-Cato!
–krzyczę chrapliwie w biegu. Chłopak jest tuż za mną. Jesteśmy coraz bliżej
dziewczyny. Ta chyba wyczuwa zagrożenie, bo zaczyna się wdrapywać na wysokie
drzewo. Widać, że sprawia jej to ból. Kiedy podbiegamy do pnia, Katniss jest na
wysokości zaledwie siedmiu metrów. Przez chwilę stoję i przyglądam się jej
badawczo. Zapamiętuję każdy szczegół jej twarzy. Nie jest zbyt ładna. Brązowe
włosy, szare oczy. Niczym się nie wyróżnia spośród innych. Nawet siłą.
Z nami nie ma szans. Sama na całą szóstkę, pięciu zawodowców i Kochasia. Uśmiecham się pogardliwie. Jest w pułapce. Nie może stąd uciec. Nagle na twarzy Katniss pojawia się uśmiech.
Z nami nie ma szans. Sama na całą szóstkę, pięciu zawodowców i Kochasia. Uśmiecham się pogardliwie. Jest w pułapce. Nie może stąd uciec. Nagle na twarzy Katniss pojawia się uśmiech.
-Co tam u
was? –pyta pogodnie. Robi to dla widzów. Od razu pochmurnieję.
-Może być
–odpowiada swobodnie Cato. –A u ciebie?
-Ostatnio
było trochę za ciepło jak na mój gust –mówi dziewczyna. Oczywiście, chce
rozbawić mieszkańców Kapitolu. Gra na zwłokę. Wie, że nie ucieknie. –Tu, na
górze, jest bardziej przewiewnie. Może wpadniecie wizytą?
-Chętnie
–oznajmia chłopak.
-Cato, weź
to –mówi Glimmer, podsuwając mu srebrny łuk i kołczan ze strzałami. Na twarzy
dziewczyny w ogniu widzę złość. Od razu zaczynam rozumieć czemu jest wściekła.
Ona umie strzelać. To pokazała organizatorom. Widząc wyraz jej twarzy, jestem
tego pewna. Uśmiecham się lekko. Na arenie jest tylko jeden łuk. Należy do nas.
Żeby go zdobyć, będzie musiała nas pokonać. A to jest niemożliwe.
Cato odpycha od siebie srebrną broń.
Cato odpycha od siebie srebrną broń.
-Nie-warczy.
–Lepiej sobie poradzę mieczem.
Zza pasa
wyjmuje nóż o krótkim i ciężkim ostrzu. Powoli wdrapuje się na drzewo. Kiedy
jest na wysokości pięciu metrów, Katniss wchodzi wyżej. Pokonuje jakieś
dziesięć metrów. Wtedy słychać głośny trzask. Cato wraz z ułamaną gałęzią spada
na ziemię. Przez chwilę czuję strach. Boję się, że coś mu się stało. Jednak Cato
wstaje i klnie pod nosem. Glimmer nie wytrzymuje. Podchodzi do pnia i zaczyna
się wspinać. Staje dopiero kiedy gałęzie zaczynają łamać się pod jej ciężarem.
Wtedy postanawia zastrzelić Katniss. Nie liczę na sukces. Dziewczyna
beznadziejnie obchodzi się z łukiem. Jedna ze strzał wbija się w gałąź
nieopodal Everdeen. Dziewczyna wyjmuje ją i macha zdobyczą.
Glimmer schodzi i podchodzi do nas.
Glimmer schodzi i podchodzi do nas.
-Co teraz
zrobimy? –pyta Marvel. –Jest za wysoko.
Cato patrzy
na mnie.
-Clove,
zdołałabyś się tam wdrapać? –pyta z nadzieją w głosie.
-Nie sądę,
żeby gałęzie mnie utrzymały. Ona jest o wiele lżejsza ode mnie –odpowiadam.
Mówiąc ona mam na myśli Katniss.
-Musimy ją
zabić! –oznajmia stanowczo Cato. Zgadzam się z nim całkowicie.
-Ale jak?
–pyta Glimmer.
-Może strzel
z łuku? –mówię przesłodzonym tonem. Dziewczyna posyła mi mordercze spojrzenie.
-A może ty
przestałabyś się wymądrzeć i coś wymyśliła? Jak dotąd nic nie zrobiłaś, tylko
cały czas narzekasz.
