pozostałych trybutów stojących przed sceną. Czas przeznaczony na wywiady spędzimy pod wielkim łukiem. Ja będę mówiła trzecia. Idziemy w kierunku krzeseł i zajmujemy przydzielone nam miejsca. Dla najważniejszych gości ustawiono wysoką trybunę. Pierwszy rząd zajmują styliści. To ich będą pokazywać jak publiczność będzie reagowała na ich pracę. Większość pozostałych balkonów zajęły ekipy telewizyjne. Rynek i prowadzące do niego ulice są zatłoczone do granic możliwości. W całym kraju są włączone telewizory. Patrzą na nas wszyscy obywatele Panem.
Caesar Flickerman dziarsko wkracza na scenę. Od ponad czterdziestu lat prowadzi prezentacje. Na każdych Igrzyskach wygląda tak samo. Ten sam strój ta sama fryzura i makijaż, tylko w innym kolorze. W tym roku ma szarobłękitne włosy, powieki i usta. Na wstępie opowiada kilka dowcipów aby rozruszać publiczność. Szybko jednak przechodzi do rzeczy. Na scenę zaprasza Glimmer. Kiedy byłam sama uważałam, że wyglądam pięknie. Przy Glimmer jestem strasznie brzydka. Przy wysokiej Glimmer z długimi blond lokami, szmaragdowozielonymi oczami, ubranej w prześwitującą złotą sukienkę. Od razu psuje mi to humor.
Każda prezentacja trwa zaledwie trzy minuty.
-Czy naprawdę jest bezlitosna?! Clove Allison!
Szybko wchodzę na scenę. Kiedy idę po schodach lekko podciągam sukienkę. Caesar podaje mi rękę. Łapię go i siadam.
-A więc, Clove. Jak wszyscy pamiętamy sama zgłosiłaś się na Igrzyska. Dlaczego to zrobiłaś? -pyta z ciekawością w głosie, Ceasar.
-To było moje marzenie. Od dawna chciałam wystąpić na Głodowych Igrzyskach.
-Na testach dostałaś aż dziesięć punktów, ale wynik to nie wszystko. Myślisz, że masz szanse?
-Oczywiście. Jestem tego pewna. Wiem, że niektórzy mogą sprawiać problemy, ale mam duże szanse.
-Czy nie boisz się, że poczujesz litość do któregoś z trybutów, albo, że nie będziesz potrafiła nikogo zabić?
-Myślę, że nie będę miała takich problemów. Pewnie będę reagować instynktownie.
-Czy inni trybuci mogą się ciebie obawiać?
-Oczywiście. Jestem groźnym przeciwnikiem, tym bardziej, że mam talent do rzucania nożami. Jak dotąd zawsze trafiałam w cel.
-Na pewno dojdzie do momentu w którym trzeba będzie zerwać sojusz. Czy nie będziesz miała problemów z odwróceniem się przeciwko swoim byłym sojusznikom?
-Caesarze. Zgłaszając się na Igrzyska byłam świadoma, że taka chwila nadejdzie. Nie mogę być litościwa. Muszę walczyć.
-Więc czujesz się gotowa zmierzyć z pozostałymi?
-Jestem gotowa.
Rozlega się brzęczyk.
-Niestety czas się skończył. Wystąpiła przed państwem Clove Allison, trybut z Drugiego Dystryktu.
Schodzę ze sceny odprowadzana oklaskami. Siadam na swoim miejscu. Cato wypadł świetnie. Prawdziwa maszyna do zabijania.
Każdy trybut stara się podkreślić swój wizerunek. Ruda dziewczyna z piątki wydaje się być sprytna. Chłopak z jedenastki odpowiada na pytania „tak” lub „nie”. Katniss wyszła jak pusta idiotka. Za to chłopak z jej dystryktu od razu zdobył przychylność publiczności. Ludzie się śmieją. Ale nigdy nie przewidziałabym tego co powiedział później. Na pytanie czy zostawił w domu jakąś dziewczynę kręci głową. Mówi, że jest jedna dziewczyna w której się kocha odkąd tylko pamięta. Cesar radzi mu wygrać Igrzyska i wrócić do domu. Odpowiada, że to nic nie da bo ta dziewczyna przyjechała tutaj wraz z nim. Na ekranie pojawia się twarz Katniss Everdeen. Zaciskam dłonie w pięści. Ten chłopak sprawił, ze wszyscy inni trybuci przestali istnieć.
Wstajemy, aby odśpiewać hymn. Staram się wyglądać spokojnie. Schodzimy ze sceny. Szybko idę do windy i z całej siły wciskam przycisk z numerem dwa. Siadam na kanapie w salonie. Mam ochotę rozwalić kilka rzeczy. Z windy wychodzi Cato. Od razu widać, że też jest wkurzony.
Siadam przy stole i szybko pochłaniam kolację. Wchodzą styliści oraz Keri i Lyme. Chyba od razu wyczuwają panujący nastrój. Idę do pokoju i zatrzaskuję drzwi. Myje się i kładę spać. Myślę o dziewczynie z Dwunastki. Zabiję cię, zabiję cię, zabiję cię!

3 komentarze:

  1. Wspaniale przedstawiłaś złoś Clove i jej nienawiść do Katniss. ;) I coraz mniej kpiowania. Oby tak dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super napisane, ciekawa jestem, jak będą wyglądały Igrzyska z perspektywy Clove

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz lepiej :)

    OdpowiedzUsuń