tag:blogger.com,1999:blog-13749389949686746672024-02-19T06:56:30.612+01:00Igrzyska Śmierci oczami CloveClove to dziewczyna z drugiego dystryktu. Sama zgłosiła się na Głodowe Igrzyska. Jej sprzymierzeńcami na arenie byli Cato, Glimmer, Marvel i trybuci z czwórki, Ariadne i Dom.Unknownnoreply@blogger.comBlogger39125tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-61938551827244257102013-05-31T11:48:00.000+02:002013-05-31T11:48:37.599+02:00ROZDZIAŁ 32Jeden z ostatnich rozdziałów. A tak dokładnie ostatni. Został mi do napisania już tylko Epilog. Ten rozdział miał nim być, ale zbytnio się rozpisałam. Czekajcie na Epilog.<br />
Szablon już zostanie taki jaki jest. Zrobiłam go sama, dlatego piękny nie jest, ale taki jaki chciałam żeby był.<br />
Ktoś napisał, że wytłumaczenie Clove dlaczego zabiła Catona jest bessensowne. Mam nadzieję, że dobrze wytłumaczyłam jej zachowanie.<br />
______________________________________<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Ogłuszający blask reflektorów, krzyk ludzi. Skandują moje imię,
unoszą w górę ręce. Ale ja ich nie widzę, nie widzę już nic. Kroczę przed
siebie, siadam na wielkim jak tron fotelu. A potem zaczyna się moja tortura.
Oglądam samą siebie jak zabijam niewinne dzieciaki. Patrzę jak podcinam im
gardła, jak zabieram im to co mają najcenniejsze – życie. Widzę jak błądzę po
lesie, dostrzegam własną determinację. Nie widać bym czuła się winna, ale to
nieprawda. Gdy patrzę na scenę, w której zabijam Katniss odczuwam dziką
satysfakcję, która zaraz gaśnie. Na ekranie pojawia się twarz Catona, tak,
właśnie jego. Widzę jego olśniewający uśmiech, niebieskie oczy wpatrują się z
ekranu we mnie. A potem to się dzieje. Wbijam mu nóż w brzuch, odbieram mu
życie. Patrzę jak umiera, słyszę jego szept:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Dlaczego?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Bo cię kocham.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Mam ochotę się rozpłakać, ale tylko z trudem wykrzywiam usta w
paskudnym uśmiechu. Musze udawać, muszę, muszę…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Dlaczego go zabiłam? To pytanie ma odpowiedź. Bo go kochałam. Tam,
na arenie, nie kłamałam. Zabiłam Cato bo się w nim zakochałam. To właśnie na
arenie pokonałam większość moich słabości, tego uczono mnie przez całe życie.
Jak zwalczać własne słabe punkty, jak się ich pozbywać. Cato stał się jednym z
nich. Dlatego go zabiłam. Miałam nadzieję, że wyeliminuję własną słabość, że
pozbędę się bólu. Stało się inaczej. Ile to bezsennych nocy spędziłam, ileż to
razy budziłam się z krzykiem. Śnił mi się. Patrzył na mnie bezlitośnie i za
każdym razem wbijał mi nóż w brzuch. Za każdym razem czułam potworny ból, za
każdym razem umierałam. I za każdym razem właśnie wtedy się budziłam.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Rozlega się hymn Panem. Wstaję. Jak przez mgłę widzę zbliżającego
się do mnie prezydenta Snowa. Trzyma coś na szkarłatnej poduszce. Jej kolor
mnie rozprasza. Jest tak samo czerwona jak jego krew…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Gratuluję, panno Allison – słyszę głos Snowa. Uśmiecham się, a
po policzku spływa mi pierwsza łza. Czuję koronę na swojej głowie. Tłum się
podnosi, a jego krzyk jest jeszcze głośniejszy.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Clove! Clove!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Uśmiecham się, a wtedy coś się we mnie załamuje. Z oczu wypływa
coraz to więcej łez. Widzę swoją mokrą twarz na ekranie. Mam tylko nadzieję, że
myślą, że to łzy szczęścia.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Ktoś łapie mnie za rękę. Obracam gwałtownie głowę i widzę mojego
stylistę,<span style="mso-spacerun: yes;"> Berrę </span>. Uśmiecha się promiennie,
widać, że jest zadowolony. Mocniej ściskam jego dłoń, potrzebuję jakiegokolwiek
oparcia. Cieszę się, że moja suknia, czarna jak noc, sięga do samej ziemi,
przynajmniej nie widać drżenia moich kolan.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Berro odprowadza mnie ze sceny. Cały czas słyszę za sobą krzyki
Kapitolińczyków. Nie odwracam się. Idę stanowczo przed siebie. bez słowa
opuszczam stylistę, wsiadam do windy i wciskam przycisk z numerem trzynaście.
Staram się nie patrzeć na lustro. Metalowe drzwi się otwierają, jak burza
wpadam na schody i wdrapuję się na dach. Świeże, wieczorne powietrze uderza
mnie w twarz. Wdycham je głęboko i podchodzę do barierki. Opieram się o nią.
Metal chłodzi mi ramiona, ale mi to nie przeszkadza. Wpatruję się w znajdującą
się pode mną ulicę. Jest po brzegi wypełniona ludźmi. Świętują coś. Moje
zwycięstwo.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Duży ekran co chwila pokazuje urywki Igrzysk. Ciągle widzę jak
umierają. Zrywam z głowy wsuwki podtrzymujące gładkiego koka na czubku mojej
głowy. Aksamitne włosy spływają mi na ramiona. Łzy co chwilę kapią mi z twarzy,
uderzają o metalową barierkę. Nie potrafię ich powstrzymać. Stłumiony szloch
wydobywa się z moich ust. Wiatr rozwiewa mi włosy, sprawia, że czuję dreszcze
na całym ciele. Prawie słyszę jego głos. Jego szept… zaciskając palce na
barierce, pozwalam ostatnim łzom spłynąć po policzkach. Wiem, że musze się
pogodzić z jego śmiercią. To jedyne co mogę zrobić.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Otwieram oczy, a gdy unoszę głowę nie jestem już tą samą osobą.</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Clove! Wstawaj! Dziś czeka cię wielki, wielki dzień!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Spoglądam na drzwi. Od paru minut nie śpię. Znów wszystko do mnie
wróciło. Wspomnienie tamtego dnia odżyło w moich myślach. Znów go zabijałam,
ale tym razem nie czułam już bólu. Nie czułam już nic. Przez ostatnie pół roku
wymazałam wszystkie wspomnienia związane z Catonem. Kiedy ktoś o nim wspominał,
ignorowałam ból jaki mnie ogarniał. Po jakimś czasie przestałam go czuć.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Niektórzy mówią, że czas leczy rany. Od wielu osób słyszałam, że
to kłamstwo, ale w moim przypadku się sprawdziło. Może stało się tak ponieważ
sama zabiłam moją jedyną miłość… zapomniałam o Catonie i o tym co do niego
czułam.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Doskonale pamiętam mój powrót do domu. Wściekłą i zarazem smutną
rodzinę Reese, uśmiechy na twarzach moich rodziców. Ale ja nie chciałam ich
znać. Nigdy we mnie nie wierzyli. Teraz zostałam zwycięzcą, całe Panem mówiło o
mnie, a moi rodzice nagle zaczęli mnie kochać. Nie wierzyłam im, nie pozwoliłam
im zamieszkać ze mną w Wiosce Zwycięzców. Nie chciałam ich znać.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Jedną z niewielu osób, które powitały mnie z uśmiechem była Anette,
moja jedyna prawdziwa przyjaciółka. Pamiętam doskonale jak się na mnie rzuciła,
gdy tylko otworzyły się drzwi pociągu. Wtedy poczułam się po raz pierwszy od
wielu dni szczęśliwa.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Clove! – głos Keri zdradza jej zniecierpliwienie. – Pospiesz
się, dojeżdżamy do Dwunastego Dystryktu!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Spoglądam na zegar. Do mojego wystąpienia i planowanego przyjazdu
do Dwunastki zostało parę godzin.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- CLOVE! Wyłaź stamtąd natychmiast! Jeszcze minuta, a spędzisz z
ekipą przygotowawczą wieczność!!!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Zrywam się łóżka. Nie mam zamiaru siedzieć parę godzin w
towarzystwie ekipy przygotowawczej, ale groźba Keri działa na mnie jak kubeł
zimnej wody. Gwałtownie otwieram drzwi. Za nimi stoi nieźle wkurzona opiekunka.
Jej niebieskie włosy lśnią w porannym świetle, a oczy ciskają błyskawice w moją
osobę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Pospiesz się! Jeśli przez ciebie się spóźnimy na uroczystość, to
obiecuję, że cię zabiję, Clove.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Keri pcha mnie korytarzami pociągu, aż dochodzi do obszernej
łazienki. Tam zostawia mnie sam na sam z całą ekipą - Gardius, Eudokia, Elsia i Berro . Do tego
ostatniego się uśmiecham, na co stylista odpowiada tym samym. Nie zdążam się
nawet przywitać, bo ekipa przygotowawcza porywa mnie w swoje szpony. Przez
kolejne godziny krzywię się z bólu, ale nie narzekam. W końcu zwyciężczyni
Siedemdziesiątych Czwartych Głodowych Igrzysk, bezlitosnej morderczyni, sławnej
Clove Allison, nie godzi się syczeć z bólu przy wyrywaniu włosów z nóg i reszty
ciała, czyż nie mam racji?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Bezustanne paplanie ekipy strasznie mnie denerwowało. Te ich
rozmowy! O nieświeżych krewetkach i śliskim dywanie Eudokii.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Nawet nie wiecie jaki to był dla mnie wstyd, gdy Kalberingua się
poślizgnęła i wylała na siebie wino – paplała kobieta z przejęciem. – Myślałam,
że pod ziemię się zapadnę!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Okropne – potwierdził Gardius. Przewróciłam oczami. Przynajmniej nie
kazali mi się włączać do tych bezsensownych rozmów.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Kiedy jestem już gotowa (w pewnym sensie) podchodzi do mnie Berro.
Trzyma w dłoniach wielki pokrowiec. To w nim znajduje się moja kreacja.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Stylista pomaga mi ją włożyć. Jest to sukienka. Strasznie krótka
sukienka. Nie sięga nawet do połowy moich ud. Strasznie obcisła, ale nie
krępująca ruchów. Wiązana na szyi z odkrytymi plecami. Do tego na stopy
zakładam czarne, zamszowe szpilki. Oglądam się w lustrze. Sukienka lekko się
błyszczy, jest zrobiona z jakiegoś skóro podobnego materiału. Makijażu nie mam
wiele. Rzęsy podkreślone tuszem, czarna kreska na powiece i nic poza tym.
Fryzura również wyszukana nie jest. Wysoki kucyk i tyle.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Spodziewałam się czegoś bardziej… – cichnę na chwilę –
ekstrawaganckiego?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Mimo prostoty stroju i makijażu musze przyznać przed samą sobą, że
wyglądam… pięknie. Po raz pierwszy dostrzegam, że zostałam obdarzona
niesamowitą urodą. Nie jestem urocza jak Rue czy piękna jak Glimmer, ale
wyglądam olśniewająco.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Uśmiecham się promienie do własnego odbicia. Wyglądam taj jak
powinnam. Groźna i pociągająca. Morderczyni Clove Allison. Piękna i potężna.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Chodź – mówi do mnie stylista i łapie za rękę. – Za chwilę
będziemy w Dwunastce.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Wchodzę do pociągowego salonu. Lyme patrzy na mnie z uniesionymi
brwiami, a Keri zaczyna piszczeć z zachwytu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Clove, wyglądasz cudownie! Zrobisz furorę, mówię ci!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Staram się jej nie słuchać. Wyglądam za okno, w oddali dostrzegam
pierwsze zabudowania. Pociąg przecina łąkę i wjeżdża do czarnego tunelu. Czuję
jak zwalnia coraz bardziej. Na końcu tunelu da się dostrzec światło.
Zatrzymujemy się na peronie wypełnionym ludźmi. Nie jest ich zbyt wielu, ale
trudno się temu dziwić. W końcu trybuci z Dystryktu Drugiego zabili ich dwoje
reprezentantów.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Drzwi pociągu otwierają się. Wychodzę na peron i uśmiecham się
szeroko. Rozglądam się wokoło i unoszę ze zdziwienia brwi.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Tędy, Clove – zwraca się do mnie jak zwykle radosna Keri.
Prowadzi mnie przez tłum, który wygląda jakby miał ochotę mnie zabić. Nie
zwracam na te spojrzenia uwagi, bardziej mnie obchodzi elegancki samochód,
czekający na mnie na ulicy. Wsiadam do niego, sadowię się na skórzanym
siedzeniu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Po chwili pojazd mknie ulicami Dwunastki, a ja z każdym metrem
szerzej otwieram oczy. Rozpadające się domy, zaniedbane sklepy wiejące
pustkami. Nie ma porównania do Dwójki, gdzie wszystko jest zadbane i czyste.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Keri prowadzi mnie do Pałacu Sprawiedliwości, na obszerny plac.
Tam odbędzie się formalna część uroczystości.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Czekam ze zniecierpliwieniem, aż w końcu będę mogła stanąć na tej
przeklętej scenie, powiedzieć swoje i sobie pójść. W pewnym momencie Keri
popycha mnie w stronę drzwi. Szybko prostuję się i wyćwiczonym krokiem wychodzę
z wnętrza pałacu. Tłum wita mnie niemrawymi oklaskami. Staram się nie zwracać
na to uwagi. Staję przy mównicy i zaczynam mówić z pamięci tekst jaki
przygotowała dla mnie opiekunka. Są to puste, nic nie znaczące słowa. Bardziej
mnie interesują rodziny zmarłych. Na jednym podeście stoi dwóch młodych
mężczyzn z rodzicami. Ich wygląd wskazuje na spokrewnienie z Kochasiem. Po
drugiej stronie stoją dwie kobiety ze strasznie jasnymi włosami i niebieskimi
oczami. Jedna, zapewne siostra Katniss, nie może mieć więcej niż dwanaście lat,
wpatruje się we mnie z niedowierzaniem i smutkiem. Co dziwniejsze nie
dostrzegam w jej spojrzeniu nienawiści, która widać w oczach jej mamy. Jeszcze
jedna osoba rzuca mi się w oczy. Jest to stojący pod samą sceną chłopak. Wysoki
brunet z szarymi oczami, niesamowicie przystojny, a jednak patrzący na mnie z
odrazą i złością. Jego wzrok płonie czystą nienawiścią do mnie. To jedno
spojrzenie mówi mi wszystko. Że ten oto chłopak kochał kogoś kogo zabiłam. A tą
osoba niewątpliwie była sama Katniss everdeen.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Kończę przemówienie, odbieram kwiaty, a jak schodze ze sceny,
wciąż czuję na swoich plecach jego palący wzrok.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Po uroczystej kolacji mam trochę czasu dla siebie. Postanawiam
zwiedzić ten jakże żałosny Dystrykt Dwunasty. Przechadzam się po jego tak
pełnych, a jednak pustych ulicach. Dziwnie się czuję wśród ludzi noszących
brudne i porozrywane ubrania w mojej nowiutkiej, błyszczącej sukience i
szpilkach. Mijam kolejne, popadające w ruinę budynki. Na jednym ze sklepów
widzę napis „Piekarnia Mellarków”. Czyli Kochaś pracował w piekarni… </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Trafiam na
coraz mniejsze i brzydsze budynki. Ludzie cali w popiele przechadzali się po
ulicach. Górnicy. Pracujący w kopalni, na wydobyciu węgla.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Dochodzę do łąki. Obszernej i nieskończenie długiej łąki. Wszędzie
widać kolorowe kwiaty. Jedyne radosne miejsce w tym dystrykcie. Przybliżam się
do ogrodzenia, podziwiając widok roztaczający się z tego miejsca. Po jednej
stronie jest las, a po drugiej widok ze wzgórza na tereny nie zamieszkane przez
nikogo, nie należące do żadnego z dystryktów.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Gdy go zauważam, jest już za późno. Ten sam chłopak, który się
wpatrywał we mnie z ogniem w oczach siedzi tuż przy ogrodzeniu i patrzy przed
siebie. Nie wiem czy wyczuwa moją obecność, ale odwraca głowę. Nienawistne
spojrzenie powraca. Całą swoja osoba staram się go ignorować i po prostu
podchodzę do ogrodzenia i staję w odległości około dwóch metrów od niego.
Podziwiam widoki, błękitne niebo niezmącone żadną chmurką.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Jesteś mordercą – słyszę jego głos. Gwałtownie odwracam głowę.
Przez cały czas mam wrażenie, że znam skądś jego twarz. Gdy do mnie dociera
skąd, doznaję olśnienia. Ten chłopak przedstawił się jako kuzyn Katniss, jako
Gale jakiś tam. Oczywiście od razu się wydało, że to tylko bzdurna historyjka i
że Everdeen wcale z nim spokrewniona nie była.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Spoglądam na chłopaka z góry.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- I co z tego? – pytam chłodno. Nie odpowiada. Zamiast tego mówi:</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Zabiłaś ją.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Prycham głośno.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Aleś ty spostrzegawczy – odpieram, złośliwie się uśmiechając.
Jego nienawiść jest tak mocna, że czuję ją w powietrzu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Jesteś potworem i mordercą. Ktoś taki jak ty nie powinien
wygrać.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Słysząc jego słowa, wybucham głośnym śmiechem. Kiedy się
opanowuję, znów na niego spoglądam.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Myślisz, że wśród zwycięzców znajdziesz białe owieczki? – pytam
i kucam. Patrzę prosto w jego oczy. – Żeby wygrać Igrzyska trzeba umieć wbić
nóż w plecy każdemu, bez względu na to co do niego czujesz.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Czyli zrobić to samo, co ty zrobiłaś temu blondynowi – mówi
cicho Gale. Przekrzywiam lekko głowę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Widzę, że zrozumiałeś – oznajmiam. – Miłość to słabość, zadaje
nam ból. Osoba, którą kochamy zawsze nas zrani, bez względu na intencje. Miłość
to największa słabość człowieka, dlatego trzeba ją zwalczać – patrzę na
bruneta. – Ja swoją słabość zwalczyłam. A czy ty? Czy ty potrafisz pogodzić się
z jej śmiercią? – to mówiąc, odchodzę, nie oglądam się za siebie. Mimo to
wyczuwam zdziwienie u tego chłopaka. Wciągam ze świstem powietrze i uśmiecham
pod nosem.</span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com42tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-79897506248819153732013-05-01T13:19:00.000+02:002013-05-01T13:19:21.079+02:00ROZDZIAŁ 31Za ten rozdział możecie mnie zabić, przytulić lub jeszcze coś innego zrobić. Dziś okaże się kto wygrał, kto przegrał, kto umarł, kto przeżył. Nie wiem czy wszystkim rozdział się spodoba, ale moim zdaniem nie jest zły. Pisałam już gorsze.<br />
Ktoś się mnie zapytał czemu wybrałam Clove na bohaterkę tego bloga. Wybrałam ją, bo od zawsze najbardziej lubiłam czarne charaktery. Clove była... idealna. Zdolna, groźna. Byłą zawodowym mordercą, maszyną do zabijania. Czego chcieć więcej? W książce nie było o niej zbyt wiele. Zastanawiało mnie jak ona widziała te całe Igrzyska, co czuła na arenie. Ta postać mnie zaintrygowała, nie dawała mi spokoju. Zastanawiało mnie czy miała jakieś uczucia, czy żałowała swoich czynów. Podświadomie tworzyłąm jej historię. Wtedy zdecydowałam się napisać bloga. Z myślą o tych, co także zastanawiają sie nad tą postacią.<br />
Nie będę dalej truć, tylko zaproszę was do przeczytania tego rozdziału.<br />
________________________________________<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Instynktownie
kucam. Cato bez słowa robi to samo.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Niech
ptaszki same wyjdą z gniazdka – szepczę. Wiem doskonale co nas czeka. Nudne i
długie oczekiwanie. – Musimy znaleźć jakąś kryjówkę, z której nas nie będzie
widać – oznajmiam z powagą i cały czas kucając, zaczynam poszukiwania takiego
miejsca. Nie trwa ono długo. Między dwoma przysadzistymi dębami dostrzegam
gęste krzaki, wyglądające na nie do przebicia. Wolno, ostrożnie odgarniam
gałęzie, starając się zrobić jak najmniej hałasu. Tak jak myślałam, w środku
jest sporo wolnego miejsca. Liściaste gałęzie tworzą naturalną kopułę, z której
dokładnie widać całą polanę przy Rogu Obfitości..</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Jak
zamierzamy stąd wyjść? – pyta Cato, siadając na gołej ziemi. Uśmiecham się
tylko i wskazuję palcem sporą dziurę przy pniu dęba. Tak dużą, że można z
łatwością przez nią przejść.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Cato Cato
przez chwilę patrzy na nią i odwzajemnia mój uśmiech.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Czyli
czekamy? – pyta. Kiwam głową.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Czekamy.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Szczęk stali otacza mnie ze
wszystkich stron. Wokół mnie ludzie walczą na miecze. Nie patrzę na nich.
Podchodzę do stanowiska i biorę w ręce łuk. Jest on wykonany z jakiegoś drewna
i metalu. Nie jest ciężki, ale i tak niepewnie się czuję, trzymając go w
dłoniach. Nigdy nie strzelałam z łuku. Próbowałam, ale kompletnie mi to nie wychodziło.
Niepewnie biorę strzałę i naciągam ją na cięciwę. Celuję w znajdującą się na
drugim końcu sali tarczę. Biorę parę wdechów i wypuszczam strzałę. Niemal
natychmiast syczę z bólu. Cięciwa uderza mnie w ramię i zostawia na nim
czerwony ślad. Przeklinam cicho.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Boli, co? – słysząc ten głos za
swoimi plecami, zaciskam dłonie w pięści. Nie odpowiadam. Biorę tylko kolejną
strzałę i znów celuję. Cięciwa po raz kolejny uderza mnie w ramię, ale zaciskam
zęby i zachowuje milczenie. Pręga robi się coraz bardziej czerwona.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Chyba nie wyszedł ci ten strzał –
mówi cicho Caton. Spoglądam na niego. Na jego twarzy widnieje wredny uśmiech.
Wskazuje na tarczę. Moja strzała w niej tkwi, Alena najdalszym środka okręgu.
Mrużę oczy ze złości. Szybko jednak się opanowuję i odwracam plecami do
chłopaka. Znowu naciągam strzałę na cięciwę. Patrzę jak mknie w stronę tarczy.
Tym razem wbija się bliżej środka niż poprzednio. Czuję jak różowa pręga na
ramieniu pulsuje, ale ignoruje ten ból. Tego się nauczyłam i muszę to wykorzystać.
Nie jestem słaba, nie.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Cato bierze topór i rzuca nim. Trafia
prosto w cel. Zaciskam mocniej dłoń na łuku. Wiem, że robi to by mnie
sprowokować, ale mu się nie dam. Panuję nad sobą…</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Biorę strzałę, nakładam na cięciwę.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Naprawdę zamierzasz znów strzelić?
– pyta się blondyn. – Chcesz znów się upokorzyć?</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Tego już za wiele. Odwracam się z
zabójczą prędkością i celuję w Catona. Ten tylko się uśmiecha.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Naprawdę myślisz, że odważysz się
we mnie strzelić? – pyta wesoło. – Nie jesteś na tyle odważna, by…</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Nie kończy. Wypuszczam strzałę,
cięciwa z plaskiem uderza mnie w ramię.</span><span style="mso-spacerun: yes;"><span style="font-size: small;">
</span></span><span style="font-size: small;">Cato w ostatniej chwili się schyla i strzała przelatuje tuż nad jego
głową.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Clove! – głos instruktora rozlega
się tuż obok mnie. Ktoś wyrywa mi łuk, łapie mnie za ręce i krzyżuje mi je na
plecach. Nie próbuję się wyrywać. Nie ma potrzeby. Patrzę ze złością na Catona.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Sam jesteś tchórzem.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Chłopak wciąż spogląda na mnie z
niedowierzaniem. Szybko jednak odzyskuje nad sobą panowanie. Mruży oczy.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Jeszcze się policzymy – mówi z
wściekłością. Wtedy ktoś mnie wyprowadza z sali treningowej. Nie spuszczam
wzroku z Catona, dopóki nie zamykają się</span><span style="mso-spacerun: yes;"><span style="font-size: small;">
</span></span><span style="font-size: small;">za mną drzwi.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Lekki
podmuch wiatru owiał mą twarz. Robiło się coraz ciemniej, a pary z Dwunastki
nadal nie było.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-
Nieszczęśliwi kochankowie – szepczę prawie niedosłyszalnie dla mnie samej. –
Zaraz będą nieszczęśliwi, jak ich znajdziemy.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Patrzę tępo
na plecak położony obok mnie. Już dawno wyjęłam z niego broń, wszystkie noże i
schowałam ją za pasem. Sam plecak podczas walki tylko by przeszkadzał.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Clove –
słyszę szept Catona. szybko do niego podchodzę, o ile niezdarne poruszanie się
w kuckach można nazwać chodzeniem.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Co? –
pytam cichutko. Blondyn spogląda na mnie kątem oka.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Ktoś tam
jest – wskazuje znajdującą się naprzeciwko ścianę drzew. Wytężam wzrok.
Wstrzymuję na chwile oddech. Jestem pewna, że dopiero co dostrzegłam cień
między drzewami. Zagryzam wargę, by powstrzymać uśmiech. Jeszcze nie czas na
świętowanie – upominam samą siebie. nigdy nie wiadomo co się wydarzy.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">W tym
momencie na polanę wkracza Katniss Everdeen. Dziewczyna podtrzymuje Kochasia,
powoli zbliżają się do jeziora. Zastanawia mnie jak długo sterczała wśród
drzew, by upewnić się, że nas nie ma.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Poczekaj –
zatrzymuję Catona, widząc, że chłopak zamierza już wyjść z kryjówki. – Muszą
się bardziej oddalić od lasu</span><span style="mso-spacerun: yes;"><span style="font-size: small;"> </span></span><span style="font-size: small;">wyjaśniam.
Czekamy jeszcze pół minuty. Wtedy Cato bez słowa wychodzi z krzaków. Ja tuż za
nim.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Co za
niespodzianka – mówi głośno blondyn. Katniss i kochaś w tym samym momencie
obracają głowy w naszą stronę. – A już myślałem, że się nie spotkamy – ciągnie
Cato i wyjmuje długi i ostry miecz. Sama trzymam już w dłoniach noże.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Chyba czas
już się pożegnać – mówię z wrednym i pewnym siebie uśmieszkiem. Robię szybki
ruch ręką i nóż trafia w drzewo znajdujące się kilkadziesiąt metrów za parą.
Specjalnie chybiam, chcę im pokazać, że nie mają szans. Wtedy Katniss wyskakuje
przed siebie. szybko wymieniam porozumiewawcze spojrzenie z Catonem i rzucam
się za nią, w pogoń. Cato biegnie obok mnie. Szybko dopada Kochasia. Nie mam
czasu by zobaczyć co robi, ale sam krzyk chłopaka mówi sam za siebie.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Katniss
dobiega do Rogu Obfitości. Staję w odległości jakiś dwóch metrów od niej.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Nie masz
gdzie uciec, Dwunasty – mówię. – Nie tym razem.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Wrzask
Kochasia znów rozdziera powietrze.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Katniss! –
krzyczy chłopak z Dwunastki, ale brunetka nawet nie spogląda w jego stronę.
Zdaje się tego krzyku nie słyszeć. Uśmiecham się jeszcze szerzej.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Sprytnie
to rozegraliście – mówię. – Udawaliście zakochanych, by zdobyć sponsorów. Nigdy
go nie kochałaś. Ty nie, ale on ciebie tak.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Katniss
patrzy na mnie ze złością, jej warga drży.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Zależało
ci żeby przeżył, bo bez niego nie dostawałabyś tylu prezentów – ciągnę. –
Chciałaś żeby przeżył, bo mogliście razem wrócić do domu. Teraz, gdy umiera to
nawet na niego nie spojrzysz. Oszukaliście Kapitolińczyków, ale nie
oszukaliście mnie. Bo tak naprawdę – mówię – jesteś tylko nic nie wartym
tchórzem.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Katniss
błyskawicznie się obraca i zaczyna biec. Rzucam nożem i trafiam ją w nogę.