Te słowa
mnie denerwują.
-Ja nic nie
zrobiłam, tak? A może odświeżyć ci pamięć? –pytam, patrząc na nią mściwie.
–Albo mam jeszcze lepszy pomysł –warczę i wyjmuję nóż z zamiarem rozprawienia
się z Glimmer raz na zawsze. Cato łapie mnie za rękę. Nie spuszczając ze wzroku
blondynki wyrywam się z jego uścisku.
-To co w
końcu zrobimy? –pyta Marvel szybko. Nikt nie chce mu odpowiedzieć. Cały czas
wpatruję się w Glimmer ze złością. Cato mnie obserwuje. Nie spuszcza ze mnie
wzroku, na wypadek gdybym znowu miała zamiar zaatakować. Zaczyna się ściemniać.
Czyli nic już dzisiaj nie zrobimy.
-Ech, lepiej
ją tam zostawmy na górze. I tak nigdzie się stamtąd nie ruszy. Rozprawimy się z
nią rano.
To Peeta
wypowiada te słowa. Ma rację. Dziewczyna i tak nie może zejść, bo wtedy ją
zabijemy.
-Idę po
drewno –mówię i odchodzę. Idę do jednego z drzew, którego gałęzie rosną nisko,
zaledwie metr nad ziemią. Wyjmuję jeden z noży, z piłką, i zabieram się do
odcinania gałęzi. Idzie mi to sprawnie. Z łatwością odcinam kilka dużych
gałęzi.
Wracam do drzewa na którym ukryła się Katniss. Kładę drewno na ziemi i zabieram się do rozpalania ogniska. Po chwili płomienie oświetlają część lasu. Siadam przy jakiś krzakach. Z nudów zabijam kilka jaszczurek. Słychać hymn, na niebie pojawia się godło Kapitolu. Dziś znowu nikt nie zginął.
Wracam do drzewa na którym ukryła się Katniss. Kładę drewno na ziemi i zabieram się do rozpalania ogniska. Po chwili płomienie oświetlają część lasu. Siadam przy jakiś krzakach. Z nudów zabijam kilka jaszczurek. Słychać hymn, na niebie pojawia się godło Kapitolu. Dziś znowu nikt nie zginął.
-Glimmer, ty
pierwsza będziesz stała na warcie –słyszę głos Catona. Dziewczyna kiwa głową.
-Jeszcze cię
zabiję –mruczę cichutko. Kładę się i zasypiam.
***
Budzę się z
przeczuciem, że dzieje się coś niedobrego. Wstaję. Czuję bolące ukłucie na
szyi. Z przerażeniem zauważam, że gniazdo os gończych spadło na ziemię.
Wszystkie owady wzięły nas za swój cel. Zabieram plecak ze swoim dobytkiem i
uciekam.
-Do jeziora!
–krzyczy Cato. Zmierzam właśnie tam. Za sobą słyszę rozpaczliwe krzyki Glimmer.
Wybiegam z lasu. Widzę jezioro. Rzucam plecak i zanurzam się w wodzie. Po kilku minutach osy odlatują. Z ulgą wychodzę z wody. Na szyi i nodze mam dwa ogromne bąble. Trucizna sprawia, że jestem lekko otępiała. Rozglądam się dookoła. Widzę Catona, Marvela i Peetę wychodzących z wody.
Wybiegam z lasu. Widzę jezioro. Rzucam plecak i zanurzam się w wodzie. Po kilku minutach osy odlatują. Z ulgą wychodzę z wody. Na szyi i nodze mam dwa ogromne bąble. Trucizna sprawia, że jestem lekko otępiała. Rozglądam się dookoła. Widzę Catona, Marvela i Peetę wychodzących z wody.
-Gdzie
Glimmer? –pyta Cato. Przypominam sobie jej krzyki. Grobowym tonem wypowiadam
dwa słowa.
-Nie żyje.
Teraz beda same dobre momenty.
OdpowiedzUsuńNo i po Glimmer :D
OdpowiedzUsuńPisz nową notkę. Jak najszybciej kochana :)
OdpowiedzUsuńKiedy nowa notka? Nie mogę się normalnie doczekać...
OdpowiedzUsuńExtra
OdpowiedzUsuń