Ostrze wbija się głęboko, słyszę jęk dziewczyny, gdy upada. Podchodzę do niej i
z całej siły kopię ją w brzuch. Zgina się z bólu.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Raz ci się
udało uciec, Dwunasty – mówię ze złością. – Ale tym razem ci się to nie uda.
Zadarłaś z Clove Allison, a to był wielki błąd.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Wbijam jej
kolejny nóż, tym razem w ramię.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Powiedz mi
– zaczynam – czy nie lepiej było, gdyby to twoja siostra zginęła?</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Patrzę jej
prosto w te szare oczy, wypełnione bólem i nienawiścią.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Czy nie
wolałabyś siedzieć teraz spokojnie w domu i patrzeć jak ginie Kochaś?</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Nadeptuję
jej na rękę, słyszę trzask łamanej kości. W oczach Katniss po raz pierwszy
pojawiają się łzy. Rozlega się wystrzał armatni. Dziewczyna go słyszy, widzę to
w jej oczach.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Nie
wygrasz – mówi z trudem przez zaciśnięte zęby. Zaczynam się śmiać.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Naprawdę
byłaś na tyle głupia by dać jej jakąkolwiek nadzieję na twój powrót? – mówię
wesoło. – Czyż to nie głupie, dawać nadzieję własnej siostrze, gdy nie ma szans
na przeżycie? Ciekawe jak ona się teraz czuje? Prim, tak?</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Czuję, jak
próbuje mi się wyrwać. Kręcę głową z politowaniem.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Tym razem
ci się nie uda – powtarzam. – Tym razem dokończę to co zaczęłam.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">To mówiąc
wbijam jej kolejny nóż w nogę. Dziewczyna zaczyna krzyczeć. Nagle wszystko znika.
Istnieje tylko ten krzyk. Krzyk wypełnia powietrze wokół mnie, otacza mnie, jak
sidła zaciska się coraz bardziej. Nie wiem co robię. Trwam tak i trwam, a krzyk
się nie kończy. Próbuję się od niego odciąć, ale nie potrafię. Wciąż go słyszę,
słyszę, słyszę… nie wiem ile czasu mija. Może minuty, może godziny, dni… Krzyk
ustaje. Armatni wystrzał przecina powietrze i zapada cisza. Odzyskuję wzrok. To
co widzę napawa mnie obrzydzeniem. Jestem cała we krwi, ale nie swojej. Ta
szkarłatna ciecz należy do Katniss Everdeen. A raczej czegoś, co kiedyś nią
było. Bo patrzę na czerwone kawałki mięsa. W niektórych rozpoznaję ręce, w
innych nogi. Wszystko porozrzucane jest po małej części polany.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Clove –
głos Catona rozlega się za moimi plecami. Powoli się obracam. Blondyn uśmiecha
się do mnie szeroko, w jego dłoniach nie ma już broni. Podchodzę do niego, a
chłopak przyciąga mnie do siebie i mocno przytula.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Udało nam
się, Clovie – szepcze mi do ucha. Uśmiecham się i zaciskam powieki. W dłoni
nadal trzymam nóż, który jest w tym momencie moją podporą.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Udało się
– powtarzam radośnie. Cato wypuszcza mnie z objęć. Stoimy tak naprzeciwko
siebie i uśmiechamy się szeroko.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Rozlega się
głos Claudiusa Templesmitha.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Pozdrawiam
ostatnich zawodników Siedemdziesiątych Czwartych Głodowych Igrzysk. Informuję,
że wcześniejsza korekta została anulowana. W wyniku bliższego zapoznania się z
treścią regulaminu Igrzysk wyszło na jaw, że dopuszczalne jest zwycięstwo
wyłącznie jednej osoby – recytuje Claudius. – Powodzenia i niech szczęście
zawsze wam sprzyja.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Zapada
cisza. Przez chwilę zastanawiam się nad jego słowami. Po chwili ich znaczenie
dociera do mnie. Zmienili zasady, by mieć bardziej dramatyczny koniec. Chcieli
żeby Katniss i Kochaś wygrali, nie my.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Cato –
mówię cicho. – Pamiętasz ten dzień, w którym po raz pierwszy się do mnie
odezwałeś i strasznie mnie zdenerwowałeś? – pytam cicho. Chłopak powoli kiwa
głową. – Kiedy wyszłam z sali, coś sobie obiecałam – śmieję się cicho i zbliżam
się do niego. – Obiecałam sobie, że jeśli kiedykolwiek spotkam cię na arenie,
to cię zabiję – to mówiąc, wbijam mu nóż w brzuch. – A ja dotrzymuję obietnic.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Cato zgina
się lekko, wypuszcza powietrze z ust. Patrzy na mnie ze zdziwieniem.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Dla…
dlaczego? – pyta, z trudem łapiąc powietrze. Pochylam się w jego stronę.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Bo cię
kocham – mówię i wyjmuję nóż z jego ciała. W spowolnieniu widzę jak Cato upada
na ziemię. Jego krew rozlewa się po trawie, gdy wciąż dyszy. Potem rozlega się
głośny strzał armatni. Unoszę głowę. Czuję łzy napływające do oczu.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Panie i
panowie – głos Claudiusa dudni mi w uszach – mam przyjemność zaprezentować
państwu zwyciężczynie Siedemdziesiątych Czwartych Głodowych Igrzysk, Clove
Allison z Drugiego Dystryktu!</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span><div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Patrzę z
niedowierzaniem w niebo. Wygrałam.</span></span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com34tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-48013937529846159972013-04-23T22:19:00.001+02:002013-05-01T13:19:42.460+02:00ROZDZIAŁ 30<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Uśmiecham się szeroko pod nosem. Patrzę na rudowłosą
dziewczynę z Piątego Dystryktu z rosnącym podekscytowaniem. Nie potrafię
powstrzymać triumfalnego chichotu. Cato spogląda na mnie pytająco. W tym
momencie dostrzega Rudą.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Teraz się zabawimy – mruczy groźnie, obracając w
dłoniach jeden z noży.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Oj zabawimy się, zabawimy – szepczę, nie kryjąc
swej radości.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Biorę kilka noży i wkładam je za pas. Cofam się do
linii drzew. Staram się iść najciszej jak się da. Kątem oka dostrzegam, że Cato
kroczy za mną. Kiedy słyszę za plecami trzask łamanej gałęzi, odwracam się, a
moje oczy ciskają błyskawice.</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Ciszej! – syczę wściekle. Nie chcę żeby Ruda nas
usłyszała. Mamy ją zaatakować, wszystko ma wyglądać widowiskowo. Głupio by było
gdyby dziewczyna nas przed czasem usłyszała i zwiała.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Po chwili między drzewami dostrzegam drobną kobiecą
postać. Dziewczyna jest odwrócona do nas tyłem. Uśmiecham się i wychodzę na
otwartą przestrzeń. Cato staje obok mnie.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- I kogo my tu mamy? – mówi głośno. Ruda natychmiast
się odwraca. W jej zielonych oczach dostrzegam przerażenie. Dziewczyna
odruchowo się cofa, nie spuszczając z nas wzroku. Śmieję się cicho. Zbliżam się
do trybutki. W tym momencie Ruda rzuca się do ucieczki. Wyjmuje nóż i trafiam
ją w nogę. Dziewczyna wywala się i wpada twarzą do wody. Wskakuję do rzeki i
doganiam ją kilkoma susami. Łapię ją za bluzkę i zaczynam ciągnąć do brzegu. Cato
czeka tam na mnie. Opiera się o jedno z drzew i uśmiecha szelmowsko. Już na sam
ten widok moje serce zaczyna szybciej bić. Clove! Upominam samą siebie. To nie
czas na myślenie o takich rzeczach. Masz pewną sprawę do załatwienia.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Rzucam dziewczynę na ziemię, używając całej mojej
siły. Ruda wali głową o ziemię i wydaje z siebie głośny jęk bólu. Uśmiecham się
tylko pod nosem.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Dawno się nie widziałyśmy – mówię ze spokojem.
Dziewczyna tylko kiwa nerwowo głową. Cały czas rozgląda się na boki.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Chyba nie zamierzasz uciec – Cato robi krok w
przód. – Przecież dopiero co na siebie wpadliśmy.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Spoglądam na chłopaka. Już słyszę ciche śmiechy
Kapitolińczyków. Ci ludzie mają dziwne poczucie humoru.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- N… nie zza.. zabijajc…cie mnie – odzywa się
rudowłosa. Jej głos drży ze strachu. – P… proszę.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Patrzy na nas błagalnie. Kucam obok niej i wyjmuję
nóż zza pasa. Dziewczyna odruchowo cofa się lekko. Patrzę na nią. Jest ładna.
Ma oryginalną urodę. Płomiennorude włosy opadają na jej ramiona delikatnymi
falami. Jaskrawozielone oczy skaczą ode mnie do Catona. widać w nich strach,
ale mimo to są niezaprzeczalnie piękne. Hipnotyzujące spojrzenie to nie
wszystko. Jej twarz zdobi kilka samotnych piegów, co dodaje jej uroku. Mały
zgrabny nosek i pełne, malinowe usta. Ta dziewczyna została obdarzona niezwykłą
urodą, której nie zniszczył pobyt na arenie. Mogłabym nawet powiedzieć, że jest
ładniejsza od Glimmer. Ale po raz pierwszy w życiu zdaję sobie sprawę, że wolę
być brzydka, ale za to umieć przetrwać, zabijać. Bo na arenie uroda się nie
przydaje, nie odgrywa żadnej roli. Tutaj liczą się tylko umiejętności. Ja je
posiadam, rudowłosa piękność nie.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Uśmiecham się do dziewczyny.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Jak się nazywasz? – pytam ją. W jej oczach widzę,
że zaskoczyłam ją tym pytaniem.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Ellie – mówi niepewnie.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- A więc… Ellie – zwracam się do niej – wytłumacz mi
czemu mielibyśmy cię nie zabijać?</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Cisza.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Czemu? – nie daję za wygraną. Ale dziewczyna nie ma
zamiaru odpowiedzieć. Jej milczenie mówi samo za siebie. – No właśnie. Nie
istnieje żaden sensowny powód, dla którego nie mielibyśmy cię zabijać. Bo
widzisz – pochylam się nad nią – my też mamy zamiar wrócić do domu. A ty jesteś
jedną z przeszkód jakie stoją nam na drodze.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Ellie wzdryga się. Próbuje wstać, ale ją
przytrzymuję.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Chcesz ją zabić? – pytam Catona, który ochoczo
kiwa głową. Wyjmuje swój miecz.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- A ty? – zwraca się do mnie. Uśmiecham się
złowieszczo.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Ja się zabawię podczas wielkiego finału.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Catonowi to wystarcza. Po chwili powietrze rozdziera
mrożący krew w żyłach wrzask Rudej. Jest on tak głośny, że odruchowo zasłaniam
uszy. Czy one nie może być ciszej? – myślę z furią. Jednak nic nie robię. Bez
krzyków nie byłoby widowiska. Mimo to bębenki nadal mi pękają. W tej chwili
jedyne czego żałuję to fakt, że nie zabrałam na arenę zatyczek do uszu.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Kiedy tylko krzyk ustaje, odwracam się w stronę
Catona. Chłopak uśmiecha się szeroko. Stoi nad czymś, co kiedyś było ciałem
pewnej rudowłosej dziewczyny. Teraz zostały z niej jedynie zakrwawione kawałki
mięsa. Nawet nie potrafię rozróżnić poszczególnych części ciała. Tylko własną
siłą woli powstrzymuję odruch wymiotny. Napada mnie jedna myśl. Jak oni
zamierzają umyć to coś i ładnie to ubrać? Bo przecież zawsze tak robią.
Wysyłają umyte i przebrane ciało w skrzyni do danego dystryktu. Tym razem chyba
adresaci nie będą zadowoleni z wysyłki.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Chłopak w rzece opłukuje ręce z krwi i staje obok
mnie.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Gotowa na miłe spotkanie z Kochasiem i jego
dziewczyną? – pyta. Uśmiecham się szeroko.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Oczywiście – odpowiadam tylko.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Została nas czwórka. Ja, Cato, Kochaś i Dwunastka.
Cztery różne osoby, z dwóch różnych dystryktów. Cztery tak różniący się od
siebie trybuci. Ale tylko dwóch wygra. Ja i Caton.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Takie myśli nękają mnie gdy zbliżamy się do Rogu
Obfitości. Od zabicia rudej minął tylko jeden dzień, a raczej jedna noc, a woda
we wszystkich rzekach wyschła. Bez wody, nie ma życia. Zwłaszcza tutaj, na
arenie. Z tego właśnie powodu, wraz z Cato, kieruję się w stronę Rogu
Obfitości. Tam znajduje się wielkie jezioro, pełne krystalicznej wody.
Organizatorzy całkiem sprytnie to sobie wymyślili. Zamiast kusić nas ucztami,
po prostu zabrali nam to co niezbędne. I zmusili do spotkania się i walki.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Mijamy kolejne drzewa, a wszystkie są takie same.
Tak samo wysokie, i tak samo pozbawione wody jak reszta. Głupota, prawda? Na
szczęście rozłożyste korony drzew dają mnóstwo cienia, dzięki czemu się bardzo
nie pocę mimo gorąca.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Czy oni zwariowali? – słyszę głos Catona, tuż za
moimi plecami. – Przecież jest ze czterdzieści stopni! Jeszcze trochę i się
rozpłynę!</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Chichoczę cicho.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Nie narzekaj – mówię – zaraz zabijesz sobie kogoś
i ci się humor poprawi. A jak nie, to sobie pomyśl, że zawsze mogą podwyższyć
temperaturę do pięćdziesięciu stopni.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">To, tak jak myślałam, skutecznie ucisza chłopaka.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Idziemy i idziemy, a ja rozmyślam o domu. Mam
wspaniałą wizję, dotyczącą mnie.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Blask
reflektorów oślepia mnie na chwilę. Trwa to zaledwie sekundę, potem wzrok
przyzwyczaja się do jasności. Rozglądam się wokoło. Loże wypełnione są po
brzegi ludźmi w kolorowych strojach. Wszyscy uśmiechają się szeroko, wskazują
na mnie palcami i krzyczą coś w euforii. Przez chwilę nie potrafię zrozumieć
co, ale w końcu dociera to do mnie. Wykrzykują moje imię. Raz po raz słychać
je. Uśmiecham się szeroko. Hałas przecina głos Caesara.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-
Panie i panowie. Oto i oni! Zwycięzcy Siedemdziesiątych czwartych Głodowych
Igrzyska! Clove i Cato!!!</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Owacje
mnie ogłuszają. Mam ochotę zatkać sobie uszy, ale ktoś łapie mnie za rękę.
Odwracam głowę i widzę uśmiechniętego Catona. jest on ubrany w elegancki
garnitur, czarny z dodatkami srebra. Chłopak wygląda w nim jeszcze bardziej
przystojnie niż zwykle. A wydawało mi się to niemożliwe…</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Spoglądam
na swój strój. Mam na sobie krótką sukienkę, odsłaniającą prawie całe nogi.
Jest ona zrobiona z jakiegoś prześwitującego, czarnego materiału, przez który
widać zarys mojego ciała. Tuż nad talią obwiązana jestem krwistoczerwonym
paskiem. Wtedy dostrzegam siebie na wielkich ekranach. Mimo swojej prostoty,
strój idealnie jest do mnie dobrany. Ktoś spiął mi włosy w wysokiego, luźnego
koka, podtrzymywanego przez czerwone wsuwki. Usta mam pomalowane również na
czerwono, rzęsy poprawione zostały tuszem, ktoś narysował mi czarną kreskę na
powiekach…</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">W
tej chwili wiem, że nie jestem piękna, tylko olśniewająca i mordercza zarazem.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Cato
ciągnie mnie delikatnie za rękę. Ruszam za nim, wchodzimy na scenę. Chwieję
się, idąc w wysokich, matowo czarnych szpilkach. Mocniej ściskam dłoń Catona,
aby utrzymać równowagę. Na szczęście nie cofa on reki, tylko niezauważalnie mi
pomaga.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Na
środku sceny czeka na nas kanapa z iście królewskimi zdobieniami. Obita jest
czerwonym aksamitem. Siadam na niej, a Cato zajmuje miejsce tuż obok mnie.
Nagle zapada cisza. Wiem co zaraz nastąpi. Będziemy oglądać relację z Igrzysk i
zostaniemy ukoronowani, jako zwycięzcy. Rozlega się hymn. Podrywam się z
miejsca, gdy na scenie pojawia się prezydent Snow. Zbliża się do nas, obok
niego kroczy jakaś dziewczyna z jedwabną poduszeczką i złożonymi na niej
koronami. Czuję lekkie mrowienie w palcach, podekscytowanie rośnie z każdą
chwilą.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Prezydent
Snow wygłasza krótkie przemówienie, przedstawia nas jako zwycięzców. Następnie
podchodzi do mnie i bierze jedną z koron.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-
Gratulacje, panno Allison. Dobrze się spisałaś – mówi cicho, tak żebym tylko ja
go usłyszała. Uśmiecham się promiennie w odpowiedzi.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-
Dziękuję – mówię równie cicho.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Kiedy
prezydent odchodzi, znów siadam na kanapie. Na ekranie pojawia się Róg
Obfitości. Dźwięk gongu znów się rozlega, przypomina mi wszystko co się
wydarzyło…</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Widzę
siebie. Walczę z Threshem. Odnoszę rany, ale się nie poddaję. Biorę kolejny
zamach i… Trybut z Jedenastki pada trupem.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Widzę
kolejne ofiary. Niewiele już ich było. Z triumfalnym uśmiechem patrzę jak torturuję
Katniss i ją zabijam. Cieszę się ze śmierci Kochasia, czerpię radość z jego
krzyków pełnych agonii. Potem nagranie się kończy.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-
Jeszcze raz pogratulujmy naszym nowym Tryumfatorom! – krzyczy głośno Caesar.
Wstaję. Cato ponownie łapie mnie za rękę. Ramię w ramię schodzimy ze sceny.
Kidey już nikt nas nie widzi, Cato odwraca się w moją stronę.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-
Pięknie wyglądasz, Clovie – mówi, patrząc na mnie z zachwytem. Uśmiecham się
radośnie.</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-
Ty też – odpowiadam. Blondyn śmieje się cicho. Przyciąga mnie do siebie i
zbliża swoją twarz do mojej. Nasze usta łączą się w długim pocałunku…</span></span></i></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Clove! – głos Catona wyrywa mnie z rozmyślań. Siłą
woli się powstrzymuję przed warknięciem na niego: Co? Zamiast tego tylko patrzę
na niego ze zdziwieniem.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Już jesteśmy – wyjaśnia Cato, wskazując na złotą
konstrukcję. Promienie słoneczne odbijają się od gładkiej powierzchni Rogu
Obfitości. Mimo woli się uśmiecham. Już niedługo rozegra się ostatni pojedynek.
Decydująca walka… Już niedługo wrócę do domu.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">__________________________________________</span><br />
<br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia.</span><br />
<span style="font-size: small;">Przepraszam, że nie miałam weny i nic nie pisałam.</span><br />
<span style="font-size: small;">Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że was zawiodłam!</span><br />
<span style="font-size: small;">Mam tylko nadzieję, że mój wielki powrót się wam spodoba.</span><br />
<span style="font-size: small;">I mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że ta historia dobiega końca...</span>Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-50457054037567915602013-02-09T15:37:00.000+01:002013-05-01T13:19:51.771+02:00ROZDZIAŁ 29<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Witajcie! Na początku powiem wam, że ten piękny szablon wykonała </span><a href="http://christelowa-graficiarnia.blogspot.com/" target="_blank"><span style="font-size: small;">Christel</span></a><span style="font-size: small;"> za co bardzo jej dziękuję. Długo nic nie pisałam i muszę was za to bardzo przeprosić. Codziennie czuję, że
mam coraz mniej czasu na pisanie. Zastanawiałam się czy nie zrobić sobie małego
urlopu od pisania, ale nie potrafię. Zresztą, ten blog i tak niedługo się
skończy. Tak, taka prawda, niedługo historia Clove dobiegnie końca. Ten blog,
jak każdy inny, musi się kiedyś skończyć. Na pocieszenie wam powiem, że
zaczęłam pisać </span><a href="http://glimmer-hunger-games.blogspot.com/" target="_blank"><span style="font-size: small;">Igrzyska Śmierci oczami Glimmer</span></a><span style="font-size: small;"> (mądra ja). Na razie jest tylko
prolog i rozdział 1, ale wszystkich serdecznie zapraszam do ich przeczytania.
Dobra, nie będę wam tu więcej ględzić, tylko przejdę do rozdziału. Oto i on.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">_________________________________</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Ryk
zwierzęcia sprawia, że zamieram.</span></span><br />
<span style="font-size: small;">Nie potrafię nawet drgnąć, sparaliżowana tym
głośnym rykiem. Zmiech zwala mnie z nóg i wbija pazury w moje prawe ramię.
Czuję gorącą krew wypływającą z rany oraz ostry, pulsujący ból w ręce. On mnie
otrzeźwia, sprawia, że znowu zaczynam myśleć. Łapię za nóż i wbijam go w
zwierzę. W ostatniej chwili unikam bliskiego kontaktu z jego pazurami. Zmiech
po raz kolejny bierze zamach swoją wielką łapą. Dzięki temu mam czas na
zebranie się w sobie i wstanie. Zaczynam szybko cofać się w stronę drzew.
Niestety, nie zauważam grubej gałęzi na drodze. Potykam się i po raz kolejny
ląduję na trawie. Nóż wylatuje mi z dłoni. Zmiech doskakuje do mnie jednym
susem i wbija pazury głęboko w ramiona. Niech to się stanie szybko. Niech
śmierć będzie szybka. Zwierzę rozwiera paszczę, ukazując komplet ostrych jak
brzytwa kłów. Zaciskam powieki. Nie chcę widzieć własnej śmierci. Oczekuję
bólu, ale nic takiego się nie staje. Zamiast tego czuję jak mięśnie łap zmiecha
się napinają, co wywołuje u mnie kolejną falę bólu. Ciszę przeszywa zwierzęcy
ryk. Potem widok zasłania mi jasnożółta sierść, a cielsko jej właściciela
przygniata mnie do podłoża. Zginam rękę w łokciu i wyjmuję pazury miecha z
własnego, lewego ramienia. Następnie robię to samo po drugiej stronie,
zrzucając z siebie zwierzę. Dopiero teraz tak naprawdę czuję ból. Ramię jest
głęboko rozcięte, zdobią je trzy równoległe linie, z których leje się krew.
Syczę cicho.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Clove –
słyszę czyjś głos. Odwracam głowę od rany. Obok wypalonego już ogniska stoi
Cato. Poznaję go po jego sylwetce. W mroku nie potrafię dostrzec twarzy. Powoli
wstaję i podchodzę do chłopaka. Łapię jeden plecak i wyrzucam jego zawartość na
ziemię. Biorę kawałek jakiejś szmaty i obwiązuję wokół prawego ramienia, by
powstrzymać krwawienie. – Clove – ponownie odzywa się Cato. – Wszystko w
porządku?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Nie odpowiadam.
Dalej zawzięcie szukam jakiś bandaży. W apteczce jest wszystko co niepotrzebne.
Leki na ból głowy, na zabicie gorączki, na zatrucie pokarmowe i wiele innych
drobnych chorób. Maści też jest kilka. Na użądlenia (niestety nie przez osy
gończe), na stłuczenie i na szybsze gojenie się ran. Odrzucam je wszystkie.
Nagle dociera do mnie co przeczytałam. Łapię małą tubkę i przyglądam się jej
jeszcze raz. „Lek wspomagający gojenie się ran”. Uśmiecham się do samej siebie.
na dnie apteczki znajduję też trochę bandaży. Na szczęście je tam umieścili.
Otwieram krem i nakładam trochę na rozcięcie. Momentalnie krzywię się z bólu.
Gdy tylko maść dotyka rany, rozlega się cichy syk, a po ciele rozchodzi się
nieprzyjemne pieczenie. Zaciskam zęby i pokrywam kremem resztę rany. Następnie
bandażuję sobie ramię. Może i na początku bolało, ale teraz czuję wielką ulgę.
Chowam wszystko z powrotem do plecaka i siadam na ziemi. Dopiero teraz znowu
spoglądam na Catona. Chłopak patrzy na mnie z niepokojem. Przynajmniej tak mi
się wydaje. Wstaję i podchodzę do ciała zmiecha. W plecy zwierzęcia wbity jest
nóż. wokół niego sierść jest zakrwawiona. Gęsta ciecz pokryła też po części
trawę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Clove –
słyszę znowu głos Catona. Pochylam się i wyjmuję narzędzie z ciała zmiecha.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- To mój nóż
– mówię, wciąż nie patrząc na chłopaka. Dochodzi do mnie ciche westchnienie.
Udaję, że nie usłyszałam tego i spokojnie podchodzę do plecaków. Nóż wycieram w
trawę i wkładam do jednego z nich. Zastanawiam się nad własnym zachowaniem.
Czemu nie chcesz spojrzeć na niego, Clove? – pytam samą siebie. odpowiedź jest
prosta. Jest mi najzwyczajniej w świecie wstyd. Nie potrafiłam pokonać
zwierzęcia. Zmiech okazał się silniejszy ode mnie. Od szkolonego przez całe
życie zawodowca. Od dziewczyny, która świata nie widziała poza salą treningową.
Od świetnie wyszkolonego, młodego mordercy. Od osoby wręcz stworzonej do
zabijania.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Mogę dalej
stać na warcie – mówię szybko.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Clove –
szepcze po raz kolejny blondyn. Nie zwracam na niego uwagi.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Lepiej się
połóż, jutro musimy stąd iść – kontynuuję.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Clove!
Spójrz na mnie!</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Krzyk Catona
sprawia, że milknę. Z przyzwyczajenia odwracam głowę w jego stronę. Od razu
tego żałuję. Nasze twarze dzielą tylko centymetry. Mimo ciemności doskonale
widzę jego niebieskie oczy. Właśnie dociera do mnie, że ta osoba dopiero co
uratowała moje życie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Przez chwile
tak trwamy. Nie mam odwagi się odezwać lub choćby drgnąć.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Pytam cię
po raz kolejny i tym razem oczekuję odpowiedzi. Wszystko w porządku?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Zaciskam
usta. Nie wiem co powiedzieć.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Nic mi nie
jest.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Te słowa
same wypływają z moich ust. Szybko odwracam głowę. Podchodzę do jednego z
plecaków i wyjmuje nóż.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Postoję na
warcie – informuję Catona i zakładam noktowizory. Nie wiem czy chłopak się
zgadza, ale mnie to nie obchodzi. Chcę choć przez chwilę pobyć sam na sam z
własnymi myślami. Zastanawia mnie czemu organizatorzy nasłali na mnie zmiecha.
Na arenie zostało tylko pięć osób, a i tak trochę ponad dwadzieścia cztery
godziny temu była uczta pod Rogiem Obfitości. Czyżby to i tak było za mało rozrywki
dla Kapitolińczyków? Chyba tak, w innym wypadku organizatorzy woleliby żebyśmy
sami się pozabijali, walczyli miedzy sobą, a nie ze zmiechami. Bo w końcu
właśnie o to chodzi w Głodowych Igrzyskach. Żeby dzieciaki walczyły między sobą
i zabijały siebie nawzajem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Ziewam
szeroko, powieki same mi opadają. Otwieram szeroko oczy. Nie mogę teraz zasnąć.
Nie mogę. Nie mo…</span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">***</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Budzę się
gdy pierwsze promienie słońca oświetlają moją twarz. Mrugam oczami. Kiedy
orientuję się co się stało, gwałtownie wstaję. Odwracam głowę w stronę mojego
sojusznika. Nadal leży tam gdzie wtedy, gdy zasypiałam. Oddycham z ulgą. Dziwi
mnie, że teraz nikt nie wpadł na to by wyeliminować z gry dwóch
najgroźniejszych przeciwników. Na szczęście nadal żyjemy. A przez moją głupotę
mogliśmy umrzeć. Postanawiam sobie w duchu, że już nigdy nie będę tak uparta.
Siadam na ziemi i wyjmuję z plecaka kawałek suszonego mięsa. Powoli żuję go i
spoglądam na błękitne niebo. Nie ma na nim żadnej, nawet najmniejszej chmurki.
Ciekawe jak organizatorzy to robią?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Przyglądam
się maturze, gdy budzi się do życia. Ptaki zaczynają śpiewać, a wiewiórki
beztrosko skaczą po drzewach. Zielone liście szeleszczą cicho na chłodnym
wietrze. Uśmiecham się pod nosem i z głośnym świstem wciągam powietrze. Da się
w nim wyczuć zapach igieł i żywicy.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Siedzę tak
przez kilka minut, a potem niechętnie wstaję i podchodzę do Catona. łapię go za
ramię i lekko potrząsam. Cofam się szybko, w ostatniej chwili unikając
zderzenia z jego pięścią. Widząc zdezorientowanie na jego twarzy, zaczynam
cicho chichotać.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- I co cie
tak śmieszy? – pyta Cato zaspanym głosem. Jest trochę zdenerwowany.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Ta twoja
mina – odpowiadam, nie przestając się śmiać. Blondyn tylko mruży groźnie oczy.
Bez słowa wstaje i bierze swoje rzeczy. Odwraca się w moją stronę i patrzy
wyczekująco.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Idziesz? –
pyta lekko zniecierpliwiony. – Mieliśmy się stąd wynosić. Przynajmniej taki był
plan.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Z szerokim
uśmiechem podnoszę z ziemi plecak i podchodzę do Catona.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Możemy iść
– oznajmiam mu. Cato bez słowa rusza przed siebie, a ja drepczę za nim.
Przedzieramy się przez krzaki z ostrymi gałęziami, które cały czas plączą mi
się we włosy. Co jakiś czas muszę stawać, by wyjąć z nich jakąś większą
gałązkę. Trudno mi się dziwić, że kiedy dochodzę do tej części lasy, w której
krzaków jest o wiele mniej, oddycham z ulgą. Nie mam nic przeciwko drzewom czy
krzewom dopóki nie staną się one denerwujące. A nie czarujmy się, ciągłe
wyjmowanie gałęzi z włosów nie jest zbyt przyjemne, ani nie pomaga w
przedzieraniu się przez las. Do tego strasznie spowalnia, a na arenie czas
odgrywa ważną rolę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Jak
myślisz, zdążymy? – pytam Catona, przerywając martwą ciszę. Chłopak wzdycha
głęboko i odwraca w moja stronę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- A myślisz,
że skąd ja mam wiedzieć o co ci chodzi?!</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Przewracam
oczami.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-
Oczywiście, że się pytam czy zdążymy dojść do rzeki przed zmierzchem, a o co
innego mogłoby mi chodzić?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Tym razem
Cato nie odpowiada.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- To zdążymy
czy nie? – pytam po raz kolejny.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Nie mam
pojęcia.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Świetnie. No
to się dowiedziałam. Jednak postanawiam nic nie mówić i iść dalej. Nie będę
niepotrzebnie denerwowała Catona. nie jest to zbyt bezpieczne. Mimo, że
jesteśmy sojusznikami, nie mogę przestać pamiętać, że organizatorzy mogą w
każdej chwili zmienić zdanie. W końcu to organizatorzy. Nikt nie wie co chodzi
im po głowie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Nie wiem ile
tak idziemy. Nogi powoli zaczynają mnie boleć. Z każdym krokiem jestem coraz
bardziej zmęczona. Przyczynia się do tego w głównej mierze nierówny grunt, po
którym ciężej się chodzi. Z zaskoczeniem stwierdzam, że mam o wiele słabszą
kondycję niż na początku Igrzysk. Jest to zaskakujące. Przecież odkąd tylko
znalazłam się na arenie, albo zabijam, albo uciekam. Zdawałoby się, że kondycja
powinna mi się polepszyć, a stało się zupełnie na odwrót.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Wzdycham
głęboko. Dzień jest gorący. Nawet słowo „upalny” nie oddaje w pełni temperatury
panującej na arenie. Czuję, że ubranie klei mi się do ciała, a na czoło
wstępują kropelki potu. Mam dość już tego chodzenia. Jedyne o czym teraz marzę
to dojść do tej durnej rzeki wskoczyć do niej. W ubraniu.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Jak myślisz,
daleko jeszcze do rzeki? – pytam Catona, mając nadzieję, że pytanie jest w
pełni zrozumiałe. Chłopak uśmiecha się szeroko i nagle staje.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Myślę, że
wcale nie jest do niej daleko.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Odwracam
głowę w stronę, w którą się patrzy. Moim oczom ukazuje się krystalicznie czysta
woda. Uśmiecham się szeroko.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Wreszcie –
szepczę. Mam ochotę podbiec do rzeki i do niej wskoczyć, ale w ostatniej chwili
się powstrzymuję. Niekoniecznie jesteśmy tu sami. To arena, trwają Igrzyska.
Trzeba by było być kompletnym głupcem by tak po prostu wskoczyć sobie do wody.
Mimo, że zostało już tylko trzech przeciwników, to mimo wielkości areny
najprawdopodobniej skierowali się oni w stronę rzeki. Otwarte przestrzenie nie
są bezpieczne, więc jezioro przy Rogu Obfitości odpada. Jedynym miejscem gdzie
można by było się ukryć i mieć stały dostęp do wody i jedzenia jest właśnie ta
rzeka, jedyna na całej arenie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Szybko
pochylam się i powoli stawiam kroki, nie chcąc stanąć nawet na najmniejszej
gałązce. Każdy szmer może zdradzić nasze położenie innym trybutom. Cieszę się,
że przypomniało mi się coś ze szkoleń. Dobrze, że zanim zrobiłam to co
chciałam, pomyślałam o konsekwencjach tego czynu. Ostrożnie podchodzę do
srebrzystej tafli wody i chowam się za jednym z krzaków. Ostrożnie zza niego
wyglądam. </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">- Co… -
zaczyna Cato, ale uciszam go ruchem ręki. Patrzę w prawo i nikogo nie
dostrzegam. Jednak kiedy spoglądam w dół rzeki, kąciki moich ust podnoszą się,
a w oczach pojawiają się niebezpiecznie błyski. Moje przypuszczenia się
sprawdziły. Wcale nie jesteśmy tu sami. Bowiem w oddali dostrzegam kąpiącą się
w wodzie, rudowłosą postać.</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com42tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-57545546987602292462013-01-28T18:28:00.001+01:002013-05-01T13:20:07.985+02:00ROZDZIAŁ 28<span style="font-size: small;">Wierzycie, że to już 28 rozdział? Bo ja nie do końca.</span><br />
<span style="font-size: small;">Przepraszam za tą długą przerwę, ale wena mnie opóściła, a dzisiaj cudownie powróciła. Jeszcze raz przepraszam i zapraszam do czytania.</span><br />
<span style="font-size: small;">____________________________</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Cato patrzy
na mnie smutno, w milczeniu. Doskonale rozumie co może oznaczać takie
wspomnienie. Przynajmniej zdaje sobie sprawę, że to nic dobrego.</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Opuszczam
głowę i patrzę na czubki swoich butów. Jednym z nich wykopuję grudkę ziemi.
Myślę o całym moim życiu. Nigdy nie byłam szczęśliwa. Nie okazywałam swoich
uczuć, nikomu nie zdradzałam swoich słabości. Nie mogłam pękać. Byłam z Dwójki,
dystryktu wojowników, a nie mazgai.</span><span style="mso-spacerun: yes;"><span style="font-size: small;">
</span></span><span style="font-size: small;">Powiedzenie komuś o tym co sprawia ci ból, równało się ze zdradzeniem
wszystkich swoich słabych punktów własnemu wrogowi. Zawsze była możliwość, że
dana osoba wykorzysta tę wiedzę przeciwko tobie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Nigdy nie
byłam szczęśliwa. Nie czułam się potrzebna komukolwiek. Byłam, bo byłam,
istniałam, bo istniałam. Moje życie nie miało sensu. Wszystko ograniczało się
do pójścia do szkoły i na trening. Codziennie to samo, codziennie ta sama
męczarnia. Gdybym chociaż wiedziała, że moim rodzicom zależy na mnie, że mnie
kochają. Możliwe, że by to coś zmieniło</span></span><br />
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Kiedy dłużej
się nad tym wszystkim zastanowię, to coraz bardziej rozumiem dlaczego zgłosiłam
się na Głodowe Igrzyska. Życie albo śmierć. Wygrywasz albo przegrywasz. Gdy się
zgłaszałam, nie miał dla mnie zbytniego znaczenia fakt, że mogę odnieść śmierć.
Byłam pewna wygranej. Tym samym chciałam pokazać rodzicom, że jestem lepsza niż
myślą, że jestem warta uwagi. Dopiero teraz rozumiem, że to nie ma znaczenia.
Jeśli wygram rodzice pokochają mnie właśnie za ten wyczyn, a nie widząc jaka
jestem. Dla nich będzie się liczyła tylko wygrana. Dzięki mnie staliby się
bardziej rozpoznawalni. Gdybym przegrała… nie sądzę by długo rozpaczali po
mojej śmierci. Skoro nie zwracali na mnie uwagi za życia, to czemu mieliby to
robić kiedy już będę martwa? Zresztą śmierć oznacza jedynie początek. Wierzę,
że kiedyś trafię do lepszego miejsca, gdzie wszystko będzie prostsze.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Unoszę głowę
i spoglądam na niebo. Powoli robi się ciemno. Strasznie szybko, to zapewne
sprawka organizatorów. Na pewno uważają, że tak będziemy rozpalać ogniska i
wtedy damy znaleźć się innym. W końcu muszą zrobić coś, żebyśmy zaczęli ze sobą
walczyć.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-To –zaczyna
Cato nieśmiało –co tak dokładnie ci się przypomniało?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Patrzę na
niego smutno i przygryzam wargę. Nie mam ochoty mówić na oczach Kapitolu za
kogo uważa mnie własny ojciec. Obracam szybko głowę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Przepraszam
–mówi szybko chłopak. Siada obok mnie i obejmuje ramieniem. Czuję jak serce
zaczyna mi bić szybciej. –Nie mów, jak nie chcesz.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Uśmiecham
się słabo. Siedzimy tak jeszcze przez chwilę. Nagle Cato wstaje.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Pójdę
znaleźć coś do jedzenia. Zostań tu i pilnuj plecaków –dodaje, gdy widzi, że już
się podnoszę. Wydymam usta i krzyżuję ręce na piersiach jak mała, obrażona
dziewczynka. Blondyn tylko chichocze cicho. Odchodzi, kręcąc z rozbawieniem
głową.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Siadam na
kamieniu i biorę jeden plecak. Przez chwilę grzebię w środku ręką. Wyjmuję
noktowizory i wkładam je. W kilka minut słoneczny i upalny dzień zmienił się w
czarną, chłodną noc. Pocieram dłonie o siebie, powietrze, wydobywające się z
moich ust, zamienia się w biały obłoczek. Chcę żeby Cato już tu siedział. Na
szczęście nie musze długo na niego czekać. Po chwili wyłania się z drzew. W
ręce ma dwa króliki. Uśmiecham się pod nosem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Szybko ci
to poszło –mówię i wskazuję na zwierzęta.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Pamiętaj
kto przed tobą stoi –odpowiada. Parskam śmiechem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Skromny jesteś
–szepczę, kiedy koło mnie siada. Wyrywam mu króliki.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Jutro je
upieczemy –oznajmiam. –Ja mogę stać dzisiaj na warcie –dodaję.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nie jesteś
śpiąca? –pyta Caton.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Wyspałam
się, kiedy byłam nieprzytomna.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Wyjmuję</span><span style="mso-spacerun: yes;"><span style="font-size: small;"> </span></span><span style="font-size: small;">kilka noży, a blondyn tylko wywraca oczami.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Niech ci
będzie –mruczy</span><span style="mso-spacerun: yes;"><span style="font-size: small;"> </span></span><span style="font-size: small;">cicho i kładzie się. –Ale
jak zginę, to będę obwiniać ciebie –grozi jeszcze. Tylko uśmiecham się w
ciemności. Po kilku minutach Cato śpi jak zabity.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Rozglądam
się dookoła. Wszędzie panuje grobowa cisza, której nie przerywa nawet najmniejszy
podmuch wiatru. Wśród ciemności, drzew i krzewów nie widać żadnej żywej duszy.
Żadnych zwierząt. Nawet małej myszy. Wszystko jakby wstrzymało oddech w
strachu, że zostanie zauważone. Nie działa to dobrze na moją wyobraźnię.
Gałęzie drzew wyglądają jak długie ramiona, a ich odgałęzienia jak zwinne palce
gotowe zacisnąć się na mojej szyi. Jasny księżyc oświetla wszystko bladą,
tajemniczą poświatą, aż włosy jeżą mi się na głowie, a po plecach przechodzi
dreszcz. Po raz pierwszy odkąd znalazłam się na arenie czuję strach. Nie licząc
uczty pod Rogiem. W pewnym momencie pomiędzy krzewami dostrzegam błyszczące
ślepia. Zrywam się na równe nogi, ale oczy w tym momencie znikają. Z trudem
powstrzymuję drgania nóg. Nie mogę być słaba, nie na oczach Kapitolu, Panem,
rodziców. Jestem silna, wcale się nie boję.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Wśród ciszy
słyszę dudniące bicie swojego serca. Przyspiesza ono gwałtownie, gdy pomiędzy
drzewami znowu ukazują się te oczy. Zaciskam dłoń na nożu i cofam się trochę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Cato
–szepczę prawie niedosłyszalnie. Głos uwiązł mi w gardle. Po chwili z krzaków
wynurza się… coś. Nie mam pojęcia co to jest. Zwierzę, bo tak nazywam je w
myślach, ma smukłą sylwetkę. Błyszczące ślepia są doskonale widoczne w mroku,
nawet bez użycia noktowizorów. Szpiczaste uszy muszą być bardzo czułe na
dźwięki. Pysk wygląda trochę jak mieszanka tygrysa i pumy. Gładką, żółtą sierść
pokrywają czarne plamy. Miękkie, duże łapy delikatnie stąpają po ziemi, nie
łamiąc żadnej, nawet najmniejszej gałązki, a ostre pazury bielą się w świetle
księżyca. Ogon zwierzęcia drga nerwowo, a jego oczy, zapewne doskonale widzące
w ciemności, patrzą dokładnie na mnie. Zastygam w miejscu. Nie wiem czy
uciekać, czy walczyć. Myśl logicznie! –nakazuję sobie. Nie mogę uciec. Wtedy
zwierzą na pewno ruszy w pogoń za mną. Jestem ofiarą. Pozostaje mi się tylko
bronić.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Nie
spuszczam tego czegoś z oczu. Nigdy nie widziałam podobnej istoty. To zapewne
zmiech. Nie ma innej opcji. Zwierzę robi jeszcze kilka kroków w moją stronę.
Staje mniej więcej w odległości jakiś pięciu metrów ode mnie. Zastanawiam się
ile zajmie mu przebycie ich. Może udałoby mi się wdrapać na drzewo. Nie, nie
mogę tak zostawić Catona. Możemy wygrać we dwoje. Ja mu w tym pomogę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Patrzę
jeszcze przez chwile na zwierzę. Nim zdążę choćby drgnąć, zmiech rzuca się na
mnie z ogłuszającym rykiem.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">____________________________________</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Zapraszam również do przeczytania bloga o Catonie <</span><a href="http://cato-born-to-die.blogspot.com/" target="_blank"><span style="font-size: small;">tutaj</span></a><span style="font-size: small;">> Mnie się on bardzo spodobał. Pozdrawiam wszystkich :D</span>Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-78945251067036660412013-01-06T12:19:00.003+01:002013-01-06T12:19:56.021+01:00Liebster Awards. Po raz kolejny...Zanim przejdę do nominacji chciałam wszystkich zaprosić do czytania historii Catona, która moim zdaniem zapowiada się dobrze. Jeśli cię historia Catona interesuje kilknij <strong><a href="http://cato-born-to-die.blogspot.com/" target="_blank">tutaj</a></strong> :D<br />
<br />
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Zostałam znowu nominowana do Liebster Awards, tym razem przez <a href="http://historie-zwyciezcow-igrzysk-smierci.blogspot.com/" target="_blank">Yaelę</a>, za co ci bardzo dziękuję.<br />
<br />
Pytania które mi zadano:<br />
<br />
1. Ulubiona pora roku?<br />
Lato<br />
<br /> 2. Lubisz szkołę? Lub swoją pracę?<br />
W szkole nie jest tak strasznie, ale nie lubię<br />
<br /> 3. Za co lubisz swoją ulubioną postać książkową/filmową?<br />
Za charakter, za to, że jest wredna i ma mordercze instynkty :D<br />
<br /> 4. Twój ulubiony pisarz?<br />
Eeeeee.... nie mam pojęcia. Ostatni Tolkien, ale to cały czas się zmienia<br />
<br /> 5. Ulubiona piosenka?<br />
Fergie "Big girls don't cry"<br />
<br /> 6. Czy masz rodzeństwo?<br />
Owszem, mam starszą siostrę<br />
<br /> 7. Czy długo piszesz? (Ogólnie, nie tylko blogi, jakieś inne wprawki)<br />
Od końca sierpnia 2012 roku<br />
<br /> 8. Lubisz "Romeo i Julię" Szekspira?<br />
Nawet mi się podobało, ale nie powiedziałabym, że lubię tę książkę<br />
<br /> 9. Ulubiony gatunek literacki?<br />
Nie mam pojęcia<br />
<br /> 10. Chciałbyś polecieć na Marsa?<br />
TAK!!!<br />
<br /> 11. Czy kiedykolwiek marzyłaś/eś o księciu/księżniczce z bajki?<br />
Nie ;P<br />
<br />
Blogi, które nominuję:<br />
1. <a href="http://tajemniczy--ogrod.blogspot.com/" target="_blank">Śniąca</a><br />
2. <a href="http://clatoforever24.blogspot.com/" target="_blank">Clove Beilen</a><br />
3. <a href="http://lily-james-damy-rade.blogspot.com/" target="_blank">Juleczka</a><br />
4. <a href="http://tajemniczatrybutka.blogspot.com/" target="_blank">Delice</a><br />
5. <a href="http://sara-abel.blogspot.com/" target="_blank">Sara Abel</a><br />
6. <a href="http://lileyna-durand.blogspot.com/" target="_blank">Liley</a><br />
7. <a href="http://who-will-protect-me.blogspot.com/" target="_blank">Eternal Dreamer</a><br />
8. <a href="http://draconian-love.blogspot.com/" target="_blank">WineOfAluqah</a><br />
9. <a href="http://harrymione-diary.blogspot.com/" target="_blank">Hermione</a><br />
10. <a href="http://strefa-opowiadan.blogspot.com/" target="_blank">Strefa Opowiadań</a><br />
11. <a href="http://zycie-syriusza-blacka.blogspot.com/" target="_blank">Arvis Black</a><br />
<br />
Moje pytania:<br />
1. Ulubiona postać z książek?<br />
2. Ulubiony kolor?<br />
3. Mars czy Twix? :D<br />
4. Jesteś dorosła?<br />
5. Twój wymarzony prezent urodzinowy?<br />
6. Jaki masz kolor oczu?<br />
7. Jaki rodzaj książek lubisz?<br />
8. Lubisz święta?<br />
9. Co lubisz robić?<br />
10. Gdybyś miała 100 000 <strong>euro</strong> co byś sobie kupiła?<br />
11. Wierzysz w duchy?<br />
<br />
<br />
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i jeszcze raz dziękuję za nominację.Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-34235548297464092062013-01-05T17:58:00.000+01:002013-05-01T13:20:19.100+02:00ROZDZIAŁ 27<span style="font-size: small;">Witam w Nowym Roku! I jest już ten rozdział. Trochę sobie popisałam, mam nadzieję, że mi wyszło. Po prostu miłej lektury :D</span><br />
<span style="font-size: small;">________________________</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Ostre światło słoneczne
razi moje oczy. Dłonią zasłaniam twarz, aby promienie mnie nie dosięgły.</span></span></i><br />
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Clove, idziesz? –pyta Melanie, moja
jedna z niewielu koleżanek. Kiwam tylko głową i ruszam za nią na trening.
Zastanawia mnie czemu nikt nigdy za mną nie przepadał, nie lubił przebywać w
moim towarzystwie. Może i nie byłam ładna, ale w końcu wygląd to nie wszystko,
prawda?</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Melanie otwiera duże drzwi i śmiałym
krokiem wchodzi do pomieszczenia. Niechętnie robię to samo. Sala treningowa.
Nie żebym nie lubiła się szkolić, wręcz przeciwnie, to całe moje życie, ale gdy
tylko przekraczam próg, w moją stronę zwracają się głowy innych . wszyscy
patrzą na mnie z nienawiścią w oczach. To wcale nie zachęca do codziennego
przebywania na sali po kilka godzin. Nawet jeśli mam tu trenować, co przecież
kocham.</span></span></i><br />
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Widząc te wszystkie twarze
wykrzywione w grymasie złości, spuszczam głowę i bez słowa podchodzę do
stanowiska z mieczami. Nigdy nie byłam zbyt dobra w walce wręcz, ale moim
postanowieniem jest się tego nauczyć. Pewnie biorę do ręki ostre narzędzie i
robię kilka zamachów. Ostrze z łatwością przecina powietrze ze wspaniałym
świstem. Uśmiecham się lekko i przywołuję ręką jednego z instruktorów. Ten
śmiało podchodzi do mnie. W swojej prawej ręce dzierży nóż jeszcze dłuższy od
mojego. Przez chwilę stoję nieruchomo. W jednym momencie doskakuję do mężczyzny
i zamachuję się mieczem, chcąc rozciąć mu brzuch. Instruktor bez większych
trudności odpiera mój atak. Następnie to on rozpoczyna walkę. Trwa to kilka
minut i w końcu udaje mi się wytrącić broń z rąk mężczyzny i bez problemu
zwalam go na plecy, a nóż przykładam do jego szyi.</span><span style="mso-spacerun: yes;"><span style="font-size: small;"> </span></span><span style="font-size: small;">Uśmiecham się triumfalnie. Wstaję z podłogi.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Bardzo dobrze Clove –zwraca się do
mnie Ash, główny trener. –Muszę ci powiedzieć, że w walce wręcz jesteś najlepsza
z dziewczyn –chwali mnie. Czuję radość, jestem z siebie dumna. Cieszę się, że
te wszystkie godziny jakie poświęciłam treningom, nie poszły na marne.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Podchodzę do stanowiska z oszczepami.
Stoi tam tylko jedna osoba, wysoki i umięśniony blondyn. Rozpoznaję go. To
Caton Reese, uchodzi za największego przystojniaka Dwójki. Szleją na jego
punkcie niemal wszystkie dziewczyny z tego dystryktu.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Całkiem nieźle, Allison –słyszę jego
cichy głos.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Skąd wiesz jak się nazywam? –pytam
chłopaka, patrząc uważnie na niego. Zanim odpowiada, rzuca oszczepem na
odległość jakiś dwudziestu metrów, a ostrze przebija się przez sam środek
kukły. Jestem w szoku. Mam nadzieję, że nie widać po mnie jak duże wrażenie
wywarł na mnie ten rzut.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Chyba wszyscy cie tutaj znają, Allison
–odpowiada równie cicho co poprzednio. –Zdążyłaś już zasłynąć pewnymi
umiejętnościami –to mówiąc, odwraca głowę w moją stronę. Ma on piękne, błękitne
oczy. Biorę jeden z oszczepów, starając nie patrzeć się w jego stronę. Czuje na
sobie uważny wzrok Catona, wiem, że obserwuje on każdy mój ruch. Biorę zamach i
rzucam. Celuję w serce kukły, ale na własne nieszczęście trafiam w brzuch.
Zaciskam pięści ze złości, słysząc chichot Reese’a. wiem, że uważa mnie za
słabą. Biorę jeden z noży i nawet nie patrząc co robię, rzucam. Narzędzie
przelatuje tuż obok głowy blondyna, ostrze przebija się przez środek kukły,
wbija się prosto w serce. Dopiero teraz zauważam, że wszyscy się na mnie
patrzą. W oczach ludzi widzę zazdrość. Szybko spoglądam na Catona z wyższością.
Mój wzrok mówi „I kto jest teraz słaby?”. Odwracam się i odchodzę. Wychodzę z
sali. </span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Idę do domu. Czuję narastającą złość.
On się ze mnie śmiał! Świetnie! Mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś na arenie,
a obiecuję, że jeden z moich noży zniszczy tę jego śliczną buźkę! Bo z takimi
jak ja się nie zadziera!</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Wchodzę do domu i trzaskam głośno
drzwiami. Mam nadzieję, że rodzice są w pracy, ale słyszę czyjeś kroki. Z
kuchni wychodzi mój ojciec. Czuć od niego alkohol. Kiedy idzie w moją stronę,
niebezpiecznie się chwieje. Zaciskam zęby. O tej porze powinnam była siedzieć
na treningu i się szkolić. Powietrze nagle gęstnieje, czuję wiszącą w powietrzu
awanturę.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Co ty tu robisz? –pyta niewyraźnie
tato. Dopiero teraz zauważam, że w lewej ręce trzyma butelkę bimbru. Do połowy
opróżnioną.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Czując zagrożenie, na wszelki wypadek
nic nie mówię.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Co tutaj robisz? Odpowiadaj!
–krzyczy mężczyzna. Postanawiam skłamać, mając nadzieję, że mój miły ojczulek
się nie zorientuje.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Trener powiedział, że mogę dzisiaj
wcześniej wrócić, bo bardzo dobrze mi we wszystkim idzie.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nie kłam mi tu w żywe oczy! Masz mi
powiedzieć prawdę!</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Kręcę przecząco głową.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-MÓW!</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Tym razem ojciec wali mnie z całej
siły w twarz. Moja głowa obraca się w prawą stronę, pod wpływem uderzenia.
Czuję pulsujący, bardzo mocny ból. Instynktownie łapię się za policzek, który
zrobił się bardzo ciepły. Nim tato robi choć jeden krok, nim wypowiada choć
jedno słowo, uciekam do pokoju. Szybko zamykam drzwi i przekręcam klucz w
zamku. Po kilku sekundach słyszę głośne pukanie.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Otwieraj! Jeszcze z tobą nie
skończyłem! –krzyczy Alan. Na wszelki wypadek opieram się plecami o drzwi.
–Otwieraj ty cholerna idiotko!</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Zaciskam powieki. Po policzkach czuję
spływające łzy. Nie potrafię ich powstrzymać. Słyszę ponowne walenie.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Otwieraj, ty suko!</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Słysząc to, zaczynam się trząść.
Kolana </span><span style="mso-spacerun: yes;"><span style="font-size: small;"> </span></span><span style="font-size: small;">drżą. Dźwięk tuczonego szkła
rozlega się niebezpiecznie blisko. Jakaś ciecz wpływa na podłogę mojego pokoju,
wlewa się tu przez szparę pod drzwiami.</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Jeszcze się z tobą rozliczę!</span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Powoli osuwam się na ziemię i wybucham
spazmatycznym szlochem.</span></span></i><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">***</span></span></div>
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Budzę się z czarnej otchłani. Powoli zaczynam czuć, że
oddycham. Orzeźwiające powietrze otacza mnie ze wszystkich stron. Nie czuć już
mocnego zapachu alkoholu. Moje ciało jest dziwnie ociężałe. Z trudem mrugam
powiekami. Powoli otwieram oczy. Jasne słońce oślepia mnie. Przez chwilę nic
nie widzę. Potem wzrok przyzwyczaja się do światła. Widzę zielone korony drzew,
gdzieś w oddali rozlega się śpiew ptaków. Przez chwilę nie wiem gdzie jestem,
ale dociera to do mnie. Jestem na arenie. Właśnie trwają siedemdziesiąte
czwarte Głodowe Igrzyska. Dopiero co zabiłam Thresha, trybuta z Jedenastki.
Zaatakowałam Katni…</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Momentalnie
zrywam się na nogi. Przed oczami robi mi się ciemno, tracę wzrok. Jednak udaje
mi się utrzymać na nogach i nie upaść. Po raz pierwszy w życiu czuję się słaba.
Biorę głęboki wdech. Cień przed oczami znika.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Clove!
–słyszę czyjś głos. Dostrzegam Catona.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Co się
stało? –pytam, nie dając mu nic powiedzieć. –Gdzie jest Katniss Everdeen?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Chłopak
szybko mówi:</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Usiądź, a
wszystko ci powiem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Posłusznie
zwalam się na trawę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Walczyłaś z
Threshem i zabiłaś go, ale straciłaś przy tym sporo krwi, masz dużo ran. Od
uczty pod Rogiem Obfitości minął dopiero jeden dzień.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-A
Dwunastka? –pytam ponownie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Everdeen
skorzystała z okazji i zwiała. Niestety zdążyła zabrać lekarstwo dla Kochasia.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Zaciskam
zęby. A byłam tak blisko zabicia jej. Tak blisko…</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Czyli byłam
nieprzytomna tylko jeden dzień? –upewniam się. Cato przytakuje. Przynajmniej
zbyt wiele mnie nie ominęło. Zawsze to jakaś ulga.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Przypomniał
mi się dom –mówię niespodziewanie. Cato spogląda na mnie ze zdziwieniem. –Kiedy
byłam nieprzytomna śnił mi się jeden dzień. Byłam na treningu, śmiałeś się ze
mnie. Wkurzyłam się i wyszłam z sali.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Blondyn
uśmiecha się pod nosem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Pamiętam
to. Miałem potem z tego niezły ubaw.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Patrzę tępo
we własne buty. Kolejna część tego wspomnienia nie jest taka miła.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-I co było
potem? –pyta ostrożnie Cato.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Widziałam
swojego ojca.</span></span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-68570728488022516662013-01-01T21:07:00.000+01:002013-01-01T21:07:15.214+01:00Liebster AwardsNominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Zostałam nominowana przez <a href="http://echo-twoich-slow.blogspot.com/" target="_blank">Naomi</a><br />
<br />
Pytania które mi zadano:<br />
<br />
1. Czy masz autorytet? Kto to jest?<br />
Nie mam.<br />
<br />
2. Co skłoniło cię do pisania bloga?<br />
Miałam mnóstwo pomysłów na historię Clove i tak po prostu założyłam bloga :D W porywie fantazji<br />
<br />
3. Co daje ci pisanie bloga?<br />
Daje mi szczęście i satysfakcję. To moja pasja<br />
<br />
4. Ulubiony film i książka?<br />
Film to ostatnio Władca Pierścieni, a książka to oczywiście Igrzyska Śmierci<br />
<br />
5.Jakiego rodzaju muzyki słuchasz?<br />
Wielu. Nie ma konkretnego<br />
<br />
6. Ulubiony zespół/wykonawca?<br />
Takiego nie mam<br />
<br />
7. Jakiego rodzaju książki lubisz?<br />
Fantasty i przygodowe<br />
<br />
8. Lubisz żelki?<br />
Uwielbiam<br />
<br />
9. Masz rodzeństwo?<br />
Siostrę<br />
<br />
10. Z czego czerpiesz inspirację?<br />
Z niczego hehe<br />
<br />
11. Lubisz deszcz?<br />
Kocham deszcz i wodę<br />
<br />
<br />
Zostałam nominowana też przez <a href="http://piesn-o-polnocy.blogspot.com/" target="_blank">Vivienne Rosalie</a> :)<br />
<br />
Pytania jakie mi zadano<br />
<br />
1. Twoja ulubiona książka i dlaczego?<br />
Igrzyska Śmierci, ponieważ akcja wciąga, dużo się dzieje.<br />
<br />
2. Kto jest Twoim wzorem doskonałego pisania?<br />
Suzanne Collins :D<br />
<br />
3. Jak minęły Ci Święta?<br />
Wspaniale, chociaż zbyt szybko<br />
<br />
4. Czy jesteś podobny do swojej postaci?<br />
Może trochę z wyglądu. Z charakteru... hmmm, troszeczkę, odrobinkę<br />
<br />
5. Jaki typ muzyki lubisz?<br />
Nie ma konkretnego. Słucham różnej muzyki, zależnie od humoru<br />
<br />
6. Ulubiony zapach?<br />
Wanilia i pomarańcze<br />
<br />
7. Jesteś pesymistką/tą czy optymistką/tą?<br />
Optymistką<br />
<br />
8. Twoje hobby?<br />
Pisanie i tańczenie<br />
<br />
9. Ulubiony film?<br />
Ostatnio Władca Pierścieni<br />
<br />
10. Wymarzone wakacje?<br />
Na Karaibach, na plaży, wokoło palmy i dzikie zwierzęta<br />
<br />
11. Co inspiruje Cię do pisania?<br />
Chyba nic.<br />
<br />
Kogo nominuję:<br />
1.<a href="http://clove-cato.blogspot.com/" target="_blank">Clove Connor</a><br />
2.<a href="http://oczami-neil.blogspot.com/" target="_blank">Neil by Venezuel</a><br />
3.<a href="http://fanfick-rue.blogspot.com/" target="_blank">Rue Movensbee</a><br />
4.<a href="http://para-z-drugiego-dystryktu.blogspot.com/" target="_blank">Yellow</a><br />
5.<a href="http://serce-lisa.blogspot.com/" target="_blank">Blue</a><br />
6.<a href="http://historiarebelii.blogspot.com/" target="_blank">Satu</a><br />
7.<a href="http://www.podskrzydlamikosoglosa.blogspot.com/" target="_blank">Emily Saws</a><br />
8.<a href="http://cena-wygranej.blogspot.com/" target="_blank">Neith</a><br />
9.<a href="http://fffinnickodair.blogspot.com/" target="_blank">Finnick Odair</a><br />
10.<a href="http://boje-sie-jutra.blogspot.com/" target="_blank">Morie</a><br />
11.<a href="http://igrzyska-isabelle.blogspot.com/" target="_blank">Isabelle by Venezuel</a><br />
<br />
Moje pytania:<br />
1.Lubisz śnieg?<br />
2.Ulubiona książka i film?<br />
3.Gdzie chciałabyś/ałbyś mieszkać?<br />
4.Piszesz jeszcze inne blogi?<br />
5.Lubisz śpiewać?<br />
6.Kogo z Igrzysk Śmierci (tylko pierwszej części) lubisz najbardziej?<br />
7.Chciałabyś/ałbyś być sławna/ny?<br />
8.Twoje największe marzenie?<br />
9.Ulubiony owoc?<br />
10.Jakiej muzyki słuchasz?<br />
11.Dlaczego piszesz bloga/blogi?<br />
<br />
Pozdrawiam serdecznie wszystkich :)Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-35899192564711825132012-12-24T13:53:00.001+01:002013-05-01T13:20:33.757+02:00ROZDZIAŁ 26 cz.2<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">Witam wszystkich w tym wspaniałym dni, jakim są Święta Bożego Narodzenia. Po pierwsze chciałam życzyć wszystkim wszystkiego najlepszego, wspaniałej i rodzinnej kolacji, cudownego i pysznego jedzenia, szczęścia, zdrowia i co </span><span style="font-size: small;">najważniejsze</span><span style="font-size: small;"> wspaniałych prezentów! Tak, jestem </span><span style="font-size: small;">materialistką</span><span style="font-size: small;"> :D</span><span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">Od razu życzę wszystkim wspaniałego Nowego Roku, gdyż do pierwszego stycznia na pewno nie będę pisała na żadnym z moich blogów. Po jutrze wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do internetu.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">Uwaga! Z okazji Świąt na końcu tego rozdziału znajdziecie bonus czyli... ucztę pod Rogiem Obfitości oczami </span><span style="font-size: small;">Catona</span><span style="font-size: small;">! Podoba się wam prezent ode mnie? Mam nadzieję.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">Tak, dzisiaj wszystko się okaże, czy </span><span style="font-size: small;">Clove</span><span style="font-size: small;"> zginie, czy przeżyje. Więc nie będę przedłużała tylko zaproszę was teraz do czytania.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">________________________________</span><br />
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Z przerażeniem wpatruję się w złote tęczówki </span><span style="font-size: small;">Thresha</span><span style="font-size: small;">. Chłopak
jest ze trzy razy większy ode mnie. Trzyma mnie w swych dłoniach jak szmacianą
lalkę. Nie mam jak się przed nim bronić, noże wypadły mi, gdy mnie uniósł.
Chłopak obraca mną i ciska o twardą ziemię. Czuję zniewalający ból, rozchodzący
się po ciele. Odbiera go każdy mój nerw. Drgam, słysząc ryk </span><span style="font-size: small;">Thresha</span><span style="font-size: small;">,
przepełniony wściekłością. Jest to bardzo zaskakujące, jak dotąd zawsze mówił
półgłosem. Żałuję, że nie chciał się do nas przyłączyć, żałuję, że to ja
chciałam zabić </span><span style="font-size: small;">Katniss</span><span style="font-size: small;">. Czuję, że nie mam szans z nim wygrać. Jest zbyt potężny
i silny.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Co zrobiłaś
tamtej dziewczynce?! –wrzeszczy, patrząc ze złością na moją twarz. –Zabiłaś?
–pyta, podchodząc do mnie. Po raz pierwszy w życiu boję się, że zaraz umrę.
Cofam się na czworakach, ze strachem. Z trudem wydobywam z siebie dźwięki.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nie!
–bełkoczę. –Nie, to nie ja!</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Mam ochotę
wyjawić mu całą prawdę, ale nie potrafię. Chcę mu powiedzieć, że żałuję, że </span><span style="font-size: small;">Rue</span><span style="font-size: small;">
zginęła, że chciałam ją uratować, ale </span><span style="font-size: small;">Marvel</span><span style="font-size: small;"> był szybszy. Ale nie mogę. Nie
potrafię wydobyć z siebie choćby słowa.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Powiedziałaś
jej imię. Słyszałem. Zabiłaś? –kręcę głową. Po jego minie widzę, że wpadł mu do
głowy inny pomysł. –Pocięłaś ją, jak chciałaś pociąć tę dziewczynę?</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nie! Nie,
ja tylko… -w tym samym momencie dostrzegam w jego dłoni kamień wielkości
bochenka chleba. Otwieram szerzej oczy. Panika bierze nade mną górę, zwycięża
nad wszystkimi zasadami, jakich mnie nauczono.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-</span><span style="font-size: small;">Cato</span><span style="font-size: small;">!
–wrzeszczę. –Cato!</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Drę się na
całe gardło. Dopiero teraz dociera do mnie jaki błąd popełniłam, idąc na
Igrzyska. Nie chcę zginąć, chcę wrócić do domu i żyć.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-</span><span style="font-size: small;">Clove</span><span style="font-size: small;">!
–słyszę odpowiedź </span><span style="font-size: small;">Catona</span><span style="font-size: small;">. Niestety jest on zbyt daleko, nie zdoła mi pomóc.
Zamykam oczy, nie chcąc patrzeć na swój własny koniec. Niech to będzie szybka i
bezbolesna śmieć. Przekładam dłoń do tyłu i czuję coś zimnego i ostrego.
Opuszkami palców łapię za trzonek jakiegoś noża. Skoro mam i tak zginąć, to z
klasą, jak prawdziwy wojownik. Otwieram oczy i wbijam nóż z całej siły w nogę
</span><span style="font-size: small;">Thresha</span><span style="font-size: small;">. Krew momentalnie zalewa mi ręce. Wyjmuje ostrze z ciała chłopaka i
wstaję. Budzi się we mnie mój duch walki, moja mordercza natura. Odsłaniam
groźnie zęby. Ale </span><span style="font-size: small;">Thresh</span><span style="font-size: small;"> nie chce dać za wygraną. Wyjmuje zza pasa swój nóż, o
długim ostrzu. Można nawet nazwać to mieczem. Chłopak atakuje mnie. Celuje w
głowę, ale jestem zbyt szybka. Robię zwinny unik, pochylam się i przecinam jego
skórę na brzuchu. Chwilę później prostuję się pod wpływem bólu w okolicach
pleców. </span><span style="font-size: small;">Thresh</span><span style="font-size: small;"> zdążył wbić mi nóż mimo swojej rany. Wolną ręką łapię go za włosy
i obracam tak, aby stał do mnie plecami. Udaje mi się to z trudem, bo trybut
jest bardzo silny. Czuję spływającą, ciepłą ciecz na moim ramieniu. Odpycham
chłopaka od siebie mocnym kopniakiem w plecy. Słyszę cichy trzask i uśmiecham
się mimo woli. Ale nie doceniłam </span><span style="font-size: small;">Thresha</span><span style="font-size: small;">. Nie sądziłam, że jest on tak odporny
na ból. Może informacja o śmierci małej </span><span style="font-size: small;">Rue</span><span style="font-size: small;"> dodaje mu sił? Chłopak bierze jakiś
mniejszy nóż i rzuca we mnie. Narzędzie przecina ramię, rozcina ścięgna.
Zaczynam mocno krwawić. Tętnica musiała zostać uszkodzona. I to do tego w
prawej ręce. Łapię się za ranę i rzucam na </span><span style="font-size: small;">trybuta</span><span style="font-size: small;">. Zwalam go z nóg i przebijam
rękę na wylot. Ale nie jestem </span><span style="font-size: small;">wystarczająco</span><span style="font-size: small;"> silna. </span><span style="font-size: small;">Thresh</span><span style="font-size: small;"> z łatwością zrzuca
mnie z siebie i przyciska do trawy. Przykłada miecz do gardła, ale kopię go w
brzuch, z całej siły. Pod wpływem uderzenia, chłopak zgina się z bólu, co
pozwala mi wstać. Skaczę na jedną z jego nóg. Słyszę głośny trzask i uśmiecham
się triumfalnie. Ale </span><span style="font-size: small;">Thresh</span><span style="font-size: small;"> ponownie mnie zadziwia. Przecina moją nogę w
okolicach kolana. Syczę cicho z bólu i łapię się za ranę. Mięśnie obok kolana
są poważnie uszkodzone. Unoszę głowę i otwieram szerzej oczy. Mój przeciwnik
zdołał wstać i znów szykuje się do ataku.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-I co,
będziemy tak walczyć przez cały dzień? –pyta mnie cicho. –I tak niedługo będziesz
martwa.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Dziś zginie
jedno z nas –odpowiadam głośniej. –I to będziesz ty.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Podchodzę do
niego i walę go pięścią w nos. </span><span style="font-size: small;">Wykorzystuję</span><span style="font-size: small;"> chwilę nieuwagi i znowu obracam go
plecami do mnie.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Wiesz co?
Nie zabiłam </span><span style="font-size: small;">Rue</span><span style="font-size: small;">. Zrobił to </span><span style="font-size: small;">Marvel</span><span style="font-size: small;">.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Całą swoją
energię </span><span style="font-size: small;">wykorzystuję</span><span style="font-size: small;"> do przewalenia chłopaka na ziemię. Jej resztki mnie
opuszczają. Wiem, że nie będę się mogła dłużej bronić.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-A wiesz co
myślałam po jej śmierci? –spytałam chłopaka, patrząc w jego złote oczy. Widać w
nich </span><span style="font-size: small;">determinację</span><span style="font-size: small;"> i ból.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Ja chciałam
zabić go –szepcę mu do ucha i wbijam nóż w jego serce. Po chwili słyszę huk
armatni. Z trudem podnoszę się na drżących nogach. Czuję pulsowanie w głowie,
otacza mnie mocny zapach mojej własnej krwi. Dopiero teraz zauważam, że mam
przeciętą skórę na szyi, rozcięte plecy, łydki, brzuch krwawi, z kolana i
ramion leje się krew, strumieniami. Zastanawia mnie, kiedy to się stało, ale
robi mi się ciemno przed oczami. Czuję jak upadam, a ostatnie co pamiętam to
czyjeś silne ręce, ratujące mnie przed upadkiem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">_________________________________</span><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><b><span style="font-size: small;">BONUS</span></b></span></div>
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Wczesnym rankiem budzi mnie Clove. Patrzę na nią z uśmiechem.
Cieszę się, że w końcu będę miał możliwość zabicia kolejnej osoby. Żałuję, że
zgodziłem się na propozycję Clove. Sam od dawna marzyłem o zabiciu Everdeen. Ale
teraz jest już za późno. Zgodziłem się i mogę jedynie żałować tej decyzji.</span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Szybko zjadam
kawałek królika i otrząsam się na myśl, że musiałem go kiedyś wypatroszyć i
obedrzeć ze skóry. Starając się o tym nie myśleć, kończę śniadanie.</span></div>
-Ja przyczaję się tu, przy krzakach i będę na nią czekać. Ty w tym czasie znajdziesz
Kochasia –mówi do mnie Clove. Zgadzam się niezbyt chętnie. Spoglądam na nią
ostatni raz. Wiem, że dzisiaj mogę stracić sojuszniczkę, przyjaciółkę.<br />
-Powodzenia –mówię, odchodząc. Nie chciałbym żeby dziewczyna zginęła. Nie wyobrażam
sobie powrotu do domu bez Clove. Przez ten jeden dzień stała się moją
przyjaciółką, osobą na którą mogę liczyć. Wcześniej nie była dla mnie ważna. Cieszyła
się ze śmierci Glimmer, nigdy nie lubiła blondynki. A na Glimmer mi zależało. Była
piękna, powalała swoją urodą. Do tego była bezlitosna. Podobała mi się, to
fakt.<br />
Idę cicho po lesie, wypatruje Kochasia i jego dziewczyny. Gdybym znalazł
teraz Everdeen, zginęłaby z mojej ręki. Przecież nie zawołałbym Clove, bo
straciłbym wspaniałą okazję na zakończenie życia dziewczyny z ogniem. Czy jak
na nią tam mówili. Mam też nadzieję, że złapię Thresha, tego idiotę co nie
chciał się do nas dołączyć. O rudej nie myślę. Jej zabicie nie sprawiłoby mi
większych trudności.<br />
Pierwsze promienie słońca oświetlają liście drzew. Pewnie każda kobieta
nazwałaby ten widok pięknym, ale mnie nie ruszają takie bzdety. Słońce jak
słońce, nie ma się czym zachwycać.<br />
Zaraz się zacznie uczta. Jak już się nie zaczęła. Słyszę świst powietrza. Ktoś
biegnie w moją stronę. Staje za jednym z drzew i przygotowuje się do ataku. Kiedy
ten ktoś jest tuż obok mnie, rzucam się na niego. A raczej na nią. Jest to
bowiem dziewczyna z Piątki, ta ruda.<br />
-Myślałaś, że uciekniesz co? –mruczę cicho. Rudzielec patrzy na mnie z
przerażeniem. Spokojnie wyjmuję zza pasa swój miecz i obracam go w dłoniach. Dziewczyna
przygląda się temu wszystkiemu ze strachem.<br />
Przykładam ostrze do jej ramienia.<br />
-Spokojnie –mówię cicho, patrząc w jej zielone oczy. –Trochę poboli i
przestanie.<br />
Wbijam miecz w jej ramię i rozcinam głęboko skórę, aż do kości. Dziewczyna zaczyna
krzyczeć. Zakrywam dłonią jej usta, z uśmiechem patrzę na łzy spływające jej po
policzkach. Tak dawno nikogo nie zabiłem! Krew zalewa mi ręce, udało mi się przeciąć
tętnicę. Zamierzam po torturować trochę rudą i na końcu zostawić ją, żeby
umarła w męce, wykrwawiła się na śmierć. Wtedy słyszę coś przerażającego. Krzyk
tak dobrze znanej mi osoby.<br />
-Cato! Cato!<br />
Momentalnie wstaję. Nie obchodzi mnie, ze nie zabiłem tej rudej. I tak długo
nie pożyje z tą raną.<br />
-Clove! –odkrzykuję. Zaczynam biec w stronę polany. Każda sekunda jest dla
mnie jak godzina. Boję się o Clove. Boje się, że stracę sojusznika,
przyjaciela. Nie chcę tego. Oboje wrócimy do Dwójki, oboje wygramy. Clove nie
zginie teraz, nie pozwolę na to.<br />
Nie wiem ile tak biegnę. Wiem za to jedno. Jeśli ktoś zaatakował Clove, to
miał wystarczająco dużo czasu, aby ją wykończyć.<br />
Wbiegam na polanę. Na środku, na ziemi siedzi Clove. Widzę jak z trudem
wbija nóż w serce Thresha. Rozlega się huk armatni. Dziewczyna wstaje. Z daleka
dostrzegam głębokie rany na jej ciele. Krew leje się z pleców, brzucha, szyi,
ramion i kolana. Oddycham z ulgą, ciesząc się, że przynajmniej wciąż żyje. Ale wtedy
Clove robi coś głupiego. Wstaje i stoi tak z lekkim uśmiechem. Po chwili
zaczyna się niebezpiecznie chwiać. Łapię ją zanim uderza głową w ziemię. Dziewczyna
traci przytomność.<br />
_____________________________<br />
<br />
I jak wrażenia? Bonus się podoba? Bo mi niezbyt, ale mogło byc gorzej, huehue. Cieszycie się, że dzisiaj święta? Bo ja bardzo. Nadal nie wiem co dostanę na prezent. Ale jedno wiem na pewno. Jutro idę do kina na Hobbita. Przyznać się kto też?<br />
Jeszcze raz życzę wszystkim Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.<br />
Do zobaczenia w styczniu :)</div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-50290952014010388872012-12-23T18:40:00.001+01:002013-05-01T13:20:46.747+02:00ROZDZIAŁ 26 cz.1Ten rozdział postanowiłam podzielić na dwie części i się trochę nad wami poznęcać. Dopiero jutro okaże się czy Clove przeżyła, czy nie hehe. Miłej lektury i do jutra :D<br />
________________________________<br />
<br />
Patrzę na Catona z szerokim
uśmiechem.<br />
<div class="MsoNormal">
-Będę mogła wreszcie ją zabić –szepcę. Blondyn patrzy na
mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba sobie śnisz. To ja ją zabiję –warczy na mnie.
Spoglądam na niego z niebezpiecznym błyskiem w oczach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jak pozwolisz mi ją zabić, to obiecuję, że sprawię
Kapitolińczykom pierwszorzędne widowisko.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez chwilę chłopak się zastanawia nad tą propozycją.</div>
<div class="MsoNormal">
-A co ja mym miał robić? –pyta, wciąż mrużąc oczy.<br />
-Znajdziesz w tym czasie Kochasia. Na pewno będzie przy niej.</div>
<div class="MsoNormal">
Patrzę na niego z nadzieją. On musi się na to zgodzić, musi!
Ta ja mam zabić Katniss, nie Cato!</div>
<div class="MsoNormal">
-Jeszcze się nad tym zastanowię –odpowiada trybut po chwili
milczenia. Staram się zamaskować mój zawód i tylko wzruszam ramionami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra –mówię, wstając –musimy iść w stronę Rogu, żeby być
tam przed świtem.</div>
<div class="MsoNormal">
Cato kiwa głową na znak zgody. Podnosi się z kamienia i
zakłada plecak. Bez słowa rusza przed siebie, a ja podążam za nim. Co chwila
odgarniam sprzed twarzy ostre gałęzie krzaków i drzew. Mam niemiłe wrażenie, że
jest ich o wiele więcej niż poprzednim razem.</div>
<div class="MsoNormal">
Idziemy w zupełnej ciszy. Nie podoba mi się ona, ale boję
się odezwać, choćby szeptem. Czuję się tak, jakby ktoś obserwował każdy, nawet
najmniejszy mój ruch. Nagle słyszę cichy szelest liści. Wiatru nie ma, więc
jest to dla mnie wyraźny znak. Natychmiast się zatrzymuję i odwracam głowę w
kierunku z którego ów dźwięk pochodził. Mrużę oczy. Między zielonymi liśćmi
dostrzegam coś… rudego? Jestem pewna, że nie jest to zwierzę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Clove?</div>
<div class="MsoNormal">
Drgam lekko, słysząc głos Catona. Szybko na niego spoglądam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Możemy iść trochę… szybciej? –pytam cicho, a chłopak kiwa
głową. Jeszcze raz rzucam ostatnie zaniepokojone spojrzenie w stronę krzaków i
odchodzę.</div>
<div class="MsoNormal">
Późnym wieczorem stajemy przy granicy lasu z wielką polaną.
W oddali widzę Róg Obfitości, lekko połyskujący w świetle jasnego księżyca.
Rozglądam się w poszukiwaniu miejsca gdzie można spędzić noc, jakiejś kryjówki.
Podchodzę do rozłożystych krzaków, tworzących coś w rodzaju szałasu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tu chyba będzie dobrze –mówię cicho i gestem dłoni
przywołuję do siebie Catona.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dzisiaj ja będę stała na warcie –informuję go. Siadam przy
wyjściu z naszej kryjówki i czekam. Cały świat znowu staje się jasny, słychać
głośny hymn Panem. Na niebie nie ukazuje się żadna twarz. A więc zostało nas
sześciu. Ja i Cato, Katniss Everdeen i Kochaś, chłopak z Jedenastki, Thresh i
ta dziwaczna z Piątki, ten rudzielec. Z takimi włosami nie wtopi się w
krajobraz. Wtedy przypomina mi się jak zobaczyłam coś rudego między drzewami. A
jeśli to była ona? Rudowłosa dziewczyna z Piątki? Co jeśli nas śledziła? A może
nawet obserwuje nas w tym momencie.</div>
<div class="MsoNormal">
Szybko rozglądam się po terenie, ale nikogo nie widzę.
Oddycham z ulgą. Spoglądam jeszcze na Catona, nie mogę się oprzeć. Czuję jak
policzki zaczynają mi płonąć. Blondyn wcale nie śpi. Patrzy tylko na mnie.
Czuje się głupio, właśnie przyłapał mnie jak się na niego gapię.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie śpisz? –pytam, szybko obracając głowę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zastanawiałem się nad twoją propozycją. Dotyczącą Everdeen.
I chyba się zgadzam.</div>
<div class="MsoNormal">
Patrzę na niego ze zdziwieniem. Nie wierzę w to co mówi.
Rezygnuje z zabicia Dwunastki. Pozwala mi to zrobić.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale obiecaj mi, że będziesz ją torturować –dodaje po
chwili. Uśmiecham się szaleńczo i odsłaniam zęby.</div>
<div class="MsoNormal">
-Obiecuję –mówię z radością, groźnie i stanowczo.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
Tuż przed świtem budzę Catona.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja przyczaję się tu, przy krzakach i będę na nią czekać. Ty
w tym czasie znajdziesz Kochasia –mówię do Catona. Ten zgadza się na to, bez
oporu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Powodzenia –mówi, odchodząc. Ja przykucam koło zielonych
liści i czekam. Nie trwa to długo. Po kilkunastu minutach pierwsze promienie
słońca rozświetlają złotą powierzchnię Rogu Obfitości. Ptaki zaczynają śpiewać,
a wtedy dzieje się coś dziwnego. Ziemia przed Rogiem rozstępuje się na boki. Na
arenę wjeżdża powoli okrągły stół ze śnieżnobiałym obrusem. Stoją na nim cztery
plecaki. Dwa największe, czarne, są oznaczone cyframi 2 i 11, mniejszy, zielony
z numerem 5, a najmniejszy jest wściekle pomarańczowy. Nie widać na nim
numerka, ale na pewno jest tam malutka 12. </div>
<div class="MsoNormal">
Stół nieruchomieje z cichym trzaskiem. W tym samym momencie,
ze złotego rogu wyskakuje drobna postać z burzą rudych włosów. Łapie zielony
plecak i ucieka pędem do lasu. Mrużę oczy ze złości. Sprytna jest, ja bym nigdy
nie wpadła na to, aby ukryć się w rogu. Do tego nie zabrała żadnego innego
plecaka, więc nikt za nią nie pobiegnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Nadal siedzę między krzakami i oceniam sytuację. Ruda
uciekła, zostaje tylko Everdeen, Thresh i ewentualnie Kochaś. Ale nie sądzę by
był w stanie stanąć do walki.</div>
<div class="MsoNormal">
Wyskakuję z krzaków w tym samym czasie co Katniss. Jest
blisko, więc rzucam w nią nożem. Syczę cicho, kiedy dziewczyna odtrąca go
łukiem. Momentalnie się odwraca i wypuszcza strzałę w moją stronę. Robię unik,
ale ostrze przebija mi rękę. Czuje pulsujący ból, ale nawet się nie krzywię.
Jestem twarda. W biegu wyciągam ją z dłoni i rzucam na ziemię. Denerwuję się i
to bardzo. Ponownie celuję w Katniss, która łapie już swój plecak. Kiedy się
obraca, nóż przecina jej skórę nad prawą brwią. Krew zalewa jej oko. Trybutka
znowu strzela we mnie, ale nie ma szans trafić. Z impetem wpadam na nią i
przewalam na ziemię. Kolanami wgniatam jej ramiona w trawę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dwunasty, gdzie twój narzeczony? Jeszcze dyszy? –pytam ją
ze złośliwym uśmiechem. Chcę się z nią podroczyć, wkurzyć ją.</div>
<div class="MsoNormal">
-Miewa się całkiem nieźle. Teraz jest w lesie i poluje na
Catona –prycha dziewczyna i zaczyna wrzeszczeć na całe gardło –Peeta!</div>
<div class="MsoNormal">
Nie podoba mi się to, więc walę ją z całej siły w gardło.
Odbiera jej to głos, na szczęście. Dyskretnie rozglądam się wokół. Nie boje się
walki z Mellarkiem, ale boję się o Catona. Nikogo nie dostrzegam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Kłamczucha –cedzę, wciąż się uśmiechając. –Zaraz będzie po
nim. Cato dobrze wiedział gdzie wbić nóż –mówię swobodnie. –Pewnie uwiązałaś
Kochasia gdzieś na drzewie i próbujesz go podtrzymać przy życiu.</div>
<div class="MsoNormal">
Spoglądam na jej pomarańczowy pakunek.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co masz w tym ślicznym plecaczku? –pytam słodko. –Lekarstwo
dla Kochasia? Jaka szkoda, że go nie dostanie.</div>
<div class="MsoNormal">
Rozchylam kurtkę, ukazując pokaźną kolekcję noży. Wybieram
jeden filigranowy, o okrutnie zakrzywionej klindze.</div>
<div class="MsoNormal">
-Obiecałam Catonowi, że jeśli mi cię podaruje, urządzę
telewidzom pierwszorzędne widowisko –informuję ją spokojnie, nawet nie
zaszczycając ją spojrzeniem. Katniss próbuje mnie z siebie zrzucić, ale nie ma
szans. Jestem zbyt ślina, zbyt mocno ją trzymam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Daruj sobie Dwunasty –mówię i odwracam głowę w jej stronę.
Wiem, że muszę grać i decyduję się na perfidną rzecz. –Rozprawimy się z Tobę
tak samo, jak rozprawiliśmy się z twoją żałosną sojuszniczką… Jak jej było? Tej
małej, która skakała po drzewach? –pytam ją, patrząc w jej szare oczy
wypełnione złością i wstrętem. –Rue? Najpierw Rue, potem ty. Z twoim Kochasiem
rozprawi się natura. Co ty na to? –proponuję. Nie słyszę odpowiedzi. –A teraz
zastanówmy się, od czego by tu zacząć.</div>
<div class="MsoNormal">
Wycieram rękawem kurtki<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>krew z jej rany. Patrzę na nią, wciąż nie mogąc się zdecydować jak ja
torturować. W głębi duszy mam nadzieję, że jej siostrzyczka to ogląda.</div>
<div class="MsoNormal">
Katniss Everdeen próbuje ugryźć mnie w rękę. Łapię ją za
włosy i brutalnie przyciskam jej głowę do ziemi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Coś mi się wydaje –mruczę z zadowoleniem –że chyba
zaczniemy od ust.</div>
<div class="MsoNormal">
Łapie za nóż i delikatnie obrysowuję jej wargi końcówka
ostrza. W jej oczach widzę dziką furię i wściekłość.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, tak, usta już ci się raczej nie przydadzą. Chcesz
posłać Kochasiowi ostatniego buziaka? –cedzę przez zęby. Dziewczyna spluwa mi w
twarz mieszaniną krwi i śliny. Tym razem czuję narastającą złość. Czuję jak
robię się czerwona. –No dobra, nie ma na co czekać. Bierzmy się do roboty.</div>
<div class="MsoNormal">
Wbijam nóż w jej wargę, gotowa torturować ją przez długie
godziny. Chcę usłyszeć jej krzyk bólu, ujrzeć łzy w jej oczach. Chcę sprawić
jej mękę, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyła. Znęcać się nad nią i zabić ją
dopiero jak pozostaną z niej same kawałki mięsa. Nie wolę żeby umarła w
męczarniach, wykrwawiła się na śmierć. Tak będzie lepiej, bardziej spodoba się
to publiczności. No i sprawię przy okazji ból jej rodzinie , przyjaciołom.</div>
<div class="MsoNormal">
Zamierzam rozcinać jej wargę, ale jakaś niewyobrażalna siła
odrywa mnie od dziewczyny i unosi w górę. Wiszę na wysokości kilkudziesięciu
centymetrów. Ze strachem spoglądam z złociste oczy trybuta z Jedenastki,
Thresha.</div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-577172810058492012012-12-21T20:56:00.002+01:002013-05-01T13:20:55.954+02:00ROZDZIAŁ 25<span style="font-size: small;">Obiecałam i jest! Z okazji końca świata ;P Trochę nudny moim zdaniem, ale w następnym akcja się rozwinie. Rozdział 26 już w niedzielę, więc długo nie poczekacie :D Wtedy wszystko się okaże, huehue</span><br />
<span style="font-size: small;">Miłej lektury</span><br />
<span style="font-size: small;">_______________________________</span><br />
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś cię zobaczę –mówi do
mnie Cato. Uśmiecham się lekko. Siedzę na zielonej trawie tuż przy Rogu
Obfitości. W ręce trzymam nóż i kręcę nim w dłoniach. Obok mnie na ziemi leży
Cato. Wpatruje się w niebo. W lewej ręce trzyma miecz, jest gotowy zaatakować
naszych przeciwników, o ile by się tu zjawili.</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Ja też
–odpowiadam. –Ale skoro zasady się zmieniły, to trzeba połączyć siły i wspólnie
zapolować na resztę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Mówię
resztę, ale najbardziej chodzi mi o Katniss Everdeen. Moja normalna natura
powróciła, wraz ze spotkaniem z Catonem.</span></span><br />
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Pewnie
szuka Kochasia –oznajmia blondyn.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Pewnie masz
rację. Ciekawe jak mu się udało przeżyć przez ten cały czas?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nie mam
pojęcia –burczy Cato ze złością. –Połowa mięśni w jego udzie jest rozcięta,
myślałem, że wykrwawi się na śmierć.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Chłopak ze
złością wbija swój miecz w wysuszoną ziemię. Spoglądam na niego z ciekawością.
Zastanawia mnie dlaczego nie zabił Peety, kiedy miał na to okazję. Wolę jednak
go o to nie pytać, widząc jaki ma humor na samo wspomnienie chłopaka.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Co robiłeś
po moim odejściu? –pytam tylko. Cato podnosi się i opiera na łokciach.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Zostałem w
obozie z Marvelem i Sherwinem. Potem ktoś wysadził nasze wszystkie zapasy.
Zostało tylko kilka rzeczy, wydobyłem je spod innych. Reszta –odwraca głowę w
stronę sterty czarnych, brudnych szczątków czegoś co kiedyś było całym naszym
jedzeniem oraz bronią. –Sama widzisz co z tego zostało.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Wiesz kto
to zrobił? –pytam go, chociaż domyślam się jaka jest odpowiedź. Blondyn tylko
patrzy na mnie z uśmiechem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Jak to kto?
Oczywiście, że Katniss Everdeen.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Uśmiecham
się pod nosem. Łapię nóż za trzonek i rzucam w złotą konstrukcję. Ostrze z
łatwością wbija się w połyskujący metal, rozgrzany od promieni słońca.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Musimy stąd
iść –mówię nagle. –Jutro rano musimy się stąd wynosić.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Cato podnosi
głowę i patrzy na mnie ze zdziwieniem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-A to
dlaczego? –pyta tylko.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Bo wszyscy
wiedzą gdzie jesteśmy.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Chyba nie
pękasz?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Spoglądam na
niego, posyłam Catonowi najbardziej mordercze z moich spojrzeń. Już bardziej
obrazić mnie nie mógł.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Oczywiście,
że nie –oznajmiam stanowczo. –Nie boje się przeciwników. Tylko, że musimy ich
znaleźć –mówię odwracam głowę w stronę chłopaka. –Chyba, że chcesz żeby
znaleźli ciebie –dodaję. Cato tylko przewraca oczami, ale nic nie odpowiada.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Wiesz co
się stało z Marvelem? –pyta nagle. Nie spodziewałam się tego pytania.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-On nie żyje
–mówię tylko szybko.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nie żyje?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Tak, NIE
ŻYJE –powtarzam z naciskiem na ostatnie dwa słowa.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Jak to się
stało? –w głosie Catona słychać było obojętność. Czuję, że pyta o to tylko
dlatego, że chce wiedzieć kto to zrobił.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Zabiła go
Katniss Everdeen- oznajmiam ze złością. To ja chciałam to zrobić, zemścić się
za śmierć Rue. Oczywiście Cato nie mógł tego wiedzieć.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Na dźwięk
imienia Dwunastki, podnosi się i spogląda na mnie uważnie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Skąd to
wiesz? –pyta podejrzliwie. Odpowiadam szybko.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Widziałam
ją, jak strzeliła do Marvela z łuku. Szybka jest, była zbyt daleko żeby ją
zabić.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Kłamię z
łatwością, wiem, że Cato nie może się dowiedzieć o tym co się stało. Pewnie ludzie
z Kapitolu, słysząc to, myślą, że stchórzyłam, ale tak nie jest. Po prostu nie
chcę stracić sojusznika. Nie teraz.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Musimy się
jej pozbyć. Jak najszybciej –szepczę groźnie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Ej, ej, ej,
spokojnie. Jeśli już ktoś ją zabije to tylko ja –mówi Cato z uśmiechem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Chyba sobie
żartujesz! –wykrzykuję ze śmiechem. –Kto ją pierwszy znajdzie, ten zabije –dodaję.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-W takim
razie nie masz żadnych szans, złotko.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Na jego
słowa lekko się rumienię. Cieszę się, że jest ciemno i, że tego nie widać. Po chwili
niebo rozświetla jasne godło Kapitolu. Potem ukazuje się twarz Marvela, a
następnie Rue. Potem znowu zapada ciemność.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Dobra, mogę
stanąć na warcie –mówi Cato po chwili. Kiwam tylko głową na zgodę i kładę się
na twardej ziemi. Szybko zasypiam.</span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">***</span></span></div>
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Budzę się wczesnym rankiem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Miałeś mnie
obudzić –mówię do Catona. –Mieliśmy się zmienić na warcie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Jakoś nie
byłem śpiący.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Patrzę na
chłopaka ze zdziwieniem. Wzruszam tylko ramionami. Blondyn wstaje i pakuje
wszystko, co nam został, do wielkiego plecaka i zarzuca go na plecy.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Lepiej już stąd
idźmy.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Kiwam głową
i również się podnoszę. Podążam za Catonem. Wchodzimy do lasu. Zmierzamy w
kierunku rzeki.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Masz zamiar
kogoś znaleźć? –pytam, przerywając ciszę. Cato przytakuje.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Tak. Mam nadzieję,
że będzie z Kochasiem. Wtedy nie mają szans.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Uśmiecham się
na samą myśl co zrobię Dwunastce jak ją znajdę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Po jakiś dwóch
godzinach marszu, staję.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Może
odpoczniemy trochę? –pytam Catona. Ten bez słowa kiwa głową i siada na dużej
skale.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Mamy coś do
jedzenia?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nie –odpowiadam
i marszczę brwi. Biorę jeden z noży. –Zaraz wracam –mówię i odchodzę. Idę między
krzakami. Po kilkuset metrach staję. Rozglądam się uważnie. Między gałęziami
dostrzegam rudą wiewiórkę. Zabijam ją bez wahania. Życia pozbywam również dwa
dorodne króliki. Z zadowoleniem wracam do Catona. Rzucam mu pod nogi zwierzęta
i mówię z uśmiechem:</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Teraz już
mamy coś do jedzenia.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Cato tylko
unosi brwi.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Że ci się
chciało.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Podchodzę do
jednego z drzew i odcinam kilka gałęzi. Potem za pomocą zapałek rozpalam piękne
ognisko.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Może pomóc?
–pyta Caton, stając obok mnie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Możesz
obedrzeć mięso ze skóry i wypatroszyć zwierzęta –odpowiadam szybko. Nienawidzę tych
czynności.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-CO?!</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Blondyn
patrzy na mnie ze zdziwieniem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Sam się
pytałeś –mówię z uśmiechem triumfu.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Kiedy ognisko
huczy i grzeje, spoglądam na Catona. Patrzy na mięso z obrzydzeniem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nigdy
więcej –szepce, myśląc, że go nie słyszę. –Jakoś straciłem ochotę na jedzenie –dodaje
głośniej. Uśmiecham się pod nosem. </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Piekę mięso
długo, aby mieć pewność, że nie jest surowe. Potem owijam je folią i wkładam do
plecaka. Będzie na później, sama nie jestem głodna.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Siedzimy tak
przez jakąś godzinę, w ciszy, którą przerywa głos Claudiusa Templesmitha.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Uwaga
trybuci! Chcę zaprosić was wszystkich na wielką ucztę przy Rogu Obfitości!</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Patrzę z
uśmiechem szaleńca na Catona. Będziemy mogli wyeliminować kolejne osoby z gry.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Wiem, że
część z was nie jest zainteresowana tą propozycję, ale każde z was czegoś
bardzo potrzebuje. Znajdziecie to o świcie, na ziemi przy Rogu. Powodzenia, i
niech los zawsze wam sprzyja!</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Wszystko milknie.
Przez chwilę patrzę w niebo, czując obezwładniającą chęć mordu. Odwracam się w
stronę Catona i widzę, że on czuje dokładnie to samo. Z ekscytacją w głosie
wypowiadam zaledwie dwa słowa, które wystarczają.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Katniss
Everdeen.</span></span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-65151781770122617372012-12-19T22:20:00.001+01:002013-05-01T13:21:03.740+02:00ROZDZIAŁ 24<span style="font-size: small;">I jest nowy rozdział. Trochę późno, ale jest. Kolejny już w piątek i będzie dłuższy. Mam nadzieję.</span><br />
<span style="font-size: small;">Nie podoba mi się ten rozdział. Zawaliłam. Próbowałam to poprawić, ale mi nie wychodziło. No cóż, zdarza się.</span><br />
<span style="font-size: small;">________________________________</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Stoję na granicy lasu, wśród wielkich i rozległych krzaków.
Wiatr rozwiewa moje ciemne włosy, a słońce sprawia, że pięknie błyszczą.
Odgarniam część kosmyków z twarzy. Wpatruję się z zachwytem w sylwetkę
wysokiego chłopaka z rozczochranymi blond włosami. Chodzi on wokół
połyskującego, złotego Rogu Obfitości i zbiera coś z ziemi. Najwidoczniej chce
się stąd wynieść jak najszybciej. Nic dziwnego. Otwarta przestrzeń nie jest już
bezpieczna. Znając organizatorów na pewno coś wymyślili, aby ubarwić tegoroczne
Głodowe Igrzyska.</span></span><br />
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Wpatruję się
w Catona. Mam ochotę odezwać się do niego, aby znowu usłyszeć jego cudowny
głos. Chcę podbiec do niego, wtulić się w jego Tros, znowu ujrzeć jego piękne,
błękitne oczy. Mimo wszystko, nie potrafię się na to odważyć. Boję się odezwać
jako pierwsza.</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Nieśmiało robię
krok w kierunku blondyna, ale staję. A co jeśli Cato mnie zaatakuje? Nigdy nie
wiadomo jak zareaguje na mój widok. W końcu zerwaliśmy sojusz, ma teraz prawo
mnie zaatakować, tym bardziej, że jestem jednym z najniebezpieczniejszych
przeciwników. Ale tylko w walce dystansowej. Gdybym miała się przed nim bronić
w walce wręcz, byłabym na pewno martwa, nie miałabym nawet najmniejszych szans.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">A co ty byś
zrobiła jakby zaskoczył cię na arenie jakiś trybut? pytam samą siebie.
Odpowiedź jest jedna. Zaatakowałabym go. I zabiła, może też torturowała. Chyba,
że zorientowałabym się, że ta osoba to mój sojusznik. Ale zawsze mogłoby stać
się to za późno. Mogłoby być już po wszystkim. Innych opcji nie ma. Nie jestem
litościwą osobą, walkę mam we krwi.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Z
przerażeniem uświadamiam sobie, że jestem w niebezpieczeństwie. Jeśli Cato mnie
zauważy, może zaatakować. Nie sądzę żeby mnie rozpoznał z takiej odległości.
Może mnie wziąć za innego trybuta, wroga którego trzeba wyeliminować. Zaatakuje
mnie i zabije. Nawet jeśli nie zginę, to ja będę musiała zabić jego.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Postanawiam
się cicho wycofać. Nie spuszczając oczu z Catona, robię krok do tyłu. Wtedy
rozlega się głośny trzask. Ze strachem zerkam pod nogi. Stoję na wielkiej i
suchej gałęzi. Teraz przełamanej na dwie części. To ciepłe promienie słoneczne
musiały ją tak wysuszyć. Ze strachem spoglądam na Catona. Reakcja blondyna jest
natychmiastowa. Ledwo słyszy trzask, podnosi się, a chwilę później oszczep przelatuje
tuż obok mojego ucha. Chłopak rusza w moją stronę z mieczem w garści,
uniesionym nad głową. Tak nas wyszkolono. Na prawdziwe maszyny do zabijania.
Gotowi do odparcia ataku w każdej chwili. </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Unoszę wzrok
i sięgam po nóż. Jestem gotowa się bronić. Nawet jeśli jedno z nas będzie
usiało zginąć. Jestem gotowa zapomnieć o tym głupim uczuciu, które ludzie nazywają
miłością. Jestem na to gotowa, a przynajmniej tak sobie wmawiam. Oczekuję
ataku, bólu, ale Cato nagle staje i tylko patrzy na mnie. Z daleka widzę na
jego twarzy wielkie zdumienie, jakby nie spodziewał się mnie zobaczyć.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Clove?
–pyta, patrząc na mnie. Drgam lekko, słysząc swoje imię w jego ustach, bo w
jego głosie da się wyczuć zdziwienie, ale i… radość?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Cato
–odpowiadam tylko, na tyle głośno, żeby mnie usłyszał. Chłopak wypuszcza z rąk
miecz i zaczyna iść w moją stronę. Na mojej twarzy pojawia się piękny uśmiech.
Ruszam w kierunku blondyna. Po chwili zaczynam biec. Pustka jaką dotąd czułam,
znika. Na jej miejscu pojawia się radość. </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Jestem tak
szczęśliwa, że niemal rzucam się w ramiona Catona. Obejmuję rękami jego szyję.
Chłopak również mocno mnie przytula.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Clove
–słyszę jego radosny szept. –Co ty tu robisz, Clove?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Puszczam go
i spoglądam w jego piękne, niebieskie oczy. Widać w nich ciekawość i
niedowierzanie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Przyszłam
się z tobą zobaczyć –odpowiadam bez wahania. Chłopak tylko się uśmiecha.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Przyszłaś
mnie wykończyć? –Cato śmieje się cicho. Ale ja tylko kręcę głową.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Czy jak
powiem, że nie, to mi uwierzysz? –teraz to ja oczekuję odpowiedzi. Ale blondyn
tylko znowu posyła mi swój cudowny uśmiech, dla którego wiele dziewczyn było
gotowe umrzeć. Przez chwilę tak stoję i tylko patrzę na jego twarz. Oglądanie
jego rys sprawia mi dziwną przyjemność. No to się wkopałaś Clove. Zadurzyłaś
się w nim po uszy.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Opuszczam
głowę, bo wiem, że nie mogę dłużej na niego patrzeć. Dziwnie by to wyglądało,
jeszcze ludzie zaczęliby coś podejrzewać. Jeszcze by pomyśleli, że ta
bezlitosna Clove zakochała się w chłopaku ze swojego dystryktu. A do tego nie
mogę dopuścić. Wtedy organizatorzy będą mieli broń przeciwko mnie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Słyszałeś
co ogłaszał Claudius Templesmith? –pyta mnie Cato po chwili milczenia.
Nieśmiało unoszę wzrok. Chłopak wpatruje się w moje oczy. Czuję jak lekko kręci
mi się w głowie. Oddech staje się płytszy. Szybko po raz kolejny opuszczam
wzrok.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Mówisz o
tej zmianie zasad?</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Kiwa
potakująco głową.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Tak słyszałam
–mówię bez wahania.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-A wiesz co
to oznacza? –zadaje mi kolejne pytanie. Przekręcam lekko głowę, zastanawiając
się o co mu chodzi. Odpowiadam dopiero po chwili.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Że możemy
wygrać. Razem –to ostanie słowo mówimy równocześnie. Znowu ogarnia mnie radość.
Mimowolnie się uśmiecham, a Cato odwzajemnia ten uśmiech.</span></span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-11096239142436390152012-12-17T18:42:00.000+01:002013-05-01T13:21:17.816+02:00ROZDZIAŁ 23Witajcie. Oto kolejny rozdział o mojej drogiej Clove. Cieszę się, że poprzedni rozdział was wzruszył. Oto mi chodziło, a sama nie mogłam tego sprawdzić, bo jestem strasznie nieczułą istotą.<br />
Zapraszam wszystkim na moją stronkę na facebooka. <a href="http://www.facebook.com/IgrzyskaSmierciDebbyTeach" target="_blank">KLIK</a> Podaję tam informacje o nowych notkach.<br />
Mam do was małą prośbę. Jeśli przeczytaliście, skomentujcie. To dla mnie bardzo ważne, bo chcę wiedzieć ile osób czyta te moje wypociny. A i jeszcze jedno. Kolejna notka pojawi się już w środę :D<br />
________________________________<br />
<br />
<span style="line-height: 115%;">Krzyczę i krzyczę, wydzieram się na całe gardło. Nie obchodzi
mnie fakt, że każda osoba znajdująca się na arenie słyszy mnie doskonale, że
niedaleko jest Katniss Everdeen i w każdej chwili może tu przyjść, aby mnie
wykończyć. Nie zwracam uwagi na to, że to co robię jest po prostu głupie. Muszę
jakoś wyrazić to co czuję. A czuję wściekłość i smutek.</span><br />
<span style="line-height: 115%;">Wraz z
wrzaskiem ulatuje ze mnie cały żal, cała złość. Pomaga mi się to uspokoić.
Kiedy powietrze ulatuje mi z płuc, milknę. Kiedy tylko zapada cisza, nie czuję
już nic oprócz wielkiej, bezdennej pustki, która mnie otacza, opanowuje całe
moje ciało. Nie mam jak przed nią uciec. Nawet tego nie chcę.</span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Kładę ręce
na ziemi. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Pozwalam jednej, perłowej łzie
spłynąć po moim policzku. Oddycham głęboko i w myślach wciąż powtarzam dwa
słowa. Wdech, wydech, wdech, wydech. I tak w kółko. Przestaję dopiero po
jakiejś minucie. Właśnie wtedy wyczuwam w powietrzu zapach rdzy pomieszany z
solą. Patrzę w dół, na ziemię. Marszczę lekko nos. Właśnie siedzę na środku
wielkiej kałuży z ludzkiej krwi. Nigdy jej widok mnie nie brzydził, ale fakt,
że kiedyś należała ona do Marvela przyprawia mnie o dreszcze.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Szybko
podnoszę się z trawy. Patrzę z obrzydzeniem na własne dłonie i ubranie. Śmiało
mogę powiedzieć, że cała jestem szkarłatna. Szybko łapię plecak i idę do rzeki.
Czuję, że muszę się umyć. Nie mam zbyt wielkiej ochoty mieć do czynienia z
czymś co kiedyś należało do Marvela, tego idioty i bezmózga. Tego mordercy.
Chłopaka, który bez żadnych skrupułów zamordował małą dziewczynkę. Zaciskam
powieki, czując wielką bezsilność. Uświadamiam sobie jedną rzecz. Że w żadnym
stopniu nie jestem lepsza niż Marvel. Jestem od niego o wiele gorsza. Zabiłam
wiele osób, pragnę śmierci jednej, a to wszystko żeby wygrać te durne Głodowe
Igrzyska. Dla zwycięstwa jestem nawet gotowa zabić jedyną osobę którą kocham.
Mogę śmiało powiedzieć, że jestem, bez zbędnych ozdobników, potworem. Zauważam
to dopiero teraz, pomimo, że byłam nim przez całe życie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Ściągam
plecak z pleców i rzucam nim o ziemię. Nie wiem czemu tak robię. Podchodzę do
rzeki i ochlapuję twarz zimną wodą. Ze świstem wypuszczam powietrze z płuc.
Ściągam koszulkę i spodnie, buty stawiam na kamieniu. Wchodzę do strumienia i
spłukuję z siebie lekko zaschniętą krew. Następnie myję ubranie. Woda staje się
czerwonawa. Kiedy wychodzę z rzeki, czuję się jak nowonarodzona. Tak jakby
wszystkie złe wspomnienia odpłynęły wraz z nurtem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Ubieram się
w mokre spodnie, zakładam wilgotną koszulkę. Dzień jest gorący, więc na pewno
szybko wyschną.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Siadam na
gorącym kamieniu. Promienie słońca padają na moją twarz, oświetlają włosy i
suszą je. Ostrza noży błyszczą diamentowym blaskiem. Wokoło mnie biegają
zwierzęta, skaczą króliki. Jakaś wiewiórka siada mi na nodze. Nie zwracam na
nią uwagi, nawet się nie ruszam. Patrzę tylko tępym wzrokiem w przestrzeń. Moja
głowa pełna jest różnych myśli, a jednocześnie ich pozbawiona. Czuję się…
dziwnie. Tak pusto,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jakby wszystko co
kiedyś było we mnie, umarło. Tak jakby umarła część mnie. Próbuję zrozumieć
dlaczego tak przejęłam się śmiercią tej małej Rue. Po kilkunastu minutach
zaczynam to rozumieć. Wszystko sprowadza się do pierwszego dnia Igrzysk i
mojego wspomnienia. W moich oczach Rue była mną, małą i bezbronną dziewczynką,
którą zaatakował ktoś znacznie silniejszy od niej. Tylko, że jej nie miał kto
obronić. Dlatego zabiłam Doma. Żeby ją uratować. Żeby uratować samą siebie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Chowam twarz
w dłonie. Powstrzymuję napływające do oczu łzy. W tej chwili żałuję, że w ogóle
się urodziłam. Byłam głupia, byłam idiotką, która nie szanowała własnego życia.
Dobrowolnie poszłam na pewną śmierć. A najgorszy jest powód tego wszystkiego. A
mianowicie zaimponowanie własnym rodzicom. Jedynym osobom, które mnie kochają,
które będą rozpaczać po mojej śmierci. Właśnie dlatego moja matka błagała mnie
żebym się nie zgłaszała. Bo mnie kocha. Szkoda, że zauważam to dopiero teraz.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Z tych
rozmyślań wyrywa mnie głos Claudiusa Templesmitha.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">-Uwaga
trybuci! Nastąpiła mała zmiana zasad!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Zmiana
zasad? Przecież na arenie w ogóle ich nie ma. Musimy tylko pamiętać, żeby nie
schodzić z metalowych tarczy przez pierwsze sześćdziesiąt sekund. No i żeby się
nawzajem nie zjadać, bo Kapitolińczycy nie przepadają za kanibalizmem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">-Od tego
momentu, zgodnie z nowymi zasadami, może zwyciężyć aż dwójka trybutów. Ale pod
jednym warunkiem. Muszą pochodzić z tego samego Dystryktu.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Claudius
zawiesza głos. Przez chwilę wpatruję się ze zdziwieniem w niebo. Nie potrafię
zrozumieć tej zmiany. Dwójka zwycięzców? Tylko dwadzieścia dwa trupy? Przecież
to sprzeczne z naturą Kapitolu.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">-Powtarzam
po raz kolejny. Jeśli ostatnimi przetrwałymi jest dwójka trybutów z tego samego
Dystryktu, obydwoje zwyciężają. Ta dwójka opuszcza arenę. Wtedy ginie tylko
dwudziestu dwóch trybutów. A więc powodzenia trybuci. Wesołych Głodowych
Igrzysk! Niech los zawsze wam sprzyja!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Głos
Claudiusa milknie. Znowu zapada cisza. A ja wciąż myślę o tym co powiedział
Templesmith. Nie zwyciężę sama. W drodze do domu może towarzyszyć mi jedna osoba.
I tą osobą jest Cato.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Zrywam się z
kamienia i zarzucam plecak na plecy. Bez zastanowienia ruszam przed siebie.
myślę tylko o jednym. Muszę go znaleźć. Muszę odnaleźć Catona.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;">Nogi same
mnie prowadzą. Nie wiem gdzie idę, ale jestem pewna, że dotrę tam gdzie trzeba.
Mijam kolejne drzewa, odgarniam ostre gałęzie. Nagle widzę światło
prześwitujące przez liście. Staję na granicy lasu i wielkiej polany. Złoty Róg
Obfitości połyskuje w świetle dnia, krystaliczna woda jeziora tworzy przepiękne
lustro. Ale mnie nie obchodzi Róg ani jezioro. Jedyne co zauważam to blond
czupryna wysokiego i umięśnionego chłopaka. Cato.</span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-90269735924549935512012-12-12T13:33:00.000+01:002013-05-01T13:21:26.388+02:00ROZDZIAŁ 22<span style="font-size: small;">Zapraszam wszystkich na moją stronkę na facebooku </span><a href="http://www.facebook.com/IgrzyskaSmierciDebbyTeach" target="_blank"><span style="font-size: small;">KLIK</span></a><span style="font-size: small;"> I znowu mam nowy szablon za który dziękuję Venezuel z </span><a href="http://szablonownica.blogspot.com/" target="_blank"><span style="font-size: small;">Szablonownicy</span></a><br />
<span style="font-size: small;">_____________________________</span><br />
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Gdy tylko dochodzi do mnie krzyk, moje mięśnie reagują zanim
zdążę pomyśleć co robię. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, nie chcą się
zatrzymać. Biegnę w stronę z której pochodzi krzyk, wbrew własnej woli. Mijam
drzewa, krzaki, nic nie ma znaczenia. Nawet moja decyzja. Jakaś niewidzialna
siła każe mi biec, uratować dziewczynkę, o ile ta jest w niebezpieczeństwie.</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Po
kilkudziesięciu metrach krzyk staje się wyraźny.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Katniss!
Katniss!</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">To właśnie
Rue wzywa na pomoc dziewczynę, która igra z ogniem. Mojego największego wroga.
Osobę, którą pragnę zabić od samego początku. Mimo to nadal coś uparcie każe mi
biec. Ostre gałęzie drzew rozcinają mi skórę, drapią twarz. W tym samym
momencie powietrze rozdziera inny krzyk.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Rue!</span></span><br />
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Dobrze znam
głos osoby, która to mówi. Śni mi się, a ja, pragnąc zemsty, słyszę go całymi
dniami. Katniss Everdeen. I to jest bliżej niż by mi się mogło wydawać.
Odwracam głowę w prawo. Z trudem odróżniam sylwetkę dziewczyny na tle drzew.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Rue! Biegnę
do ciebie! –wrzeszczy na całe gardło, mając nadzieję, że coś zdziała.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="mso-spacerun: yes;"><span style="font-size: small;"> </span></span><span style="font-size: small;">Biegnę dalej, ale nie spuszczam Dwunastki z
oka. Tak właśnie ją sobie nazwałam.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Wymijam
drzewa i wykazuję się dużą zwinnością. W jednej chwili staję za wielkim i
rozległym krzakiem z mnóstwem liści. W tym miejscu zaczyna się wielka polana na
której leży Rue. Dziewczynka cała jest zaplątana w sieci. Z trudem wyciąga rękę
przez dziurę i cicho szepce imię Katniss. Nim zdążę jakkolwiek zareagować,
choćby krzyknąć, oszczep przeszywa jej ciało. Stojący nad Rue Marvel, nie zdąża
nawet wyjąć narzędzia z jej brzucha. Pada na kolana i wyciąga strzałę ze
swojego gardła, którą wystrzeliła Katniss. Tym samym skraca swoje życie, topi
się we własnej krwi. Wcale się nie przejmuję jego losem. Nigdy nie łączyła nas
żadna więź, ba, nawet go nie lubiłam. Teraz czuję tylko płonącą nienawiść do
tego chłopaka. Mam ochotę wybiec z ukrycia i rozerwać go na strzępy. Nie
obchodzi mnie, że nie żyje. Po prostu czuję, że muszę dać upust swojej złości.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Huk z armaty
mnie uspokaja, zaczynam myśleć normalnie. Słyszę ciche głosy Katniss i Rue.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Musisz
zwyciężyć –słyszę głos małej, ciemnoskórej dziewczynki.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Zwyciężę.
Teraz zwyciężę dla was obu –odpowiada Everdeen bez wahania.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nie odchodź
–szepce jeszcze mała.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Nie
zamierzam. Zostanę przy tobie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Dwunastka
kładzie głowę Rue na swoich kolanach. Wpatruję się w nie i czuję ból.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Zaśpiewaj.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Nie jestem
pewna czy brązowowłosa to powiedziała, czy też jest to tylko wytwór mojej
wyobraźnie. Ale po chwili słyszę piękny głos Katniss Everdeen z trudem
wydobywający jakiekolwiek dźwięki.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">W oddali łąki, wejdźże do łóżka,</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
Czeka tam na cię z trawy poduszka.</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
Skłoń na niej główkę, oczęta zmruż,</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
Rankiem cię zbudzi słońce, twój stróż.</span></span></i></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
Stokrotki polne zaradzą złu.</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
Najsłodsza mara tu ziszcza się,</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
Tutaj jest miejsce gdzie kocham cię.</span></span></i></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Słowa
piosenki są znajome. Już kiedyś ją słyszałam, bardzo dawno temu, w lepszych
czasach. Czuję jak wracają mi wspomnienia z lat w których rodzice o mnie
pamiętali, kiedy chyba nawet mnie kochali. Z trudem powstrzymuję napływające do
oczu łzy. Widzę połyskujące krople spływające po policzkach Katniss. Wiem, że
zaraz to się stanie. Zaraz znowu usłyszę huk armatni. Nadleci wielki
poduszkowiec i zabierze dwie osoby. One już tu nie wrócą. Ich problemy
przestaną istnieć.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Widzę jak
Katniss przełyka ślinę i śpiewa dalej.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Poblask miesiąca spłynie w mrok łąk,</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
Okryj się liśćmi, weź je do rąk.</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
W niepamięć odpuść kłopotów moc,</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
Znikną na zawsze, gdy minie noc.</span></span></i></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
Stokrotki polne zaradzą złu.</span></span></i></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Ostatnie dwa
wersy są ledwie słyszalne.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Najsłodsza mara tu ziszcza się,</span><span style="font-size: small;"><br /></span><span style="font-size: small;">
Tutaj jest miejsce gdzie kocham cię.</span></span></i></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Cały świat
nieruchomieje na kilka sekund. Wtedy wszystkie koso głosy zaczynają śpiewać tę
piosenkę. W ich wykonaniu brzmi ona cudownie i pięknie, tak… magicznie. W tym
samym momencie rozlega się huk wystrzału z armaty. Oznajmia on śmierć Rue.
Zaciskam powieki. Przeszywa mnie ból, tak wielki, że mam ochotę krzyczeć,
wydzierać się na całe gardło. Pojmuję jedną rzecz. Lubiłam Rue, przypominała mi
najgorsze chwile w moim życiu. Chciałam jej pomóc, bo była tak samo bezradna
jak ja kiedyś. Czułam do niej sympatię, chociaż obiecałam sobie, że będę unikać
takich sytuacji. Na arenie można odczuwać tylko nienawiść, bo prędzej czy
później ci, na których nam zależało umrą. Po co sprawiać sobie niepotrzebny
ból, osłabiać samego siebie? a ja do tego dopuściłam. I to w dwóch przypadkach.
Mogę udawać, że nic się nie stało, ale to nic nie zmieni. Nadal będę odczuwała
ból, bez względu na to czy tego chcę czy nie.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Widzę ja
Katniss odchodzi, ale po chwili wraca, z kwiatami w ręku. Powoli zdobi ciało
Rue, zasłania ranę na brzuchu, zdobi płatkami włosy. Przyglądam się jej i po
raz pierwszy w życiu nie czuję chęci zabicia jej.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Everdeen
podnosi się z ziemi i cofa się o krok. Po raz ostatni patrzy na leżącą na ziemi
ciemnoskórą dziewczynkę.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">-Żegnaj, Rue
–słyszę jej płaczliwy głos. Odwraca się i odchodzi, nie patrząc za siebie.
wszystko dookoła milknie. Widzę ciemny kształt na tle nieba. Poduszkowiec.
Metalowe ramię powoli zbliża się do ziemi i łapie Rue. Wciąga ciało dziewczynki
i martwego Marvela na pokład. Kiedy odlatuje, ptaki ponownie zaczynają śpiewć. </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;">Wchodzę na
polanę i staję na samym środku. Nadal są tu ślady krwi. Czuję smutek i
wściekłość jednocześnie. Padam na kolana, prosto w kałużę krwi, wciąż ciepłej.
Łapię się za głowę i wydaję z ciebie przeraźliwy i głośny ryk złości i żalu.
Wymierzony w Kapitol.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">___________________________</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Z lekkim opóźnieniem, ale dodaję :)</span><br />
<span style="font-size: small;">Pozdrawiam</span>Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-28927372056222683852012-11-29T18:59:00.001+01:002013-05-01T13:21:40.216+02:00ROZDZIAŁ 21Idę szybko, wręcz biegnę. Bardzo
mi zależy na dotarciu do tego kogoś. Nagle staję. Po mojej prawej stronie
pojawia się kolejny słup gęstego, czarnego dymu. Staję. W jednej sekundzie
przez mój umysł przebiegają tysiące myśli. Szybko dochodzę do jednego logicznego
wniosku. To wszystko służy odwróceniu uwagi. Nikt nie byłby taki głupi. To
wszystko było zaplanowane. Tylko pytanie brzmi przez kogo.<br />
<div class="MsoNormal">
Siadam na ziemi. Dałam się wrobić. Wyszłam na głupią na
oczach kraju. Ukrywam twarz w dłoniach. Ty głupia Clove! Podnoszę głowę. Myśl
Clove, myśl! Ktokolwiek tego nie zaplanował nadal może być niedaleko ognisk.
Czyli wciąż mam szanse go złapać i zabić. Przybliżyć się do zwycięstwa, powrotu
do domu. Jak na zawołanie wstaję. Nie mam zbyt wiele czasu, na pewno Cato i Marvel
też szukają owej osoby. Muszę zdążyć do niej dotrzeć przed nimi. Tym bardziej
jeśli jest nią Katniss Everdeen. Ruszam przed siebie, aby dojść na miejsce jak
najszybciej.<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Stoję na polanie. W
ręce trzymam nóż. Ostrze, tak samo jak moje ubranie, jest cale pobrudzone
szkarłatnym płynem. Krew należy do Katinss Everdeen, którą zaledwie przed
kilkoma minutami zabiłam, bez mrugnięcia okiem. Jej głowa leży w odległości
połowy metra od reszty ciała. Czuję na sobie czyjś wzrok. Wpatruje się we mnie
mała dziewczynka. W jej pięknych, złotych oczach widać przerażenie.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">-Rue –zwracam się do
niej cicho. Jestem pewna, że mnie słyszy, bo cały świat zamarł. –Rue. Nie chcę
cię zabić –mówię spokojnie. Po jej minie widzę, że w to nie wierzy, nie ufa mi.
Zresztą nie dziwi mnie to. Zaledwie przed chwilą z zimną krwią zabiłam jej
sojuszniczkę.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">-Możesz iść. Możesz
odejść, śmiało, a ja nie będę cię ścigać. Nie pragnę twojej śmierci.
Przynajmniej na razie jej nie pragnę.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Rue patrzy na mnie z
szeroko otwartymi oczami. Po chwili je mruży.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">-Niby dlaczego
miałabym ci wierzyć? –pyta, wpatrując się we mnie przenikliwie. Kładę nóż na
ziemi lekko opuszczam głowę.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">-Bo w walce nie będę
miała żadnych trudności z zamordowaniem cię. Nie zagrażasz mojej wygranej, w
walce wręcz nie miałabyś ze mną żadnych szans.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Mówię całą prawdę, to
co sobie myślę.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">-Dlaczego mnie nie
zabijesz? –pyta. Już się nie boi, nie obchodzi ją fakt, że może umrzeć.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">-Ponieważ cię
polubiłam –mówię szybko, na jednym wydechu. –A teraz idź, bo zmienię zdanie.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Dziewczynka rzuca w
moją stronę ostatnie spojrzenie, pełne ciekawości. Bez słowa odbiega. Znika
między drzewami. Zostaję sama. Trupa nie liczę.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Wstaję, zabieram swoje
rzeczy i odchodzę, aby organizatorzy mogli zabrać ciało. Nie odchodzę daleko.
Nie mam siły ani chęci. Siadam na ziemi i patrzę bezmyślnie przed siebie. Po
chwili dochodzi do mnie piękny śpiew ptaka. Kosogłosa.</i></div>
<div class="MsoNormal">
Gwałtownie się budzę. Oddycham szybko. Dlaczego ja mam tak
głupie sny? <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Mogę się założyć, że inni
trybuci tak nie mają. Kręcę głową ze zrezygnowaniem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Igrzyska Głodowe osłabiły mnie psychicznie.
To ich największy minus. Plusem jest to, że rozwinęłam wyobraźnię. W końcu coś
takiego jak łykołaki nie istnieje naprawdę.</div>
<div class="MsoNormal">
Wstaję i rozglądam się dookoła. Dzień jest przepiękny. Jasne
słońce mocno grzeje. Ptaki śpiewają, wiewiórki skaczą z gałęzi na gałąź, a
motylki przelatują od kwiatka do kwiatka. Wdycham świeże powietrze, w którym da
się wyczuć zapach igieł. Tak, dzień jest spokojny. Ma się wrażenie, że nic nie
jest w stanie zakłócić ciszy. Bez wahania rzucam nożem w królika. Narzędzie
przebija się z łatwością przez jego skórę.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Wszystkie zwierzęta na chwilę zwracają głowy w kierunku z którego pochodzi
świst. Jak na zawołanie uciekają. Wzdycham ciężko. Najwidoczniej na arenie
trzeba być samemu.</div>
<div class="MsoNormal">
Biorę królika. Obdzieram go ze skóry i patroszę. Marszczę
nos z obrzydzeniem. Nienawidzę wykonywania tych czynności. Nigdy nie brzydziłam
się torturowania ludzi oraz zabijania ich. Ale dotykanie surowego mięsa to
całkiem inna sprawa.</div>
<div class="MsoNormal">
Z ulgą kończę obrabianie mięsa. Zawijam je w kawałek folii.
Jakoś dziwnym trafem straciłam ochotę na jedzenie. Zakładam plecak na plecy i
wstaję.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zaczynam iść. Zmierzam w
kierunku z którego jeszcze wczoraj unosił się gęsty, ciemny dym. Mijam kolejne,
tak samo wyglądające drzewa. Wokół mnie latają ptaki. Dochodzę do jakiegoś
dużego i wysokiego drzewa. Tuż obok pnia rozsypane są jakieś liście. Biorę
jeden z nich i wącham. Czuję piękny i orzeźwiający zapach. Mięta. Rozglądam
się. Nigdzie nie widzę jej krzaków. Najwidoczniej był tu któryś z trybutów. Bo
w innym wypadku jakby się tu znalazła? Podchodzę do krzaków. Szukam jakiegoś
śladu kryjówki, miejsca gdzie można by było przenocować. Nic takiego nie widzę.</div>
<div class="MsoNormal">
Ze zrezygnowaniem patrzę przed siebie. Nagle moją uwagę
przykuwa krzak pełen jagód. Gdy podchodzę bliżej jestem pewna, że nie są to te
owoce. Zrywam kilka kulek i toczę po dłoni. Z czymś mi się kojarzą, tylko nie
wiem z czym. W jednej chwili sobie przypominam. Sen. Łykołaki! Jestem pewna, że
oto trzymam owoce, które widziałam we śnie. Trujące jagody. Tylko jak to
sprawdzić? Odwracam głowę. Na gałęzi siedzi i przygląda mi się ruda wiewiórka.
Lekko się uśmiecham. Wyciągam rękę z łykołakiem i przybliżam dłoń do
zwierzęcia. Gryzoń ostrożnie podchodzi. Z zadziwiająca szybkością zabiera owoc
i zjada go. Przez chwilę nic się nie dzieje.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Mam zamiar wstać i odejść. Wtedy wiewiórka pada na ziemię. Martwa.</div>
<div class="MsoNormal">
Otwieram szerzej oczy. Nigdy nie byłam przesądna. Nie
wierzyłam, że sny mogą się spełniać, a nasze linie na dłoni mówią o
przyszłości. Teraz zaczynam wątpić w ich nierealność. Oprócz zdziwienia po raz
pierwszy w życiu czuje strach. Strach przed samą sobą. To niemożliwe, to tylko
przypadek. Przecież to był tylko sen, nic więcej. Tylko wytwór mojej wyobraźni…</div>
<div class="MsoNormal">
Z tych ponurych rozmyślań wyrywa mnie głośny krzyk. Krzyk
małej dziewczynki.</div>
____________________________________<br />
<br />
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. Ten rozdział miałam napisany od tygodnia, ale stwierdziłam, że jest beznadziejny i musiałam go przerobić. Ostatnio za dużo czytam fantastyki i mam straaaasznie dziwne pomysły :) Mam nadzieję, że się na mnie nie obraziliście za poprzedni rozdział, ale tamten sen był mi potrzebny do tworzenia dalszej części bloga.<br />
Chciałam wam podziękować za to, że tu zaglądacie. Mój blog ma już ponad 4000 odsłon. Jesteście świetni, kocham was!<br />
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-82305300102667197772012-11-10T19:30:00.002+01:002013-05-01T13:21:58.799+02:00ROZDZIAŁ 20<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Wstaję i schodzę ze skały. Ponieważ robi się ciemno, wchodzę
do jednej z jaskiń. Wejście szczelnie zasłaniam gałęziami i liśćmi. Zdawałoby
się, że w takim miejscu nikt z oglądających mnie ludzi mnie nie widzi, ale na
arenie w każdej norze jest zamieszczona kamera. Widzowie muszą wiedzieć co się
dzieje z ich ulubieńcami.</span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Z plecaka
wyjmuję śpiwór i wchodzę do niego. Po kilku minutach zapada noc. Mój oddech
zamienia się w białą mgiełkę. Jestem stu procentowo pewna, że to sprawka
organizatorów. Specjalnie manipulują temperaturą na arenie, żeby było
ciekawiej, aby trybuci z zimna rozpalali ogniska i dawali się znaleźć innym.
Muszą robić coś byśmy walczyli.</span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Leżę na
zimnej, kamienistej ziemi. Zostało nas tylko dziewięciu. Żeby wygrać wystarczy
jak zabiję zaledwie osiem osób. Tylko osiem… w tym Catona. Tego przystojnego
blondyna, z pięknymi, niebieskimi oczami. Tego silnego chłopaka, który nigdy w
życiu nie podda się bez walki. Tego idiotę, który zakochał się w Glimmer. Na
myśl o tej dwójce robię się smutna i wściekła. Gwałtownie się podnoszę, biorę
jakiś kamień i ciskam nim z całej siły w ziemię. Wbija się on w podłoże. Przez
chwilę patrzę na kawałek skały. Ukrywam twarz w dłoniach. Żałuję, że się
zgłosiłam, że się urodziłam, że muszę być człowiekiem. Jak każdy człowiek
jestem słaba, bo mam uczucia, nie ważne ilu ludzi zabiję. Potrafię kochać i to
jest moja największa wada. Nękana tymi myślami, zasypiam.</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Idę pięknym, szmaragdowym lasem. Moją
drogę ścielą trupy. Ciała martwych dzieciaków są za mną i przede mną. Moje nogi
są pobrudzone szkarłatną krwią. W powietrzu czuć zapach rdzy i soli. Jednak
mnie nie obchodzą martwi. Jedyne co dostrzegam to stojący na łące naprzeciwko
mnie chłopak. Jest wysoki i umięśniony, ma blond włosy. Cato. Mój ostatni
przeciwnik. Tylko my zostaliśmy na arenie. Ale on nie zamierza mnie zabić.
Spokojnie podchodzę do niego. Widzę, że w dłoni trzyma jakieś ciemne, małe
owoce. Łykołaki. Patrzę na niego, nie wiedząc co zamierza. Wiem jedno. Każde z
nas chce wrócić do domu.</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Chłopak kładzie mi na dłoni trochę
owoców.</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Razem? –pyta, patrząc mi w oczy.
Czyli albo wygramy obydwoje, albo w tym roku nie będzie zwycięzcy.</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Razem –odpowiadam bez wahania i
podnoszę dłoń do ust.</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Budzę się i
szybko rozglądam po otaczającym mnie wnętrzu. Jasne promienie słońca delikatnie
rozświetlają jaskinię. To był tylko sen. Tylko sen, nic więcej. Wiem, że nie ma
możliwości, żeby wygrała dwójka trybutów. To wbrew zasadom. Jednak bardzo bym
chciała wraz z Catonem wrócić do Dwójki. Chciałabym żeby reflektory oświetliły
nasze twarze, a korony spoczęły na naszych głowach. Potrząsam gwałtownie głową.
Opanuj się Clove. Nie myśl o takich rzeczach. Od zwycięstwa dzieli cię jeszcze
ósemka trybutów. Lepiej skup się na przeżyciu tego dnia, nie na głupich
marzeniach.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Wychodzę ze
śpiwora i wkładam go do plecaka. Podnoszę się z ziemi. Rozglądam się po
jaskini, aby upewnić się, że niczego nie zostawiłam. Wychodzę na dwór. Nie
widzę nikogo w pobliżu. Postanawiam iść z nurtem rzeki. Wtedy zawsze będę miała
dostęp do świeżej wody oraz zwierząt, które mają w tym miejscu wodopój. Po
jakiś dwóch godzinach marszu postanawiam zrobić sobie przerwę. Siadam na ziemi
i wpatruję się w przestrzeń. Zjadam trochę suszonej wołowiny, piję wodę. Po
krótkim odpoczynku wstaję. Odwracam głowę w prawo. Na niebie widzę gęsty dym,
unoszący się nad lasem. Zastanawia mnie kto był tak głupi by rozpalić ognisko. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Zabieram
swoje rzeczy i zaczynam zmierzać w tamtym kierunku. Jestem lekko
podekscytowana. Za chwilę będę miała okazję zabić kolejną osobę. W duchu mam
nadzieję, że tą osobą jest Katniss Everdeen. Od samego początku marzę, żeby ją
zabić. Idę powoli i cicho. Zdaje się, że nic nie jest w stanie zagłuszyć tego
spokoju. Wtedy rozlegają się głośne wystrzały, a ziemia zaczyna się trząść.
Każdy wybuch powoduje mocne wstrząsy podłoża. Trwa to kilka minut. Kiedy
wszystko się uspokaja zapada głucha cisza. Powoli dociera do mnie co było
powodem tych wybuchów. Dociera do mnie, że zaledwie przed chwilą ktoś
wystrzelił w powietrze wszystkie zapasy należące do Catona i Marvela. Wiem, że
mogła to zrobić tylko jedna osoba. Katniss.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Przez jakiś
czas stoję nieruchomo. Oczami wyobraźni widzę wściekłość Catona. Zapewne
Sherwin już nie żyje. Musiała być jakaś ofiara, inaczej Cato nie byłby Catonem.
Jestem zupełnie pewna, że znajduje się w takim stanie, że z łatwością
rozszarpałby na strzępy każdego, kto wszedłby mu w drogę. To trochę śmieszne i
przerażające zarazem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Potrząsam
głową i postanawiam iść dalej. Nie mogę zwlekać, tutaj liczy się każda sekunda.
Chcę jak najszybciej znaleźć się w pobliżu osoby, która rozpaliła ognisko. Chcę
wiedzieć kto był tak głupi, że wskazał drogę do miejsca swojego pobytu innym.
Kto jest takim idiotą, że nie przewidział odwiedzin zawodowców. Kto nie posiada
mózgu, skoro sprowadził na siebie pewną śmierć, na pewno w wielkich
męczarniach. Kto jest tak pewny siebie, że myśli, że z każdej sytuacji wymknie
się bez szwanku, że nie poniesie żadnych obrażeń w walce. Chcę w końcu kogoś
zabić.</span></div>
_________________________________<br />
<br />
Już 20 rozdział. Rozpędziłam się. Hehe.<br />
Wiem, że rozdział wydaje się być krótki, ale to przez to, że nie ma w nim dialogów.<br />
Notka zadedykowana Emily Saws (zorientowałam się, że tu jeszcze nic ci nie dedykowałam, a miałam taki zamiar, mam nadzieję, że notka ci się spodoba)<br />
Chcę podziękować za wszystkie miłe komentarze oraz za to, że blog ma już ponad 3000 wyświetleń. Bardzo miło mi to widzieć.<br />
Podoba wam się nowy szablon? Wykonała go Jill z <a href="http://zaczarowane-szablony.blogspot.com/" target="_blank">Zaczarowanych Szablonów</a> :)<br />
Pozdrawiam wszystkich czytelników.Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-58408365732991620342012-11-02T09:36:00.003+01:002013-05-01T13:22:09.486+02:00ROZDZIAŁ 19<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"><span style="mso-tab-count: 1;">Jest wcześnie rano, długi weekend, a ja piszę dla was nową notkę. Chyba oszalałam, ale cóż, takie jest życie. Po prostu nie potrafię znieść tych pytań "kiedy nowa notka?". Najpierw miałam zamiar wstawić na każdym blogu po jednym rozdziale jednocześnie, ale cóż, <a href="http://www.spiewkosoglosa.blogspot.com/">Śpiew Kosogłosa</a> musi poczekać.</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"><span style="mso-tab-count: 1;">______________________________</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"><span style="mso-tab-count: 1;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Zaczyna się robić coraz ciemniej.
Nie zwalniam. Chcę jak najszybciej znaleźć się przy rzece. Skończyła mi się
woda. Wiele razy powtarzałam sobie, że za dużo piję. Nie wniosło to żadnych
zmian do mojego życia. W takich chwilach jak ta bardzo tego żałuję.</span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Robi się
całkiem ciemno. Teraz ledwo widzę czubek własnego nosa. Wyjmuję z plecaka
noktowizory i zakładam je. Od razu czuję się lepiej, że ten z moich zmysłów
działa bez zarzutu nawet w całkowitej ciemności. Staję i rozglądam się wokół.
Do rzeki najwidoczniej jeszcze kawałek drogi. Wchodzę do jakiejś jaskini, którą
zauważam tuż przy wielkim krzaku. Ostrożnie wchodzę do niej, a wejście zakrywam
liśćmi i gałęziami. Miejsca w środku nie ma zbyt wiele, ale na szczęście nie
jestem wysoka. Wyjmuję z plecaka śpiwór i kładę się na kamienistej ziemi.
Próbuję zasnąć.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Mijają
kolejne minuty, a ja wciąż nie śpię. Nie potrafię znaleźć wygodnej pozycji.
Jakkolwiek bym się nie położyła, kamienie wbijają mi się w plecy. Cały czas się
wiercę, przewracam z boku na bok. Durni organizatorzy. Na pewno zrobili to
specjalnie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Kładę się na
plecach i patrzę ze złością w sufit jaskini. Mam nadzieję, że widać to na
kamerach. Nie wiedząc co robić, zaczynam myśleć o moich przeciwnikach. Oprócz
mnie na arenie znajdują się jeszcze Cato i Marvel. Sherwin na pewno pilnuje
zapasów. Katniss Everdeen pewnie ukrywa się na jakimś drzewie i strzela z łuku
do małych zwierząt, którymi się żywi. Może dołączy łado niej ta mała
dziewczynka z Jedenastki, która uczepiła się jej na szkoleniu. Ta Rue czy jakoś
tak… oprócz nich jest jeszcze rudowłosa dziewczyna z Piątki. Sprytna i
tajemnicza. Na pewno ma jakiś sponsorów. Dochodzi jeszcze Kochaś. Na pewno
umiera gdzieś powoli. Czyli osiem osób. A, jest jeszcze Thresh z Jedenastki. Od
czasu bitwy przy Rogu Obfitości go nie widziałam. Ukrył się gdzieś w wysokich
trawach. Tam nikt nie chciał się zapuścić. Szkoda, że ten chłopak nie chciał
się do nas przyłączyć. To byłby wspaniały sojusznik. Ale to nie ma znaczenia. I
tak odłączyłam się od Catona i Marvela. On na pewno zostałby z nimi.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Moje
rozmyślania przerywają głośne dźwięki hymnu. Świat jaśnieje. Wychodzę ze
śpiwora i wyglądam na zewnątrz. Patrzę na niebo, na którym ukazuje się twarz
chłopaka z Dziesiątki, którego zabiłam dziś rano. Z kamiennym wyrazem twarzy
przyglądam się zdjęciu. Moja mina nie ukazuje żadnych uczuć. Wcale nie czuję
się źle z myślą, że większość osób, które zginęły na arenie, zabiłam ja. Od
urodzenia była przyzwyczajana do tego, że to nic złego. To normalne. Na
Igrzyskach wszyscy zabijają. Każdy chce przeżyć.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Wracam do
jaskini i wchodzę do śpiwora. Powoli zasypiam.</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Budzę się o
świcie. Kilka pierwszych, słonecznych promieni oświetla moją twarz. Wygrzebuję
się ze śpiwora i wpycham go do plecaka. Wyłażę z jaskini. Wdycham świeże
powietrze. Dzień jest piękny. Jaskrawe słońce przyjemnie grzeje. Ptaki
śpiewają, po drzewach biegają wiewiórki. Zauważam, że odkąd znalazłam się na
arenie bardziej zwracam uwagę na piękno otaczającego mnie świata. Kompletnie
nie pasuje to do mnie. Jestem bezlitosnym zabójcą, nie jakimś artystą.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Zakładam
plecak na plecy i idę przed siebie. Muszę dojść do tej rzeki. Inaczej umrę z
pragnienia. Nigdy mi nie brakowało jedzenia czy wody, więc mocno odczuwam brak
czegoś do picia. Przez to mam gorzej od dzieciaków z biedniejszych Dystryktów.
One są przyzwyczajone do głodu.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Idę wytrwale
przed siebie. Przechodzę przez jakieś krzaki i prawie wpadam do wody. Jej
powierzchnia lekko faluje. Zanurzam ręce w chłodnej cieczy. Ściągam plecak i
wyjmuję dwie butelki, które napełniam po brzegi krystalicznie czystą wodą.
Dodaję do niej kilka kropel jodyny, aby zabić bakterie. Zakręcam butelki i
wkładam do plecaka. Postanawiam skorzystać z okazji i się umyć. Ściągam bluzę,
koszulkę i spodnie. Ubranie odkładam na bok, wraz z butami. Zanurzam się w chłodnej
wodzie. Opłukuję się z brudu z całego mojego pobytu na arenie. Rozwiązuję włosy
i wkładam głowę pod powierzchnię. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Po jakiś
piętnastu minutach wychodzę z wody. Zarzucam kurtkę na ramiona, a resztę ubrań
płuczę z brudu, krwi i potu. Rozkładam je na kamieniu, aby wyschły. Następnie
biorę noże i czyszczę je. Muszę coś robić, nienawidzę bezczynności. Po upływie
pół godziny wkładam na siebie suchą koszulkę i czyste spodnie. Zakładam buty.
Bluzę i kurtkę wkładam do plecaka, broń wkładam za pas. Wstaję z ziemi.
Postanawiam znaleźć jakieś miejsce do spania.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Niedaleko od
miejsca w którym się zatrzymałam zauważam mnóstwo małych jaskiń, tuż przy
rzece. W jednej z nich zamierzam przenocować. Podnoszę głowę. Słońce jest
wysoko, chyba zbliża się południe. Siadam na jakiejś skale. Ciekawe od ilu dni
jestem na arenie? Nie potrafię tego policzyć. Za każdym razem nie jestem pewna
czy dzień o którym myślę to były tylko dwadzieścia cztery godziny czy więcej.
Kręcę z rezygnacją głowę. Otwieram plecak i wyjmuję kawałek chleba, jabłko i
trochę suszonego mięsa. Powoli jem mój mały obiad. Popijam wszystko wodą. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Patrzę przed
siebie, na wysokie drzewa i błękitne niebo. Ciekawe czy rodzice mnie oglądają?
Może pomyśleli, że nie chcą widzieć mojej śmierci? W końcu uważają, że jestem
słaba i nie dam sobie rady. Zdziwią się jak wrócę do domu. Mama będzie mnie
błagać na kolanach bym jej przebaczyła. Wyobrażam sobie jak siedzę na
wspaniałym fotelu przeznaczonym dla zwycięzcy, z koroną na głowie. Uśmiecham
się na myśl, że Glimmer pewnie też myślała, że tam usiądzie. A teraz nie żyje.
Umarła po użądleniu przez osy gończe. Jedyne czego żałuję to właśnie to, że nie
ja ją zabiłam. Nie wiem czemu wciąż o tym myślę. Tak samo jak o mojej wygranej.
Powinnam się skupić na odnalezieniu innych trybutów i zabiciu ich, a nie na
takich bzdurach. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Patrzę na
bielutką chmurę przypominającą koronę. Uśmiecham się pod nosem. Wygram to.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">______________________________</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Rozdział nie jest zbyt długi. Zapewne liczyliście na coś większego, bo tyle czasu mnie nie było. Niestety, w tamtym tygodniu nie wyrobiłam. Czasem tak już jest jak się prowdzi cztery blogi.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Postanowiłam odpowiedzieć na zadane mi pytanie, a mianowicie jak skończę bloga. Tak naprawdę sama tego nie wiem. Na samym początku chciałam nie naginać wersji Collins, ale potem miałam wątpliwości. W końcu w opowiadaniach FF chodzi o to, aby tworzyć własne wersje różnych książek, zmieniać je. Zapewne będę wiedziała jaki będzie koniec kilka dni przed napisaniem rozdziału z ucztą przy Rogu Obfitości.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Chciałam również zaprosić do czytania moich dwóch innych FF Igrzysk Śmierci: <a href="http://www.spiewkosoglosa.blogspot.com/">Śpiewu Kosogłosa</a> i <a href="http://www.cwiercwieczeposkromienia.blogspot.com/">25 Głodowych Igrzysk</a>.</span><span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Pozdrawiam serdecznie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Clove</span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-76037758086096765322012-10-18T17:27:00.003+02:002013-05-01T13:22:28.375+02:00ROZDZIAŁ 18<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Odwracam się i odchodzę.</span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Clove,
błagam cię –mówi chłopak. Nie odpowiadam. Nawet się nie odwracam.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Dlaczego to
robisz? –pyta Cato ze smutkiem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Ten sojusz
nie ma sensu. I tak zaraz musielibyśmy go zerwać.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Odwracam
się. Staję i rozkładam ręce.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Śmiało, możesz
mnie teraz zabić –mówię patrząc mu w oczy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Nie zrobię
tego –odpowiada.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-W takim
razie żegnam.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">To mówiąc
odchodzę.</span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Idę przed
siebie, w głąb lasu. Jestem głupia. Co ja zrobiłam? Zerwałam sojusz z moim
najgroźniejszym przeciwnikiem. I jestem teraz sama. W prawdzie mam trochę
jedzenia, ale na długo to nie starczy. Będę musiała zapolować. Kieruję się w
stronę rzeki. Właśnie tam zamierzam spędzić noc. Czekają mnie dwa dni drogi,
ale wytrzymam. Mam jeszcze trochę wody, powinno wystarczyć.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Idę bez
przerwy. Chcę być jak najdalej od rogu, od Catona. Po drodze mijam krzaki pełne
wielobarwnych kwiatów. Tu jest pięknie. Szkoda, że zauważam to dopiero teraz.
Właśnie teraz.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Siadam pod
wielkim drzewem. Zaczyna się robić ciemno. Wchodzę do jakiejś małej jaskini
wydrążonej w skale. Wejście do niej zakrywam wielkim krzakiem i zerwanymi z
drzewa gałęziami. Podziwiam swoje dzieło. Nie jest to perfekcyjnie zrobiony
kamuflaż, ale jak na kogoś kto nigdy się tym nie zajmował wygląda naprawdę
znakomicie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Wchodzę do
środka i rozpalam malutkie ognisko. Robi się naprawdę zimno. To na pewno
sprawka organizatorów. Na szczęście ogień nie daje dużo światła, ale roślina mocno
się dymi. Nie boję się moich przeciwników, ale nie chcę się udusić.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">W jaskini
nie jest zbyt ciepło. Wchodzę do śpiwora i opatulam się nim. Rozlega się hymn.
Robi się trochę jaśniej. Z ciekawością wyglądam na dwór. Na niebie ukazuje się
twarz Glimmer i Ariadne. Tylko one dziś zginęły. Czyli zostało nas dziesięciu.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Nie jestem
śpiąca, nie mogę zasnąć. Co ja zrobiłam? Jak mogłam zerwać ten durny sojusz? Po
policzkach spływają mi łzy. Na szczęście kaptur i śpiwór zakrywają moją twarz.
Nie mogę pozwolić na to by ktoś zobaczył mnie w tej chwili słabości.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Łzy
przynoszą ulgę. To dziwne, nigdy wcześniej nie płakałam, bo u nas oznaczało to,
że jest się słabym, a tego nie można było okazywać. Inaczej by cię wyśmiali.
Nie przypuszczałam, że to pomoże mi się uspokoić. Jednak moje myśli wciąż
błądziły wokół Catona. Każde ze wspomnień z nim związanych sprawiało mi ból.
Najprawdopodobniej już nigdy go nie zobaczę. Nawet jeśli tak, to będę musiała
go zabić. Nie będę miała żadnego wyboru.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Powoli
zasypiam, myśląc o mojej najbliższej przyszłości.</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Budzę się
wcześnie rano, czując, że coś jest nie tak jak trzeba. Wychodzę ze śpiwora. Mam
nadzieję, że moje oczy nie są zapuchnięte. Wtedy wydałoby się, że płakałam. A
to byłoby straszne. Byłby to mój koniec.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Wkładam
rzeczy do plecaka i wychodzę z jaskini. Dopiero świta. Pierwsze ptaki już
śpiewają, cały otaczający mnie świat się budzi. Promienie wschodzącego słońca
lekko oświetlają moją twarz. Wydaje się, że nic nie może zakłócić tego
pozornego spokoju.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Chyba
większość osób widząc to wszystko od razu by się rozluźniło, ale ja do nich nie
należę. Szósty zmysł podpowiada mi, że jest tu ktoś jeszcze. Ktoś kto nade
wszystko pragnie mojej śmierci, a ja jego.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Kątem oka
zauważam ruch z mojej prawej strony. Reaguję natychmiastowo. Mięśnie się
napinają. Sięgam po nóż jednocześnie schylając głowę. Topór mija ją o włos.
Odwracam się z zamiarem wbicia przeciwnikowi broni w brzuch. Jednak robi on
unik. Zauważam twarz. To chłopak z Dziesiątki. Ten z chorą nogą.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Mój umysł
daje mi wyraźną komendę. Wykorzystaj słabości przeciwnika. Tak właśnie robię.
Zaczyna się walka, to co lubię najbardziej. Mimo nie do końca sprawnej nogi,
chłopak okazuje się być bardzo zwinny. Odpieram jego ataki, jeden po drugim.
Czasem przeciwnik próbuje wbić mi topór w brzuch, innym razem w głowę. Nie
jestem zbyt dobra w walce wręcz, ale sobie radzę. Teraz ja zaczynam atakować. W
pewnym momencie chłopak spycha mnie na drzewo i przykłada nóż do gardła. Kopię
go z całej siły w chorą nogę. Chłopak upada. Z bólu zaciska powieki.
Przygniatam go do ziemi.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Ze mną nie
można tak łatwo wygrać.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">To mówiąc,
powoli wbijam mu nóż w pierś. Na koniec lekko go przekręcam. Chłopak wydaje z
siebie cichy jęk pełen bólu. Po jego oczach widzę jak uchodzi z niego życie.
Wyjmuję nóż z jego ciała. Mój przeciwnik nadal żyje, ale ledwo, ledwo. Nie wiem
czy jestem litościwa, czy uwielbiam zabijać, ale podrzynam mu gardło. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Słychać
donośny huk armatni. Chłopak z Dziesiątki leży na ziemi w kałuży krwi. Martwy.
Zabieram mu plecak i broń. Biorę swoje rzeczy i odchodzę, aby organizatorzy
mogli zabrać ciało. Siadam na jednym z kamieni. Wszystko co zabrałam chłopakowi
jest szkarłatne i lepkie od jego krwi. Tak samo jak moje ręce i ubranie.
Oddycham głęboko. W powietrzu da się wyczuć osobliwy zapach rdzy i soli. Przed
chwilą zabiłam kolejną osobę. Jak tak dalej pójdzie Igrzyska skończą się bardzo
szybko. Mam nadzieję, że to ja będę osobą która wygra, zabijając większość
osób.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Wstaję i
wracam do jaskini w której spędziłam noc. Ciała już nie ma. Przechodzę przez
szkarłatną kałużę i idę przed siebie. Przed zmierzchem mam zamiar być już nad
rzeką.</span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-42779341036844409372012-10-11T21:04:00.002+02:002013-05-01T13:22:35.894+02:00ROZDZIAŁ 17<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Nie żyje. Glimmer nie żyje. Mam
wrażenie, że zaraz wybuchnę ze szczęścia. Żałuję jedynie, że to ja jej nie
zabiłam. Jednak mina Catona powstrzymuje mnie od skomentowania tej sytuacji.
Chłopak stara się zachować kamienny wyraz twarzy, ale w jego oczach widzę
smutek. On ją lubił. Bardzo nawet. Tak jak mnie nigdy nie lubił i nigdy nie
będzie. Ta myśl sprawia mi ból. Ja go kocham, a on mnie nie. Nigdy nie będę dla
niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką. </span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Otrząsam się
z tych ponurych myśli.</span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Gdzie
Ariadne? –pytam, rozglądając się dookoła. Niegdzie nie widać dziewczyny. Pewnie
ona też nie zdążyła uciec.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Idźmy stąd,
zapolujmy na Katniss –proponuję. Chłopcy zgadzają się. Wychodzimy z wody. Biorę
broń. Rozglądam się jeszcze raz dookoła.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-A gdzie
jest Kochaś? –pytam moich towarzyszy. Odwracamy się do tyłu. Peeta biegnie w
stronę lasu, tam skąd przyszliśmy. Cato od razu zrywa się i rusza za nim. Biorę
noże i do niego dołączam. Chłopak jest ode mnie szybszy, więc gdy wbiega do
lasu, przestaję go widzieć. Biegnę dalej, nie zwracam uwagi na to gdzie
zmierzam. Muszę ich dogonić. Sama od dawna mam ochotę rozerwać Peetę na
strzępy. Wkurza mnie. On jest taki… dobry. Przesadnie dobry. Nie poradziłby
sobie sam. Nie potrafiłby zbić kogoś z zimną krwią. Jest <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">słaby</b>. Najsłabszy z nas wszystkich. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Między
drzewami zauważam Catona. Poważnie rani Peetę w nogę swoim nożem. I znów drzewa
wszystko mi przysłaniają. Kiedy dobiegam do nich Peety już nie ma. Cato trzyma
się za rękę. Przez palce leci mu krew. To głupie, ale bardzo mnie to przeraża.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Kurczę
–słyszę szept chłopaka. Patrzy się on w stronę miejsca, gdzie zniknął Kochaś. Podchodzę
do niego.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Co się
stało? –pytam ze strachem w głosie. A co jeśli nie doceniałam Peety? Cato
odpowiada dopiero po chwili.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Nic takiego
–mówi oschle, wstając.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Jak to nic?
Mogłeś go zabić! Co się z tobą dzieje?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Nic się ze
mną nie dzieje! NIC! ROZUMIESZ?! –krzyczy ze wzburzeniem. Patrzę na niego ze
zdziwieniem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Myślałam,
że może mogę pomóc… -oznajmiam mu.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Nie
oczekuję pomocy od takiej idiotki jak ty –odpowiadam. Te słowa ranią mnie
bardziej niż byłaby zdolna zranić mnie jakakolwiek broń. Cofam się o krok. Z
trudem panuję nad ogarniającą mnie rozpaczą.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Świetnie
–mówię lekko drżącym głosem. Mam nadzieję, że nikt nie zwrócił na to uwagi.
–Świetnie –powtarzam. –W takim razie radź sobie sam.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">To mówiąc
odchodzę. Moje oczy wilgotnieją. Nie mogę teraz płakać! Clove opanuj się! Nie
możesz płakać, zrozumiano? Nie jesteś słaba. Nie jesteś słaba… powoli zaczynam
wątpić w to, że jestem silna. Z dnia na dzień staję się inną osobą. Martwi mnie
to. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Dochodzę na
polanę na której jest Róg Obfitości. Zaciskam powieki. Kiedy je otwieram znów
jestem bezlitosnym zabójcą.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Podchodzę do
Shelwina. Chłopak patrzy na mnie. Obserwuje mnie kiedy zabieram dwa plecaki i
wkładam do nich jedzenie oraz wodę.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Co robisz?
–pyta z ciekawością, widząc, że zamierzam odejść.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Już tu nie
jestem potrzebna –odpowiadam twardo. Zabieram plecaki i kieruję się w stronę
lasu. Nie dochodzę nawet do granicy drzew, kiedy ktoś mnie dogania.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Clove,
poczekaj –słyszę męski głos. Zaciskam pięści. Odwracam się i uderzam Catona
ręką w twarz. Muszę dać upust złości.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-A to za co?
–pyta ze zdziwieniem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Jestem
idiotką, tak?! –pytam ze złością. –Może jeszcze uważasz, że jestem słaba?! Tak
jak moi rodzice?!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Nie wiem
dokładnie kiedy, ale zrzucam plecak na ziemię. Zaczynam walić w niego
pięściami. Wyzywam go, krzyczę. Staram się odreagować wszystkie lata mojego
życia.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Chłopak
łapie mnie za ręce i nie puszcza dopóki się nie uspokajam. Czuję, że jestem
bliska płaczu. Cato patrzy na mnie uważnie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Ja chciałem
cię przeprosić. Błagam cię, nie odchodź.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Jego prośba
wydawała się być szczera.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Dlaczego
miałabym nie odchodzić? –pytam, patrząc mu w oczy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Jesteś
silna, silniejsza od większości z tych co przeżyli. A poza tym, bardzo cię
lubię. A teraz cię puszczę, dobra?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">To mówiąc,
zwalnia moje ręce z jego żelaznego uścisku. Ponownie walę go w twarz.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Sam jesteś
idiotą.</span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">_________________________</span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Kolejna notka z głowy :) Dziekuję wszystkim za komentarze.</span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Zapraszam na mojego trzeciego bloga o pierwszym Ćwierćwieczu Poskromienia</span><span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"><br /></span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"><a href="http://www.cwiercwieczeposkromienia.blogspot.com/">25 Głodowe Igrzyska</a></span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Clove</span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-27678811006803930622012-10-02T17:38:00.003+02:002013-05-01T13:22:49.383+02:00ROZDZIAŁ 16<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Ktoś siedzący w wodzie chyba nas
widzi. Osoba wstaje i biegnie w przeciwną stronę. Momentalnie ruszam w pogoń za
tym kimś. W lesie po drugiej stronie nie ma już dymu, więc widzę ją dokładnie.
Gonię Katniss Everdeen</span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Cato!
–krzyczę chrapliwie w biegu. Chłopak jest tuż za mną. Jesteśmy coraz bliżej
dziewczyny. Ta chyba wyczuwa zagrożenie, bo zaczyna się wdrapywać na wysokie
drzewo. Widać, że sprawia jej to ból. Kiedy podbiegamy do pnia, Katniss jest na
wysokości zaledwie siedmiu metrów. Przez chwilę stoję i przyglądam się jej
badawczo. Zapamiętuję każdy szczegół jej twarzy. Nie jest zbyt ładna. Brązowe
włosy, szare oczy. Niczym się nie wyróżnia spośród innych. Nawet siłą.</span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Z nami
nie ma szans. Sama na całą szóstkę, pięciu zawodowców i Kochasia. Uśmiecham się
pogardliwie. Jest w pułapce. Nie może stąd uciec. Nagle na twarzy Katniss
pojawia się uśmiech.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Co tam u
was? –pyta pogodnie. Robi to dla widzów. Od razu pochmurnieję.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Może być
–odpowiada swobodnie Cato. –A u ciebie?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Ostatnio
było trochę za ciepło jak na mój gust –mówi dziewczyna. Oczywiście, chce
rozbawić mieszkańców Kapitolu. Gra na zwłokę. Wie, że nie ucieknie. –Tu, na
górze, jest bardziej przewiewnie. Może wpadniecie wizytą?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Chętnie
–oznajmia chłopak.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Cato, weź
to –mówi Glimmer, podsuwając mu srebrny łuk i kołczan ze strzałami. Na twarzy
dziewczyny w ogniu widzę złość. Od razu zaczynam rozumieć czemu jest wściekła.
Ona umie strzelać. To pokazała organizatorom. Widząc wyraz jej twarzy, jestem
tego pewna. Uśmiecham się lekko. Na arenie jest tylko jeden łuk. Należy do nas.
Żeby go zdobyć, będzie musiała nas pokonać. A to jest niemożliwe. </span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Cato odpycha
od siebie srebrną broń.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Nie-warczy.
–Lepiej sobie poradzę mieczem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Zza pasa
wyjmuje nóż o krótkim i ciężkim ostrzu. Powoli wdrapuje się na drzewo. Kiedy
jest na wysokości pięciu metrów, Katniss wchodzi wyżej. Pokonuje jakieś
dziesięć metrów. Wtedy słychać głośny trzask. Cato wraz z ułamaną gałęzią spada
na ziemię. Przez chwilę czuję strach. Boję się, że coś mu się stało. Jednak Cato
wstaje i klnie pod nosem. Glimmer nie wytrzymuje. Podchodzi do pnia i zaczyna
się wspinać. Staje dopiero kiedy gałęzie zaczynają łamać się pod jej ciężarem.
Wtedy postanawia zastrzelić Katniss. Nie liczę na sukces. Dziewczyna
beznadziejnie obchodzi się z łukiem. Jedna ze strzał wbija się w gałąź
nieopodal Everdeen. Dziewczyna wyjmuje ją i macha zdobyczą. </span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Glimmer schodzi i
podchodzi do nas.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Co teraz
zrobimy? –pyta Marvel. –Jest za wysoko.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Cato patrzy
na mnie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Clove,
zdołałabyś się tam wdrapać? –pyta z nadzieją w głosie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Nie sądę,
żeby gałęzie mnie utrzymały. Ona jest o wiele lżejsza ode mnie –odpowiadam.
Mówiąc ona mam na myśli Katniss.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Musimy ją
zabić! –oznajmia stanowczo Cato. Zgadzam się z nim całkowicie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Ale jak?
–pyta Glimmer.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Może strzel
z łuku? –mówię przesłodzonym tonem. Dziewczyna posyła mi mordercze spojrzenie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-A może ty
przestałabyś się wymądrzeć i coś wymyśliła? Jak dotąd nic nie zrobiłaś, tylko
cały czas narzekasz.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Te słowa
mnie denerwują.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Ja nic nie
zrobiłam, tak? A może odświeżyć ci pamięć? –pytam, patrząc na nią mściwie.
–Albo mam jeszcze lepszy pomysł –warczę i wyjmuję nóż z zamiarem rozprawienia
się z Glimmer raz na zawsze. Cato łapie mnie za rękę. Nie spuszczając ze wzroku
blondynki wyrywam się z jego uścisku.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-To co w
końcu zrobimy? –pyta Marvel szybko. Nikt nie chce mu odpowiedzieć. Cały czas
wpatruję się w Glimmer ze złością. Cato mnie obserwuje. Nie spuszcza ze mnie
wzroku, na wypadek gdybym znowu miała zamiar zaatakować. Zaczyna się ściemniać.
Czyli nic już dzisiaj nie zrobimy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Ech, lepiej
ją tam zostawmy na górze. I tak nigdzie się stamtąd nie ruszy. Rozprawimy się z
nią rano.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">To Peeta
wypowiada te słowa. Ma rację. Dziewczyna i tak nie może zejść, bo wtedy ją
zabijemy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Idę po
drewno –mówię i odchodzę. Idę do jednego z drzew, którego gałęzie rosną nisko,
zaledwie metr nad ziemią. Wyjmuję jeden z noży, z piłką, i zabieram się do
odcinania gałęzi. Idzie mi to sprawnie. Z łatwością odcinam kilka dużych
gałęzi. </span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Wracam do drzewa na którym ukryła się Katniss. Kładę drewno na ziemi i
zabieram się do rozpalania ogniska. Po chwili płomienie oświetlają część lasu.
Siadam przy jakiś krzakach. Z nudów zabijam kilka jaszczurek. Słychać hymn, na
niebie pojawia się godło Kapitolu. Dziś znowu nikt nie zginął.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Glimmer, ty
pierwsza będziesz stała na warcie –słyszę głos Catona. Dziewczyna kiwa głową.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Jeszcze cię
zabiję –mruczę cichutko. Kładę się i zasypiam.</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Budzę się z
przeczuciem, że dzieje się coś niedobrego. Wstaję. Czuję bolące ukłucie na
szyi. Z przerażeniem zauważam, że gniazdo os gończych spadło na ziemię.
Wszystkie owady wzięły nas za swój cel. Zabieram plecak ze swoim dobytkiem i
uciekam.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Do jeziora!
–krzyczy Cato. Zmierzam właśnie tam. Za sobą słyszę rozpaczliwe krzyki Glimmer.
</span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Wybiegam z lasu. Widzę jezioro. Rzucam plecak i zanurzam się w wodzie. Po kilku
minutach osy odlatują. Z ulgą wychodzę z wody. Na szyi i nodze mam dwa ogromne
bąble. Trucizna sprawia, że jestem lekko otępiała. Rozglądam się dookoła. Widzę
Catona, Marvela i Peetę wychodzących z wody.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Gdzie
Glimmer? –pyta Cato. Przypominam sobie jej krzyki. Grobowym tonem wypowiadam
dwa słowa.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Nie żyje.</span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-8018759248033861992012-09-23T20:08:00.000+02:002013-05-01T13:23:05.286+02:00ROZDZIAŁ 15Idziemy
przez las. Nie licząc szumu drzew, wokół panuje kompletna cisza. Przedzieramy
się przez krzaki od dwóch godzin, a nikogo nie ma w zasięgu wzroku. Nawet
zwierząt. Dochodzimy do szerokiej rzeki. Nikt nie kwapi się do przebrnięcia
przez nią.<br />
<div class="MsoNormal">
-Zawracajmy –odzywa się Glimmer. –Chyba, że chcecie przejść
przez to –wskazuje na wodę. –Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru.</div>
<div class="MsoNormal">
W duchu zgadzam się z dziewczyną, ale nie mówię tego na
głos. Nie umiem pływać, a nie chcę się utopić. Nie mam zamiaru umierać, a na
pewno nie w ten sposób.<br />
-Wracajmy –słyszę głos Kochasia. –Nie ma sensu iść dalej.
Nie sądzę, żeby wiele osób przeszło przez tą rzekę.</div>
<div class="MsoNormal">
Jego słowa brzmią sensownie. Przynajmniej w jego ustach.
Wszyscy zawracamy. Cato niechętnie wlecze się za nami. Chciałby już kogoś
znaleźć. Żeby Kapitol nie musiał ingerować. Ja zresztą też. <br />
Wracamy powoli,
szukamy jakiś śladów obecności ludzi. Nic z tego. Wszyscy trybuci są
najwidoczniej bardzo ostrożni. Wychodzimy z lasu. Przed nami błyszczy w słońcu
złota konstrukcja Rogu Obfitości. W pewnej odległości od zapasów siedzi
Sherwin. Z daleka widać, że chłopak śpi. Tan fakt mnie denerwuje. Podchodzę do
trybuta.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wstawaj –mówię jednocześnie kopiąc go w nogę. Najchętniej rozszarpałabym
go na drobne kawałeczki, ale się powstrzymuję. Chłopak zna się na elektronice,
może się jeszcze przydać. Kiedy nie widzę reakcji z jego strony, uderzam go w
twarz. Serwin momentalnie otwiera oczy. Widzę w nich strach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jeśli jeszcze raz zaśnież na warcie to będzie to twój
koniec. Uwierz, że nie chcesz wiedzieć co z tobą zrobię.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak szybko kiwa głową. Wie, że następnym razem nie
będzie taryfy ulgowej. Szczerze to nie mogę się doczekać jego wpadki. <br />
Biorę noże
i idę w kierunku lasu. Na jednym z drzew zauważam wiewiórkę. Rzucam w jej
kierunku. Ta spada z gałęzi i upada na ziemię. Martwa. Zabijam tak kilka innych
zwierząt. Muszę coś robić, inaczej oszaleję. Przed zgłoszeniem się na Igrzyska
codziennie chodziłam na treningi. Kiedy wracałam do dom, od razu szłam spać z
powodu wycieńczenia. Na arenie oprócz trybutów były tylko zwierzęta, więc to
one są moim celem. Muszę zabijać, żeby nie zwariować. <br />
Zastanawiam się co robią
ludzie z innych dystryktów, jak żyją. Ja urodziłam się w Dwójce, więc nie wiem
co to bieda, ale wolałabym mieszkać w innym miejscu. Może zawsze miałam co
jeść, ale w bogatych dystryktach są inne problemy. Najpowszechniejszym jest
pijactwo. Mój ojciec pił. Kiedy nie był trzeźwy bił mnie i mówił, że żałuje, że
jestem jego córką. Rodzice mnie nie zauważali. Wyjątkiem były dożynki. Wtedy uświadamiali
sobie, że mają dziecko. To bolało i to bardzo. Wolałam zginąć na arenie niż
dalej tak żyć. Na samą myśl o rodzicach robię się smutna i wściekła
jednocześnie. <br />
Biorę jeden z noży i rzuca go z całej siły przed siebie. Ku mojemu
zdziwieniu leci on o wiele dalej niż zwykle. Idę po narzędzie. Nóż wbił się
głęboko. Wyciągam go z pnia drzewa. Wracam do obozu. Siadam przy ognisku. Na niebie
pojawia się godło Panem, słychać hymn. Jednak nie pokazuje się żadna twarz. To oznacza
jedno. Dziś nikt nie zginął. Widzowie są przez to niezadowoleni i znudzeni. Jeszcze
trochę i zacznie się piekło. Organizatorzy zmuszą nas do walki. Wolę nie
wiedzieć jak to zrobią. Jednak jestem pewna, że nie będzie to przyjemne.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jutro rano idziemy na polowanie. Albo my zapolujemy na
innych, albo wyręczy nas Kapitol –mówię. Zgadzają się ze mną. Cato postanawia
pierwszy stanąć na warcie. Kładę się na ziemi i powoli zasypiam.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Wcześnie rano budzi mnie Cato. Wstaję, jem trochę chleba i
owoców. Wraz z Glimmer, Marvelem, Catonem i Kochasiem ruszam do lasu. Po pół
godziny marszu, staję. Otacza nas gęsty dym. Nic nie widzę i bardzo mi się to nie podoba. Słyszę cichy syk i widzę
nadlatującą kulę ognia. Padam na ziemię. Kula trafia w drzewo, które
momentalnie zaczyna płonąć. Na myśl przychodzi mi jedno słowo. Wypowiadam je na
głos.</div>
<div class="MsoNormal">
-Organizatorzy.</div>
<div class="MsoNormal">
Reakcja jest natychmiastowa. Słychać syk. Odwracam się i
biegnę w przeciwnym kierunku, byle jak najdalej od rozprzestrzeniającego się w zabójczym
tempie ognia. Moi sojusznicy biegną za mną. Od wdychanego dymu robi mi się
niedobrze. <br />
Wybiegam z lasu. Jest tu trochę jaśniej, ale pole widzenia ogranicza
się do kilkunastu metrów. Zdaję sobie sprawę, że grozi mi niebezpieczeństwo. Mogę
przypadkiem wejść na jedną z min, a to oznacza mój koniec. Ostrożnie podchodzę
do Rogu. Widzę zapasy i strzegącego ich Sherwina. Omijam złotą konstrukcję. Kieruję
się w stronę jeziora. Reszta podąża za mną. Jestem już blisko kiedy zauważam
kogoś w wodzie.</div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-33084539244170988162012-09-17T18:44:00.000+02:002013-05-01T13:23:13.928+02:00ROZDZIAŁ 14Budzę się wcześnie rano. Moi
sojusznicy nadal śpią. Wstaję i podchodzę do jeziora. Na arenie spędziłam już
jeden dzień. Nie żyje już dwanaście osób. Ja zabiłam siedem z nich. To trochę
przerażające. Nawet dla mnie. Słyszę ciche kroki.<br />
<div class="MsoNormal">
-Już nie śpisz?</div>
<div class="MsoNormal">
Odwracam się twarzą do Cato.</div>
<div class="MsoNormal">
-Kto mógłby spać w takich warunkach? –pytam ze śmiechem.
–Zwłaszcza po spaniu w miękkich łóżkach i puchowej pościeli. Po czymś takim nie
licz, że będę długo spała na ziemi –dodaję. Chłopak się uśmiecha.</div>
<div class="MsoNormal">
-Za chwilę budzę resztę. Idziemy na polowanie.<br />
Oczywiście chodziło mu o polowanie na ludzie i ja o tym
wiem. Podchodzę do naszych zapasów. Zjadam kawałek chleba i jabłko. Piję trochę
wody. W tym czasie Cato budzi resztę. Wszyscy zaczynają jeść. Po śniadaniu
bierzemy broń i idziemy do lasu. Musimy kogoś znaleźć i wyeliminować z gry. </div>
<div class="MsoNormal">
Idziemy powoli przez las. Jak na razie nikogo nie widać. Nie mamy żadnych
śladów. Obchodzimy dużą część lasu.</div>
<div class="MsoNormal">
-To nie ma sensu –mówię z przekonaniem w głosie. –Już nikogo
nie znajdziemy. Przynajmniej na razie. Wracajmy pod Róg.</div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy niechętnie zawracają. Idziemy inną drogą niż ta
którą przyszliśmy. Większość nadal ma nadzieję, że kogoś znajdziemy, ale ja
czuję, że nam się nie uda. Chyba nikt nie jest na tyle głupi aby pałętać się po
lesie. A szkoda. Po trzech godzinach znów jesteśmy przed Rogiem. Zapasy, na
szczęście, zostały nienaruszone.<br />
Zaczyna się ściemnieć. Kiedy robi się całkiem
ciemno na niebie pokazuje się godło Panem. Słychać hymn. Pokazuje się twarz
dziewczyny z Ósemki. Tylko ona dziś zginęła. A to oznacza, że widzowie są
znudzeni.</div>
<div class="MsoNormal">
-Mogę pierwsza stanąć na straży –oferuję. –Nie jestem
zmęczona.</div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy się na to zgadzają. <br />
Siadam na ziemi przy Rogu
Obfitości i zakładam noktowizory. Siedzę i czekam na jakiegoś głupca, który tu
przyjdzie i da się zabić. Patrzę w prawo. Glimmer leży koło Catona. Jak ja jej
nienawidzę. Nagle słyszę jakiś szmer. Dochodzi on z lasu. Bezszelestnie podchodzę
do drzew. Chowam się za jednym z nich. Widzę małą postać wyłaniającą się z
lasu. Jednym susem do niej doskakuję. To chłopak. Przykładam mu nóż do gardła i
jednocześnie przyciskam do drzewa, aby nie mógł uciec. Poznaję go, jest z Trójki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Proszę nie zabijaj mnie –mówi cicho. Patrzę na niego.</div>
<div class="MsoNormal">
-Niby czemu miałabym tego nie zrobić? –pytam słodko. –Podaj mi
choć jeden dobry powód.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak patrzy na mnie z przerażeniem. Odzywa się dopiero po
chwili.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zapasy –mówi tylko. Dziwię się.</div>
<div class="MsoNormal">
-O co ci chodzi? –pytam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Mam pomysł co zrobić żebyście nie musieli ich pilnować. Tylko
mnie nie zabijaj, a ci powiem.</div>
<div class="MsoNormal">
Patrzę na niego uważnie. W jego oczach widzę strach, ale
czuję, że nie kłamie. Łapię go za kurtkę i ciągnę w stronę Rogu Obfitości.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przedstawisz ten plan wszystkim nie tylko mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Mówiąc to budzę moich sojuszników. Patrzą ze zdziwieniem na
chłopaka z Trójki i na mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tylko bez żadnych numerów –ostrzegam go. Chłopak bierze
głęboki wdech i przedstawia nam swój pomysł.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Jesteś pewny, że to zadziała? –pytam Sherwina, bo tak nazywa
się chłopak z Trójki. On po raz kolejny kiwa głową.</div>
<div class="MsoNormal">
-Na sto procent.</div>
<div class="MsoNormal">
Ostrożnie majstruje przy jednej z min przeciwpiechotnych. Jest
to ostatnia ze wszystkich zakopanych wokół metalowych tarcz. Chłopak uważnie
wkłada ją do dziury i delikatnie zasypuje ziemią.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jeśli to się nie uda –zwracam się do Sherwina –to będziesz
martwy.</div>
<div class="MsoNormal">
Powtarzam to kolejny raz. Plan z zakopaniem bomb
przeciwlotniczych wokół zapasów był dobry, ale nadal nie byłam pewna czy
wypali. Nie mam zaufania do chłopaka z Trójki.</div>
<div class="MsoNormal">
-No dobra. Udało się.</div>
<div class="MsoNormal">
To mówiąc Sherwin odsuwa się od małego kopczyka ziemi. Wokół
zapasów jest jeszcze z trzydzieści podobnych.</div>
<div class="MsoNormal">
-Skoro tak to możemy iść do lasu poszukać innych trybutów. –mówi
Cato.</div>
<div class="MsoNormal">
-No nie wiem. Moim zdaniem powinniśmy zostawić kogoś na
straży. Na wszelki wypadek –oznajmiam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przewrażliwiona jesteś, Clove –odzywa się Glimmer. Jednak mój
pomysł im się spodobał więc każemy chłopakowi z trójki zostać przy zapasach. Mimo
pewności, że pomysł zadziała chcą żeby zapasy przetrwały ten dzień.</div>
<div class="MsoNormal">
_______________________<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale przez szkołę nie mam zbyt dużo czasu.</div>
<div class="MsoNormal">
Pozdrawiam. Clove</div>
<br />Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-2324780392433653342012-09-08T17:23:00.003+02:002013-05-01T13:23:53.435+02:00ROZDZIAŁ 13Idziemy
dalej. Jeszcze przez chwile stoję i się rozglądam.<br />
<div class="MsoNormal">
-Clove? Idziesz?</div>
<div class="MsoNormal">
To Cato. Patrzy na mnie. Kiwam głową i wraz z nim dołączam
do reszty. <br />
Idziemy powoli, ale po kilkunastu metrach się zatrzymujemy.
Zauważam, że Kochaś się czemuś przygląda. Podchodzę do niego. Staje w
odległości kilku metrów.</div>
<div class="MsoNormal">
-O co chodzi? –pytam opryskliwie. Przenosi wzrok na mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-To jej sidła.</div>
<div class="MsoNormal">
Patrzę na niego uważnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jesteś pewien?<br />
Wstaje. Opiera się o drzewo.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie na sto procent, ale…</div>
<div class="MsoNormal">
Denerwuję się. Rzucam w niego nożem. Nie do końca w niego,
nie chcę go na razie zabijać. Narzędzie wbija się w drzewo tuż przed jego
nosem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ma żadnych ale! –krzyczę ze złością. Chcę do niego podejść, ale
Cato łapie mnie za rękę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chodźmy dalej.</div>
<div class="MsoNormal">
Wyszarpuję się. Wszyscy ruszają. Podchodzę do kochasia i
przykładam mu nóż do gardła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Albo mi odpowiesz czy to jej sidła, albo cie zabiję. Tu i
teraz!</div>
<div class="MsoNormal">
Reszta się odwraca. Podchodzą do mnie. Chcą mnie odciągnąć,
ale ich kopię. Peeta nadal nic nie mówi. Patrzę mu prosto w oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak czy nie?!</div>
<div class="MsoNormal">
Kochaś patrzy na mnie. Widzę w jego oczach przerażenie.</div>
<div class="MsoNormal">
-To jej –mówi szybko. –Na pewno.</div>
<div class="MsoNormal">
Puszczam go.</div>
<div class="MsoNormal">
-Masz szczęście.</div>
<div class="MsoNormal">
Odchodzę. Idę szybko. Idziemy jakieś pół godziny i trafiamy
na brzeg lasu. Nikt niczego nie zabrał. Wszystko jest tam gdzie to
zostawiliśmy. Biorę jabłko i zaczynam jeść. Nadal jestem zła. Nie wiem co się
ze mną dzieje. Nigdy nie sądziłam, że arena może tak cię zmienić. <br />
Siadam na
ziemi przy jeziorze. Po co się zgłosiłam? To pytanie zaczęło mnie męczyć od
czasu wywiadów. Co tak naprawdę chciałam osiągnąć? Po chwili już wiem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Pokażę wam co potrafię –mówię szeptem. Zwracam się do
rodziców. <br />
Podchodzi Cato. Siada obok mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co się z tobą dzieje? –pyta.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale o co ci chodzi?</div>
<div class="MsoNormal">
Nic nie rozumiem. Co miał na myśli? Czy naprawdę przez cały
dzień zachowywałam się dziwnie? Najwidoczniej tak. Inaczej by nie pytał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przez cały dzień byłaś taka rozdrażniona.</div>
<div class="MsoNormal">
-Trochę się denerwowałam rozpoczęciem Igrzysk. Ale już mi
minęło.</div>
<div class="MsoNormal">
Odchodzi. Cały czas myślę o tym co pokazać, żeby rodzice uwierzyli,
że jestem silna. Wrócę, a jak znów będę w domu, będę znana w całym Panem. Pożałują,
że we mnie nie wierzyli. <br />
Siedzę i obserwuję taflę wody. Odbija się w niej
księżyc. Ciekawe czy oglądają Igrzyska? Biorę kilka kamieni i rzucam nimi jak
najdalej. Nie mogę znieść bezczynności. Wstaję, biorę kilka noży. Staję
piętnaście metrów przed granicą lasu. Biorę jeden nóż i rzucam. Muszę poćwiczyć.</div>
<div class="MsoNormal">
-Mało ci?</div>
<div class="MsoNormal">
Odwracam się. Za mną stoi Cato.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zawsze trafiasz. Co chcesz jeszcze wyćwiczyć?</div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiecham się.</div>
<div class="MsoNormal">
-Sama nie wiem. Muszę poćwiczyć nad dalszym rzucaniem.</div>
<div class="MsoNormal">
Biorę kolejny nóż. Rzucam. Za każdym razem wychodzi mi
lepiej. Podchodzę do drzewa i wyjmuję nóż.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie masz czasem nagłej potrzeby wyładowania energii? –pytam go.</div>
<div class="MsoNormal">
-Może czasem.</div>
<div class="MsoNormal">
Patrzy na mnie pytająco.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dlatego rzucasz? Musisz wyładować energię?</div>
<div class="MsoNormal">
-A co, przeszkadza ci to? –pytam ze śmiechem. –Nadal jestem
na niego zła.</div>
<div class="MsoNormal">
Cato otwiera usta, ale mu przerywam.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie pytaj na kogo, bo dobrze wiesz. Dlaczego nie możemy go
zabić?</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz dlaczego –odpowiada. No oczywiście, że wiem. Ale musiałam
to powiedzieć. <br />
Chłopak odchodzi. Wyjmuje wszystkie noże z pni drzew. Podchodzę do
rogu. Koło niego rozłożyliśmy wszystko co mamy. Biorę część drewna i rozpalam
ognisko. Jest zimno. To pewnie robota organizatorów.</div>
<div class="MsoNormal">
-Marvel, ty pierwszy stajesz na warcie.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak się zgadza. Widać, że ma jeszcze dużo energii. Kładę
się przy ognisku. Myślę o całym dniu. Zabiłam mnóstwo ludzi. Staram się o tym
nie myśleć, ale i tak zasypiam dopiero po godzinie. W nocy męczą mnie koszmary.</div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-79386253737910968292012-09-05T18:45:00.001+02:002013-05-01T13:24:02.292+02:00ROZDZIAŁ 12-Co on
tutaj robi? –pytam ponownie. Patrzę groźnie na chłopaka z Dwunastki. Żądam
wyjaśnień.<br />
<div class="MsoNormal">
-To nasz nowy sojusznik –mówi Cato. Patrzę na niego ze
zdziwienie. Sojusznik? Czy oni postradali zmysły? Trzeba go zabić. Jak
najszybciej. <br />
Patrzę na chłopaka uważnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chodźmy już –mówię i wchodzę do lasu. Za mną podąża reszta.
Mogliby mnie teraz zabić, ale się nie boję. Na razie trzeba wykończyć
słabszych, dopiero później siebie nawzajem. Idę przez las. W nocy wygląda
naprawdę strasznie. Zachowuję zimną krew. Muszę być twarda. W końcu tego mnie
uczyli. Nie wolno mi się bać, ani zwracać uwagę na ból. Kiedy skrzywiłeś się
albo nie mogłeś dalej biec, nazywano cię słabeuszem. Tak właśnie to wyglądało.
<br />
Kiedy wrócę nie będę już musiała trenować. Całe Panem będzie leżało u mych
stóp. Nagle uświadamiam sobie straszną rzecz. Będę musiała wszystkich zabić.<br />
-Clove? O co chodzi?</div>
<div class="MsoNormal">
Podnoszę głowę. Cato przypatruje mi się. Faktycznie, cały
czas stoję.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, nic się nie stało. Zdawało mi się tylko, że coś
słyszę.</div>
<div class="MsoNormal">
Cato patrzy na mnie uważnie. Dobrze, że umiem kłamać. Teraz
to on idzie przodem. Podążam tuż za nim. Wiem, że powinnam się skupić. Każdą
chwilę nieuwagi mogę przypłacić życiem. Jednak pewna myśl nie daje mi spokoju.
Przed chwilą patrzyłam na człowieka, którego kocham i którego będę musiała
zabić.<br />
Idziemy dalej w ciszy. Nie podoba mi się tu nocą. Ogromne drzewa
wyglądają jakby mogły się poruszyć i cię zmiażdżyć. Nagle Cato staje. Wpadam na
niego. Zaskoczył mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dla… -zaczynam, ale chłopak mi przerywa. Wskazuje na coś
przed sobą. W ciemności dostrzegam małe światełko. Ktoś rozpalił ognisko.
Uśmiecham się do siebie. Właśnie jesteśmy kilkaset metrów od największego
idioty Igrzysk. <br />
Bezszelestnie idziemy w jego kierunku. Dochodzimy na miejsce.
Przy ognisku siedzi dziewczyna. Grzeje sobie ręce. Chyba nas usłyszała, bo
gwałtownie się odwraca. Widzę przerażenie w jej oczach. Cato podaje miecz
Glimmer, która podchodzi do dziewczyny. Tamta cofa się ze strachem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Proszę, nie zabijajcie mnie...</div>
<div class="MsoNormal">
Patrzy na nas błagalnie. Wybucham przeraźliwym śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Żartujesz sobie? –pytam, nie wierząc w to co słyszę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Błagam…</div>
<div class="MsoNormal">
Wie, że ją zabijemy. Próbuje tylko odwlec tą chwilę. <br />
Cato
nie wytrzymuje. Podchodzi do dziewczyny i wbija jej miecz w serce. W lesie rozlega
się jej przeraźliwy krzyk. Następnie pada martwa na ziemię. Zabieramy jej to co
cenne.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dwunastu w piachu, jedenastu w kolejce –mówi Cato ze
śmiechem. Uśmiecham się.</div>
<div class="MsoNormal">
-Lepiej się stąd wynośmy, aby mogli zabrać ciało, zanim
zacznie cuchnąć –dodaje chłopak. Odchodzimy na tyle daleko, aby mógł przylecieć
poduszkowiec. Zatrzymujemy się na małej polance. Nie wiem dokładnie jak
wygląda, jest za ciemno.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dlaczego jeszcze nie strzelili z armaty? –pytam ze
zdziwieniem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Właśni, to dziwne –mówi Glimmer. –Powinni to zrobić od
razu, nic ich nie powstrzymuje.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba, że dziewczyna jeszcze żyje –odpowiadam.</div>
<div class="MsoNormal">
Moja odpowiedź zdenerwowała Catona.</div>
<div class="MsoNormal">
-Gdzie tam, zimny trup. Sam ją załatwiłem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Więc co z tą armatą? –pytam. Nie daję za wygraną. –Ktoś
powinien wrócić i sprawdzić, czy na pewno nie spapraliśmy roboty –dodaję.</div>
<div class="MsoNormal">
-Racja –mówi Glimmer. –Nie ma sensu drugi raz jej tropić.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przecież mówię, że to zimny trup! –krzyczy Cato. Zaczynam się
denerwować.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jeśli tak to czemu nie było wystrzału? –pytam ze złością. Wkurzył
mnie i to bardzo. Przerywa nam Peeta.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tracimy czas! Pójdę ją wykończyć i ruszajmy w drogę.</div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy patrzymy na niego. Mrużę oczy. Chcę już cos
powiedzieć, ale słyszę jakiś hałas na pobliskim drzewie.</div>
<div class="MsoNormal">
-No to ruszaj, kochasiu –mówi Cato. –Sam sprawdź.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak odchodzi. Kiedy Peeta znika z zasięgu wzroku,
zwracam się do Catona.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dlaczego po prostu go nie zabijemy? Miejmy to już za sobą.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak kręci głową.</div>
<div class="MsoNormal">
-Niech się z nami włóczy. Przeszkadza ci? –pyta. Mam ochotę odpowiedzieć
tak. –Dobrze sobie radzi z nożem.</div>
<div class="MsoNormal">
Nadal nie jestem przekonana.</div>
<div class="MsoNormal">
-Poza tym dzięki niemu łatwiej będzie nam ja znaleźć.</div>
<div class="MsoNormal">
Mimo, że nie wypowiada imienia, wiem o kogo chodzi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co ty? Twoim zdaniem łyknęła te mdława historyjkę o
miłości?</div>
<div class="MsoNormal">
Nie wierzę, że tak się stało.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czemu nie? Jak na mój gust to zwykła kretynka. Rzygać mi
się chce na myśl o tym, jak kręciła się w tej sukni.</div>
<div class="MsoNormal">
Kiwam głowa. Podzielam jego zdanie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ciekawe tylko, jak się jej udało zdobyć jedenastkę –mówię. Zastanawia
mnie to odkąd tylko zobaczyłam wyniki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dam głowę, że kochaś wie –odpowiada i milknie, bo słychać odgłos
kroków Peety.</div>
<div class="MsoNormal">
-Żyła? –pyta Cato.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, ale już po niej –wyjaśnia. Na potwierdzenie jego słów,
rozlega się głośny wystrzał armatni. –Ruszamy?<o:p></o:p></div>
<br />Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1374938994968674667.post-73149914915759360862012-09-02T14:49:00.000+02:002013-05-01T13:24:11.499+02:00ROZDZIAŁ 11<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Liczy się tylko to co jest przede
mną. Nic innego nie ma znaczenia. Łapię plecak stojący obok. Biegnę, tylko to
się liczy. Biorę kilka noży. Dobiegam do rogu. Odwracam się. Widzę dziewczynę z
Dwunastki. Szarpie się o plecak z jakimś chłopakiem. Rzucam nożem. Trafiam
chłopaka w plecy, który kaszle krwią w twarz dziewczyny. Zaskoczona cofa się do
tyłu. Widzę, że jest zdziwiona. Teraz kolej na ciebie. Rzucam. Katniss mnie zauważa.
Zasłania się plecakiem. Wstaje i ucieka. Kurczę, jest za daleko, nie dorzucę.
Wzruszam ramionami. W końcu i tak ją dopadnę. </span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Podchodzę spokojnie do chłopaka, któremu przed zaledwie minutą wbiłam nóż w plecy,
co w tych okolicznościach jest trochę dziwne. W końcu, wokół mnie zabijają się
ludzie. Spokojnie wyjmuję nóż z jego pleców. Jeszcze dyszy więc bez wahania
podrzynam mu gardło.</span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Widzę jakiegoś chłopaka. Trzyma on mały plecak. Chce
uciec. Atakuję go. Wystarcza kilka machnięć nożem i już pada martwy na ziemię.
Po lewej stronie widzę Catona, który mruga do mnie. Umówiliśmy się, że po
bitwie spotkamy się przy rogu. Jestem pewna, że Cato się tam zjawi. </span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Niedaleko
niego stoi Glimmer. Znęca się nad jakąś dziewczyną. Idiotka. Zazdroszczę jej bo
jest ładna. No i Cato się nią interesuje. Odwracam się. Po prawej widzę Doma.
Walczy z tą dwunastolatką. Reaguję instynktownie. Biorę nóż i rzucam w ich
stronę. Chłopak przesuwa się lekko w lewo, dzięki czemu nóż wbija mu się prosto
w serce. Zanim dociera do mnie co zrobiłam, dziewczynka ucieka. </span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Szybko zajmuję
się walką. Większość trybutów zdążyła uciec. Kiedy z pod rogu uciekają ostatni
zauważam, że moi sojusznicy zniknęli. Pewnie poszli zapolować na tych co
uciekli niezbyt daleko. Chodzę po polu bitwy. Zbieram wszystko co napotkam.
Noże, włócznie, maczugi a nawet łuk. Do plecaków chowam jedzenie. Wszystko
układam w duży stos przy rogu obfitości. Butelki napełniam wodą i dodaję do nich
jodynę. Myję noże, bo są całe we krwi. Układam je. </span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Siadam na ziemi przy rogu i
czekam. Czemu nadal ich nie ma? Minęło już sporo czasu. Kiedy zaczyna mi się
nudzić liczę trupy. Przy okazji dobijam tych co jeszcze żyją. Słyszę armatnie
strzały. Karzy strzał to jeden zabity trybut. Doliczam się jedenastu strzałów.
Dziś zginęło jedenaście osób. Nawet niezły wynik. Podchodzę do jeziora.
Nadlatuje poduszkowiec i zabiera ciała. </span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Kiedy zaczyna się ściemniać, wychodzą z
lasu. Cato, Marvel, Ariadne i Glimmer. Żałuję, że ta ostatnia jeszcze żyje.
Mimo to czuję ulgę.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Jesteście
wreszcie –mówię obojętnym tonem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Kilku chyba
myślało, że zdąży uciec.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Uśmiecham
się do nich. Wtedy zauważam, że nic nie przynieśli. Nic. Żadnej broni,
jedzenia, a nawet drewna. Zaczynam się denerwować. Każdy próbuje mi
wytłumaczyć, że nie mieli czasu. Nie mieli czasu. Nie było ich przez kilka
godzin. Te słowa denerwują mnie jeszcze bardziej. Złość sprawia, że krzyczę i
kopię. Biorę jeden z noży i rzucam w bliżej nieokreślonym kierunku. Narzędzie
wbija się w róg obfitości. Chyba stwierdzili, zew takim stanie jestem
niebezpieczna, bo Cato podchodzi do mnie, łapie mnie za ręce i krzyżuje je na
plecach. Próbuję się wyrwać z jego uścisku, ale jest zbyt silny. Trzyma mnie
tak dopóki się nie uspokajam. Trochę to trwa. W głębi duszy czuję, że sprawia
mi to przyjemność. W końcu to prawie tak jakby mnie przytulał. </span><br />
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Kiedy się
uspokajam puszcza mnie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Idziemy do
lasu na polowanie. Przydasz się –mówi. Kiwam głową i biorę kilka noży. Jeden z
nich wyjmuję z rogu obfitości. Nóż nie wbił się głęboko, więc wyjmuję go jednym
pociągnięciem. Już mamy iść, ale zatrzymuje nas Ariadne.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Gdzie jest
Dom? –pyta. No tak, oni nie wiedzą. Przez chwile panuje cisza. Jednak biorę się
w garść i mówię.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-On... On nie
żyje.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Dziewczyna
patrzy na mnie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Skąd wiesz?
–pyta ostrożnie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Widziałam
jak zginął.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Nie wierzę
–mówi. Siada na ziemi i patrzy w niebo. Po chwili ukazuje się godło Panem.
Słychać hymn. Pokazują twarze zabitych. Zdjęcie Doma ukazuje się jako drugie.
Ariadne wbija wzrok w ziemię. Bierze głęboki wdech i wstaje.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Chodźmy
już.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">Bierzemy
broń i wchodzimy do lasu. Dopiero teraz go zauważam. Chłopak z Dwunastki.
Kochaś. Szybko zadaję pytanie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">-Co on tutaj
robi?</span></div>
Clove Allisonhttp://www.blogger.com/profile/01478508435577750374noreply@blogger.com3